-Chodź Ola bo się spóźnimy.
-Zaraz.
-Na co czekasz?
-Wiążę sznurówki. Nie widać?
-Przecież były zawiązane.
-Ale za mocno... Idź już. Ja Cię dogonię.
-Wszystko w porządku? -spytała niepewnie.
-Tak. To tylko sznurówki. Idź, idź.
-No dobra.-powiedziała i wyszła.
Jak ja bym chciała razem z nią wyjść i niczym się nie martwić.... marzenie ściętej głowy. Bałam się wyjść. Zawsze po WF-ie on czeka na mnie, a ja nie chcę go spotkać. O! I znowu o nim myślę. Wiem, że to dziecinada... ale nie potrafię nie myśleć o tym człowieku. Załamana usiadłam na ławce w szatni i spuściłam głowę w dół. Problemy i smutki wróciły. Niestety. Chyba po raz pierwszy chciałabym, żeby WF był na wszystkich lekcjach.
-Nie ma go.- z zamyślenia wyrwał mnie znajomy głos.
-Nie wiem o co Ci chodzi. odpowiedziałam i zaczęłam się zastanawiać. Bo w końcu nie wiem czy mam skakać z radości, że los mi sprzyja i spokojnie mogę dążyć do swojego głupiego celu (zapomnieć o nim), czy może załamać się, że tak się to skończyło. Ta druga opcja wydawała mi się o wiele lepsza.
-Wiem, że dobrze wiesz.-powiedziała Kiara siadając obok mnie.-Ola. Przecież nie będziesz go unikać
-Właśnie, że będę! To przeze mnie ma kłopoty Po co w ogóle on...- zadrżał mi głos i znowu. Dlaczego?! Dlaczego znowu się rozkleiłam?! Dlaczego to tak boli?! Tyle pytań, a na żadne nie znam odpowiedzi.
-Ola...- powiedziała delikatnie Kiara- spokojnie. To nie twoja wina. A co jeśli przyjdzie na lekcje ? Ty nie pójdziesz na zajęcia bo jest tam Mark? Pomyśl logicznie- na dźwięk jego imienia po moim ciele przebiegł niemiły dreszcz.
-Nie.... po prostu.... usiądę daleko. ...Kiara. Ja przepraszam...
-Zamknij się!- wrzasnęła bo już nie wytrzymała. Ja umilkłam natychmiastowo. -Przestań się użalać na d sobą! To jest nie do zniesienia. Ciągle się obwiniasz.... a Mark nie jest na Ciebie wcale zły. Ani trochę. Rozmawiałam z nim. Myślę, że ty też powinnaś to zrobić. Wyjaśnicie sobie wszystko. I ustalicie... jak będzie lepiej.
-Lepiej będzie jak go zostawię w spokoju.
-Ale ty tego nie potrafisz zrobić! Kobieto zrozum to! Ja widzę co się z tobą stało.
-Co się ze mną stało?- spytałam lekko zdezorientowana.
-Zakochałaś się! Dlaczego ty tego nie dostrzegasz.
-Nie prawda! Ja się nie zakochałam! Nigdy. I teraz też nie.
-Ale głupoty opowiadasz. Dlaczego nie chcesz uwierzyć w swoje szczęście i dopuścić do tego by nie było happy endu? Mówię Ci! Nie zmarnuj tej szansy bo innej może już nie być. Przemyśl to.- powiedziała i wyszła, bo jakieś 5 minut temu zadzwonił dzwonek na lekcję, na którą się nie wybieram. Wyszłam z szatni i niewiele myśląc skierowałam się w stronę parapetu na korytarzu szkolnym.Usiadłam na nim i zaczęłam myśleć. Może jednak się zakochałam... i Kiara ma racje? Z jednym się zgodzę na pewno. Nie potrafię nie myśleć o tym człowieku. Ciągle siedzi mi w głowie. Ale żebym ja się zakochała? Dziwna sytuacja... bo ja nie wiem jak to jest.... to skąd mam mieć tą głupią pewność, że Kiara ma lub nie ma racji. Ale beznadzieja. No... i na takich bezsensownych rozmyślaniach minęło mi 40 minut. Miałam wielkie szczęście, że żaden nauczyciel mnie nie przyłapał. Gdy tylko zadzwonił dzwonek poszłam pod swoją szafkę i ją otworzyłam.
-Nie ładnie tak opuszczać lekcje.- przywitał mnie dziś już po raz kolejny głos przyjaciółki.
- Od czasu do czasu można sobie powagarować.- powiedziałam nie wzruszonym głosem. Nie robiąc sobie nic z niezadowolonego głosu koleżanki pakowałam książki na kolejne lekcje.
-To do Ciebie nie podobne.
-Świat się zmienia kochana.
-Ola! Ogarnij się. Denerwujesz mnie od samego rana. Wybierasz się może na kolejne lekcje czy też zamierzasz sobie powagarować?
-A myślisz, że po co pakuję książki na historię?
-Nie boisz się, że spotkasz Marka?
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo go nie ma w szkole.- odpowiedział głos pewnej dziewczyny.
*******
W małym domu na obrzeżach miasteczka Golden spał sobie chłopak o zielonych oczach. Obudziło go rytmiczne stukanie o okno. Otworzył jedno oko i ujrzał za szybą wielką ulewę. Nastolatek usiadł na łóżku i zaczął myśleć. "A może to był tylko głupi koszmar i tak na prawdę dziś będzie normalnie." Miał wielką nadzieję, że to tylko sen.... ale coś... jakiś głos w głowie podpowiadał mu..., że to jednak zdarzyło się na prawdę. Jego rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi.
-Proszę! - zawołał, a w drzwiach ukazała się mała Blue ubrana w mundurek podstawówki ( chodzi na -3 poziom, co oznacza, że ma 10 lat)
-Tatuś Cię woła.- powiedziała i zamknęła drzwi.
Jak chłopak patrzył na siostrę ... wiedział , że coś jest nie tak. Miała duże przestraszone oczy, a twarz była za poważna i pozbawiona jakichkolwiek rumieńców. Czyżby tata znów się kłócił? Wizyta wiewiórki jeszcze bardziej przekonała go, że wczorajsza awantura nie była snem. Mark szybko poszedł do łazienki, wziął orzeźwiający prysznic, umył zęby i ubrał na siebie zielony t-shirt i jeansy. Spojrzał za okno ( widok szarego nieba i ulewy wcale nie poprawił mu humoru) i otworzył drzwi. Od razu usłyszał krzyki Andree. "Jejku.... to, że jest na mnie zły nie oznacza, że musi się wyładowywać na wszystkich domownikach." pomyślał przygnębiony Mark. Powoli zszedł po schodach i gdy tylko tata go zobaczył zawołał ironicznie:
-Nasz śpiący królewicz się obudził?!- zawołał głośno. Trochę zbyt głośno.
-Jestem tu tato i nie musisz krzyczeć. Tak obudziłem się.
-Będziesz dziś sprzątać strych... a jutro piwnicę.
-A szkoła?
-O 16:30 przyjdzie Ariss i da Ci notatki. Potem się będziesz uczył do 20:00. Gdy Cię zawołam zejdziesz na dół na kolację.
-Będzie ktoś ze mną w domu?
-Tak. Meaki. Załatwiłem Ci wolne w podstawówce kochanie.- powiedział do żony.
-A kto mnie zastąpi? Przecież oni mają za kilka tygodni test kończący podstawówkę.
-Pani Roserse. No... Masz go nie wypuszczać z domu- ostatnie zdanie powiedział szeptem do Meaki.
-Chodź Blue.- powiedział do córki, chwycił ją za rękę i wyszedł.
Po 5 minutach Meaki spytała się syna
-Co chcesz na śniadanie?
-Jajecznicę.
-Nie ma jajek...
-To coś innego.
-Pójdziesz do sklepu.
-Ale tata zakazał.
-Ale Andree nie musi o niczym wiedzieć.
-Mamo... muszę iść do szkoły porozmawiać z dziewczynami.
-Oczywiście, że musisz. Dlatego ubierasz kurtkę i idziesz.
-Dziękuję Ci!- zawołał i przytulił mamę.
-Tylko nie wróć za późno.
-O.k.
********
-Ariss.... możesz nie wtrącać się w nie swoje sprawy?- zapytała poddenerwowana Kiara.
-Nie swoje sprawy, tak?
-Tak... Powiedz mi.... gdzie wczoraj byłaś? Czemu nie było cię w szkole?- spytała ją patrząc jej prosto w oczy.... z wyrazem twarzy godnym wściekłego gangstera.
-A co? Stęskniłaś się? Jak to powiedziałaś? Aha. Nie twoja sprawa.
-Coś ty zrobiła Markowi. Wiesz, że zrujnowałaś mu życie? Tego chciałaś?
-Ja? Nieee... Ja mu tylko pomogłam. To TY mu zrujnowałaś życie. To TWOJA wina. -wrzasnęła wskazując na mnie palcem. Do tej pory stałam cicho i przyglądałam się całej tej akcji... ale teraz czułam, że jestem coraz bardziej wściekła.
-On jest mój ty głupia dziewczyno!- "powiedziała wariatka"- te dwa słowa od razu przyszły mi do głowy i na moich ustach na chwilkę zagościł malutki uśmiech.
-Śmieszy Cię to? On jest mój i tylko mój! Zrozumiałaś?!
-On jest niczyją własnością. Nie jest mój ani twój.
-Dobre żarty! Jak mogłaś mi go zabrać z przed nosa!- chwyciła mnie za moją koszulkę i przyciągnęła mnie do siebie.
-Mówiłam, że Cię zniszczę- szepnęła mi do ucha i odrzuciła mnie najmocniej jak się da. Ja przewróciłam się, ale nic mi się nie stało. Wściekła wstałam i podeszłam do niej.
-Jesteś wredną szują, która nie potrafi uszanować drugiego człowieka- wykrzyczałam jej prosto w twarz. Na której zagościł kpiący uśmieszek.
-Tylko na tyle Cię stać?- spytała i potem.... już się nie kontrolowałam. Wymierzyłam jej siarczysty policzek. Zaskoczona Ariss chwyciła się za twarz gdzie został czerwony ślad mojej dłoni.
-Już ja Ci pokarzę !- zaczęła się do mnie zbliżać z pazurami jak kocica, ale natrafiła na przeszkodę. Tą przeszkodą był nie kto inny jak Mark w swej własnej osobie. Byłam w szoku. Ariss z resztą też. Była tak zaskoczona, że na początku nie potrafiła się wysłowić.
-Ale... Ale....Ale.... Ale jak to?! Przecież tobie nie można wychodzić z domu! Ja mam do Ciebie przyjść z lekcjami.... Co ty tu robisz?!
-A skąd to wiesz- odezwała się w końcu Kiara zaskoczona zwrotem akcji. Podeszła do mnie i chwyciła mnie za rękę.
-Zamknij się idiotko. Mark. Powiem wszystko ojcu jeśli zaraz stąd nie pójdziesz!
-Nie obrażaj moich przyjaciół.... i wiesz? Jeśli chcesz to idź do niego. Naskarż i nigdy więcej mi się nie pokazuj na oczy!
-Nie Mark. Nie chcę byś tyle cierpiał z powodu tej gówniary. Widzisz ile zła Ci zrobiła?
-Nie Ariss. To ty mi to wszystko zrobiłaś. Szczerze Cię nienawidzę. Wiesz co mam prośbę.
-Dla Ciebie wszystko skarbie.
-Odwal się ode mnie i moich przyjaciół.
-Wszystko oprócz tego. Maaaark. Też mam prośbę. Przesuń się bym mogła jej wydrapać oczy!- powiedziała i już miała go minąć kiedy wszyscy usłyszeli głos pana Lunichia. (stary sprzątacz szkoły)
-So tu sie dsieje? So to ma snasyć? Rosejść sie. Jus!
Gdy doszedł do nas ujrzał dziwną scenę. Dwie dziewczyny trzymają się za ręce, przed nimi stoi wysoki chłopak trzymający za nadgarstki wyrywającą się blondynkę.
-Panno Lars. Prose powiedsiedż so sie tu dsiało?
-Ariss wściekłą się na Olę, a Mark prubuje ją uspokoić.
-A o so sie wściekła?
-Proszę Pana ! To nie tak.!- Zawołała Ariss.
-Sicho Panno Logh.
-Nie wiadomo o co. Po prostu zaczęła krzyczeć.- dokończyła swoją opowieść Kiara.
-Sobrze Panno Logh. Pszemyslisz swoje sachowanie w godsinnej kosie po leksjach.
-Nienawidzę Cię !- powiedziała przez zęby w moją stronę i odeszła.
Po tym całym zamieszaniu byłam strasznie skołowana. Nawet nie zauważyłem kiedy Kiara sobie poszła, a Mark zaczął mnie przytulać. Ja automatycznie odwzajemniłam gest. O tak. Tego mi brakowało. Ogólnie...., to tego człowieka mi brakowało. Ale takie rzeczy wcale nie pomogą mi o nim zapomnieć. Gdy zdrowy rozsądek powrócił oderwałam się od niego i spojrzałam mu w oczy, które są na prawdę piękne. Wtym momencie mówiły wszystko. Radość, smutek, zakłopotanie i tęsknota? Chyba...
-Mark...
-Cii... powiedział kładąc mi palec na usta. Zbliżył swoją twarz do mojej tak, że dzieliły nas milimetry. Zamknęłam oczy czekając na dalszy rozwój wypadku.... ale mój głupi rozsądek jak zwykle wrócił. I uważam, że teraz mógł by nie wracać.Otworzyłam gwałtownie oczy i odskoczyłam od niego jak oparzona. Nie wierzę! Ciągle w mojej głowie były te dwa słowa. "Nie wierzę!" Prawie się pocałowaliśmy! Na szczęście nikt tego nie widział.
-Mark. Przepraszam Cię.... ale nie możemy. Nie możemy anie tego ani się przyjaźnić. Tak będzie lepiej. Przykro mi.
-Może dla mnie w pewnym sensie tak.... ale z drugiej strony.... nie.! A i dla Ciebie to też nie jest lepiej.
-Trudno. Kichać na mnie. Ty jesteś ważniejszy. Posłuchaj... Musisz teraz wracać do domu bo będziesz mieć jeszcze większe kłopoty przeze mnie. Znowu.
-Mama wie, że tu jestem.
-Ale tata nie. I lepiej by było jakby się nie dowiedział. Idź Mark.... Idź do domu.
-Ale Ola. Musisz mnie posłuchać. Możemy się przyjaźnić. Coś wymyślimy. Zobaczysz. Będzie dobrze- na te słowa zaśmiałam się.
-Oj Mark.... Trzeba żyć realiami. Jeśli będziesz w moim towarzystwie to nic nie będzie dobrze. Nie ma co się oszukiwać.
-Ale...
-Cii...- teraz ja przyłożyłam palec do jego ust. Zbliżyłam głowę do jego policzka i lekko pocałowałam.
-Wybacz...- powiedziałam ocierając pierwszą łzę. Odwróciłam się i poszłam w kierunku klasy na historię. Jednak tam nie doszłam. Po drodze wstąpiłam do toalety. Tam też zostałam na resztę lekcji. Co się ze mną dzieje? Rzeczywiście to do mnie nie pasowało.... kiedyś. A teraz? Myślę, że trochę się zmieniłam.
Do łazienki przychodziła na każdej przerwie Kiara. Raz nawet widziałam w drzwiach Ariss. Ale gdy tylko mnie ujrzała odwróciła się i wyszła z toalety pokazując mi środkowy palec na pożegnanie. Od Kiary dowiedziałam się, że Mark wrócił do domu. Ten fakt ucieszył mnie bardzo. A co ja robiłam w łazience przez 3 godziny lekcyjne? Słuchałam muzyki, poprawiałam makijaż i fryzurę, czytałam i sprzątałam w torbie. Nareszcie był na to czas. Wywaliłam wszystko na podłogę i zaczęłam sortować książki na jeną kupkę, śmieci do kosza, a inne potrzebne rzeczy na inną kupkę. Zajrzałam też do piórnika. Był tam jakiś papierek. Już miałam go wyrzucić ale pomyślałam, że zajrzę co tam pisze. Rozwinęłam go i przeczytałam "Akweny czekolady. Tim." Wtedy przypomniałam sobie o blondynie. Zapraszał mnie do hotelu jak skończę lekcje. Hmmmmm...... dlaczego nie? Tak. Pójdę do niego. No i gdy zadzwonił dzwonek ma rozszerzenia ja wzięłam kurtkę i wyszłam ze szkoły.
~*~*~*~*~*~*~
Hej!
Tak! Wyrobiłam się!
Mówiłam Klaudia że zdążę przed 14:00? ;D
Co do rozdziału.... podoba mi się. Mam nadzieje, że długość jest zadawalająca xD
Jutro wyjeżdżam na dwa tygodnie.... więc w sobote przyszłego tygodnia nie będzie rozdziału :(
Jeszcze jedna sprawa mnie trapi.........KOMENTARZE
Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie więcej niż 2:P
Pozdrawiam
Lila <3
P.S.
Rozdział dedykuję Klaudi i Black :)