poniedziałek, 27 maja 2013

9. Dobry początek dobrej znajomości - Szkoła

Gdy doszliśmy na schodach stała Ariss. Gdy nas zobaczyła nie była zbyt zadowolona. Ciekawe czemu? Weszliśmy roześmiani do szkoły i wtedy zadzwonił dzwonek. Poszłam do szafki po książki. Mieliśmy mieć teraz zoologię, a książkę do tego przedmiotu miałam akurat na górnej półce. Gdy starałam się jej dosięgnąć nagle ktoś mnie przewrócił. Była to jakaś wysoka dziewczyna. Płakała.
-Co się stało?- spytałam się. Nagle zobaczyłam, że to Ariss.
-Nic gówniaro. Odwal się.- powiedziała oschle. Pozbierała książki, które wypadły jej z rąk i odeszła. Ja chwyciłam podręcznik z zoologi i zamknęłam szafkę. Plask! No nie! zeszyt spadł mi pod szafkę. Kucnęłam i sięgnęłam ręką po zeszyt. Jednak nie napotkałam go tam. Poczułam pod ręką jakąś kartkę. Wyciągnęłam ją.  Była podpisana: Ariss. Tylko imię, ale w szkole jest tylko jedna dziewczyna o takim imieniu. Na zewnątrz były jakieś notatki z rozszerzeń. Otworzyłam kartkę i okazało się, że to już nie są notatki z lekcji. To były jakieś własne notatki o swoich planach. Wiem, że nie powinnam, ale ciekawość mnie przerosła. Zaczęłam czytać. "...Uda mi się. Zniszczę ją! Ta mała debilka odebrała mi GO! Jak ona śmiała mi zabrać M..." i więcej nie zdążyłam przeczytać, bo kartka została mi wyrwana z ręki.
-To twoje?!-Zawołała z kpiną i złością w głosie.
-Nie... ja przepraszam. Nie przeczytałam nic...
-Tsa jasne... uważaj, że ci uwierzę gówniaro mała! Spieprzaj stąd i nie wchodź mi w drogę bo Cię spiorę na kwaśne jabłko!- wrzasnęła wściekła. Ja zareagowałam natychmiast. Pobiegłam w stronę klasy. No nie! Już weszli do klasy. Spóźnienie...kolejne. Zapukałam do klasy i weszłam.
-Panno Light. Dlaczego się spóźniłaś? Siadaj!-powiedziała nie czekając na odpowiedź. Usiadłam koło Kiary.
-Co się stało?- spytała szeptem.
-Spotkałam Ariss i nie mogłam znaleźć książki.
-Co ma piernik do wiatraka?
-Później ci opowiem.-powiedziałam i wskazałam głową na Panią Kerl. Jej twarz nie wyrażała zadowolenia.
***
Podczas reszty przerw gadałam z Markiem i Kiarą pod moim ulubionym drzewem przed szkołą. 
-Co robisz dziś na rozszerzeniach?- zapytał mnie chłopak.
-Idę do domu tak jak zawsze. A co?
-Może zechciałabyś się ze mną przejść po parku?
-Nie idziesz na rozszerzenia?
-Jakoś nie mam ochoty. Towarzyszenie tobie w drodze do domu jest na 100% ciekawsze.-Powiedział i puścił mi oczko. Zaczerwieniłam się i odwróciłam głowę.-Będę czekać w parku.
Dowiedziałam się o wielu rzeczach np: Jego ulubionym kolorem jest zielony i brązowy, ulubionym owocem jest jabłko, które codziennie bierze sobie na lunch. Znalazłam również kolejną osobę, która nie lubi Ariss. Przyznam, że bardzo miło mi się rozmawia z Markiem. Lekcje bardzo mi się dzisiaj dłużyły. Nie rozumiałam o co chodziło Ariss. Przez cały dzień nie mogłam się również doczekać się spaceru z Markiem. Ten chłopak w pewien sposób intrygował mnie. Gdy jestem w jego obecności dziwnie się czuję. Nie potrafię tego opisać, ale to jest takie niesamowite! 
Nareszcie rozpoczęły się rozszerzenia. Pożegnałam się z Kiarą i poszłam do parku. Szłam i szłam. Szukałam go wszędzie ale nie mogłam go znaleźć. Zniknął. Nie przyszedł, albo go wyprzedziłam? Nie wiem. Poczekam na niego pod drzewem.
***
Chwilę wcześniej w parku na ławce siedział sobie Mark z różą w ręku. Czekał na Olę. Niestety nie doczekał się na nią tylko na kogoś innego. Gdy tak sobie siedział i myślał kiedy Ola przyjdzie ktoś zaszedł go od tyłu i zasłonił mu oczy. W głowie chłopaka pojawiła się myśl: "Zgadnij kto to?" Chłopak odskoczył jak oparzony.
-Ariss! Co ty tu robisz? Nie jesteś na lekcjach?
-To samo pytanie mogłabym zadać tobie.-zaśmiała się- ta róża dla mnie? O jak słodko! Dziękuje! Nie trzeba było. Dzięki w ogóle, że na mnie poczekałeś.-znowu się zaśmiała.
-Śledzisz mnie?
-Można powiedzieć, że obserwuję bo mi na tobie zależy słonko- uśmiechnęła się i usiadła koło niego. Chłopak odsunął się. Prawie spadł z ławki.
-Że co? Zależy? Co masz na myśli używając słowa "zależy"?
-No przestań udawać, że nie wiesz o co chodzi.-Powiedziała przysuwając się jeszcze bardziej.
-Nie udaję.
-Trudno. To nie jest ważne. Nie taki cel jest tej rozmowy.
-Co? Nie rozumiem o co ci chodzi. Jeżeli masz mi coś do powiedzenia to się streszczaj bo tak się składa, że tu na kogoś właśnie czekam.
-Oooo! Właśnie o tej osobie, na którą czekasz mam ochotę porozmawiać.
-Skąd wiesz na kogo czekam?
-To można wyczytać z twoich oczu Mark. Jesteś jak otwarta księga. Czytam wszystko. Dobrze wiem, że czekasz tu na te dziwadło. Zastanawiam się tylko" Dlaczego?" Odpowiedz mi szczerze na pytanie: Od kiedy gadasz z odmieńcem? Przecież to stworzenie nie zasługuje na ani chwilę rozmowy z takim kimś jak ty.
-Nie obrażaj jej! I w ogóle... co cię to obchodzi z kim gadam? Mogę rozmawiać z kim chce!
-Mark! Kochanie! Ja się o Ciebie martwię! Wiesz, że to niebezpieczne rozmawiać z kimś tak nisko położonym jak dziwadło. 
-Przestań! Jesteś beznadziejna! 
-O! Dziękuję za komplement. Ciekawa jestem co by powiedział twój tata na to powiedział.- uśmiechnęła się. Wiedziała, że na pewno by się nie ucieszył z tego powodu. 
-On o tym nie musi wiedzieć.  Lepiej by było jak by tak zostało-tu popatrzył się znaczącym wzrokiem na blondynkę.
-A co by się stało jak by się dowiedział?
-Ariss. Przestań! Nie przeginaj struny. 
-Ale tak będzie lepiej dal Ciebie! Tak będzie lepiej dla nas!
-Jakich nas? Nie ma nas! Jest ty i jest Ja! Zrozum to!
-Kochanie przestań tak mówić bo się zaraz popłaczę!
-Co ja ci takiego zrobiłem, że chcesz mi zniszczyć życie towarzyskie!?
-Zdradzasz mnie z głupią dziewczyną!
-Kobieto!-zawołał mocno wnerwiony Mark- Ja z tobą nigdy nie byłem, nie jestem i nie zamierzam być! Nie potrafisz tego zrozumieć? Jak mam cię zdradzać? To nie ma sensu! 
-Kochanie! Co ty pleciesz? Uderzyłeś się w głowę? A co do tego sensu to nic w życiu nie ma sensu.-uśmiechnęła się najspokojniej jak potrafiła choć nerwy już jej zaczęły puszczać.
-Nie mów tak do mnie!
-Jak?
-Kochanie!
-Czemu? Wolisz Kotku?
-Ariss! Czy ty jesteś jakaś nienormalna? O co Ci chodzi kurwa!
-Przestań się z nią zadawać! Ta pokraka nie jest Ciebie warta! Jak zerwiesz z nią kontakt to ojciec o niczym się nie dowie- wrzasnęła dziewczyna. Ludzie, którzy przechodzili obok zatrzymali się by zobaczyć co się dzieje. 
-Chyba śnisz! Nie zaszantażujesz mnie!
-Dlaczego Ci tak na niej do cholery jasnej zależy kurwa no?! To zwykły dziwak! Podoba ci się? To masz kiepski gust!
-Odwal się ode mnie!
-Czyli trafiłam w czuły punkt? Zerwij z nią kontakt i bądź ze mną! Jestem lepsza! Co ma ona czego ja nie mam! Ona ma nic a ja mam wszystko! Patrz! Bycie ze mną na pewno ci się spodoba!- wrzasnęła  i wpiła się w wargi Marka. On gwałtownie odepchnął ją.
-Jak śmiesz! 
-Jeśli nie zerwiesz z nią kontaktu to gwarantuję, że już wkrótce cała szkoła się dowie, że Mark Dov kocha się w Oli Light. A twój tatuś zgotuje ci piekło w domu, bo dowie się pierwszy ze wszystkich!-po policzkach dziewczyny zaczęły cieknąć łzy.
-Jesteś beznadziejna! Oooo... Już wiem co Cię gryzie! Że nie chcę Ciebie! Że wolę zwykłą, skromną i miłą Olusię-tu celowo użył zdrobnienia by jeszcze bardziej wkurzyć blondynę- Wiesz co? Rób co chcesz! Nie przestanę rozmawiać z dziewczyną, która mi się podoba tylko dal tego, że jakaś niedorozwinięta gówniara mnie szantażuje!
-O.k. Nie ma sprawy!- zaszlochała Ariss- szykuj się bo Ja tak łatwo się nie poddaję! Jeszcze kiedyś będziesz ze mną! Zobaczysz!
-Po moim trupie!-zawołał za znikającą w krzakach szlochającą dziewczyną.
Zdenerwowany Mark wstał  poszedł do domu zapominając o spotkaniu z Olą.
***
Szłam i myślałam. Dlaczego Mark tak nagle zaczął za mną gadać? Przecież to niesie za sobą mnóstwo kłopotów. Wyczuwam, że za niedługo wydarzy się coś niedobrego. Mark jest przystojny. Oj! i to bardzo! I jak się do mnie uśmiecha to... Jej! Gdy stałam tak przy nim dziś na przerwie to miałam wielką ochotę pocałować jego piękne usta! Tak sobie rozmyślając doszłam do jeziora. Stanęłam na brzegu i w błękitnej tafli wody ujrzałam całkiem ładną dziewczynę. Przez moją głowę przeszła myśl, że Mark próbuje się do mnie   zbliżyć i wykorzystać. Po moich plecach przeszedł niemiły dreszcz. Od razu wyrzuciłam tą myśl z głowy. Czyli mu tak bardzo jeszcze nie ufałam. No przecież znamy się kilka dni. Ale jak tak sobie pomyślę, to cieszę się, że nareszcie nadeszła jakaś miła zmiana. Usiadłam pod wierzbą, wyciągnęłam słuchawki i włączyłam muzykę na cały regulator. Spojrzałam na jezioro i ujrzałam piękne łabędzie. Pomyślałam,że w tym momencie przerodziłam się ze smutnego kaczątka w pięknego i radosnego łabędzia. Tak jak w bajce o brzydkim kaczątku. To, że Mark zaczął za mną gadać to wielkie szczęście. I chyba zaczyna mi się podobać. NIE! Co ja w ogóle sobie wyobrażam! Nie.... mi na kimś kogo znam kilka dni nie może zależeć...Chociaż...
***
Ale on jest wkurwiający! I to niby ja taka jestem? Spoko. Chcesz kłopotów? Proszę bardzo! Ja się staram i w ogóle...-szlochała Ariss.- A ty wybierasz tą pokrakę!? Nienawidzę cię za to ale i równocześnie kocham. To jest bez sensu!-wtedy przypomniały się jej słowa Marka "Ja z tobą nigdy nie byłem, nie jestem i nie zamierzam być! Nie potrafisz tego zrozumieć? Jak mam cię zdradzać? To nie ma sensu!"-tak... życie nie ma sensu. Wiem jedno. W życiu są cele, o które trzeba walczyć.- Ariss stanęła na środku chodnika. 
-NIE!-wrzasnęła na całe gardło.
-Opanuj się!
-Spierdalaj!-odpowiedziała nieznajomemu i pobiegła do domu.

czwartek, 23 maja 2013

Postanowione :)


Postanowiłam, że jednak dodam rozdział... na niektóre rzeczy nie mamy wpływu co nie? :) Trudno, stało się, ale trzeba żyć dalej :)
Pozdrawiam
Lila ;)

wtorek, 21 maja 2013

Przepraszam :'(

Witajcie!
Przepraszam was bardzo, ale z powodów osobistych nie będę w stanie dodać nowego rozdziału w ten piątek.... i myślę, że w przyszłym tygodniu notka też się nie pojawi :(
PRZEPRASZAM WAS BARDZO :(
Nie jestem w stanie
Mam nadzieję, że do napisania za 2 tygodnie
Pozdrawiam
Smutna Lila :'(

piątek, 17 maja 2013

8. Dobry początek dobrej znajomości - Poranek

Nie dość, że w nocy nie mogłam zasnąć to rano obudziłam się o 6:11. Nie byłam śpiąca więc wstałam i zaczęłam się przygotowywać do szkoły. Spojrzałam na plan lekcji. Nie mamy dziś dużo zajęć. Roślinologia, Astronomia, Sztuka, Język, Stylizacja (myślę, że jest ona całkowicie zbędna) i rozszerzenia, na które nie chodzę. Podeszłam do szafy i wybrałam sweter w paski i dżinsy. Weszłam do łazienki i znalazłam przy lustrze czarną materiałową opaskę. Założyłam ja i umyłam zęby. Zajrzałam do sypialni mamy. Jeszcze słodko spała więc nie zamierzałam jej budzić. Wyszłam na dwór i pobiegłam na łąkę. Słońce niedawno wstało, dlatego niebo było w różnych odcieniach błękitu i różu. Usiadłam na trawie przy lasku brzozowym i rozkoszowałam się zapachem porannego powietrza. Nagle ktoś zawołał:
-Ola!- rozejrzałam się dookoła i nic. Nikogo nie było. Dziwne. Tylko Sisi i Ro biegli w moją stronę. Na pewno mi się przesłyszało. Chyba, że to mama mnie wołała na śniadanie. Pobiegłam do domu. Tam Ziree już krzątała się po kuchni pełna pozytywnej energii i zapału do pracy.
-Dzień dobry Oluś! Byłaś na łące?
-Tak.
-Właśnie czuję. Przyniosłaś ze sobą zapach wiatru i polnych kwiatów- zaśmiała się.
-Wołałaś mnie?- zapytałam z nadzieją w głosie.
-Nie, a co?- zdziwiła się.
-A...nic- czyli jednak się przesłyszałam.
Na śniadanie zjadłam naleśniki z truskawkami i bitą śmietaną. Gdy skończyłam jeść i posprzątałam po sobie okazało się, że mam jeszcze trochę czasu przed wyjściem do szkoły. Poszłam znowu na łąkę na te samo miejsce. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam muzykę na fulla. I tak słuchałam i słuchałam i słuchałam dopóki Ro nie trącił mnie swoim zimnym noskiem. Spojrzałam w stronę domu. Tam stała Ziree i pokazywała mi na rękę. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że zaraz znowu się spóźnię na lekcje.Pobiegłam w jej stronę ucałowałam i pożegnałam się. Następnie pobiegłam pod dom Kiary. Tam właśnie spotkałam Marka rozmawiającego z moją przyjaciółką. Na początku stanęłam jak wryta, ale później odzyskałam odwagę i podeszłam do nich.
-Hej wszystkim :)
-Cześć Ola!- zawołała Kiara i przytuliła mnie na powitanie.
-Witaj- przywitał się Mark i puścił mi oczko. Znowu zarumieniłam się.
-Idziemy do szkoły?- zapytałam się patrząc na zegarek.
-O nie! zaraz się spóźnimy!-zawołała Kiara i chwyciła nas za ręce. My natomiast zaśmialiśmy się i poszliśmy razem dość szybkim tempem do szkoły.
~*~*~*~*~*~
Cześć!
W sumie jest już piątek ;)
Przepraszam, że rozdział taki krótki ale jakoś nie miałam pomysłu na coś więcej.
Dziękuję bardzo za ponad 1000 wejść! <3
Proszę o komentarze (jak zwykle)
Dziękuje każdemu z osobna za każde miłe słowo i opinię :)
Mam nadzieję, że wam się podoba :)
Pozdrawiam i do napisania
Wasza 
Lila <3

środa, 8 maja 2013

7. Dzień pełen zmian - Wieczór pełen myśli

Nie musiałam długo czekać. Ziree rzeczywiście wcześniej wróciła. Zrobiła pyszną obiadokolację i zawołała mnie na dół. Siadłam przy stole i zaczęłam bawić liściem sałaty. Moje myśli były bardzo daleko ode mnie. Mama chyba to zauważyła, bo ciągle się na mnie gapiła. W końcu przerwała tą idiotyczną ciszę:
-Ola? Coś się stało? Czemu nie jesz.- zaniepokoiła się.
-Co?... Przepraszam. Zamyśliłam się. 
-A nad czym, jeśli mogę wiedzieć?
-A tam... takie sobie o szkole... nie ważne- próbowałam przekonać mamę do tego co powiedziałam moim sztucznym i wymuszonym uśmiechem jednak coś mi nie wychodziło. Odwróciłam się w stronę okna, że niby coś odwróciło moją uwagę le tak naprawdę to chciałam jak najszybciej ściągnąć tę cholerną maskę z twarzy. Tak na prawdę nie wiem czemu nie byłam szczęśliwa. Czułam się tak jakby mi czegoś brakowało... chyba bardziej kogoś, ale to nie ważne.
-Jak zjesz to weź sobie z piekarnika babeczkę z jagodami.
-O! Moje ulubione. Dziękuję.- Powiedziałam z udawanym entuzjazmem i podeszłam do piekarnika. Wzięłam sobie 2 babeczki (drugą na później) i poszłam do swojego pokoju. Potem przypomniałam sobie, że w ogóle nie ruszyłam kolacji... teraz to mama na pewno zacznie się mnie wypytywać co się stało. Gdy weszłam do pokoju od razu rzuciłam się na łóżko. Babeczki wyleciały mi z rąk i leżały na ziemi. Podeszłą do mnie Sisi i zaczęła zjadać moje babeczki. Nawet nie chciało mi się wstać i kazać jej przestać. "A niech sobie je. I tak nie miałam ochoty ich zjadać"-pomyślałam i dalej leżałam na łóżku.Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o chłopaku, który mnie dziś uratował. Zastanawiałam się DLACZEGO? Dlaczego zaczął ze mną gadać? Dla ludzi wysoko położonych w randze jest to niebezpieczne, a on się do takich ludzi zalicza. Tłumaczy to, że gada ze mną bo będzie ze mną siedzieć, ale na tym powinno się zakończyć. Ktoś inny zapewne by siedział daleko ode mnie i w ogóle się nie odzywał. Mark jednak podszedł do mnie z uśmiechem i ODPROWADZIŁ MNIE DO DOMU? Jeszcze ten komplement na końcu... "Masz piękne oczy" kompletnie mnie zatkało. Zauważyłam również że dziwnie się zachowuję w jego towarzystwie. Nie dość, że ciągle się czerwienię to jeszcze jak się zbliża do mnie moje serce zaczyna wariować! To jest chore. W mojej głowie pojawiły się myśli: Może się zakochałaś? Może Mark ci się podoba? Nie miałam pojęcia co o tym myśleć. Nigdy wcześniej się nie zakochałam i nigdy nie rozmawiałam z nikim o miłości... Więc nie wiem jak to jest. Muszę kiedyś porozmawiać na ten temat z Kiarą, a może później z Ziree. W końcu ona jest moją mamą i powinna coś wiedzieć. Powinna wiedzieć ale w odpowiednim czasie. Nawiązując do Ziree ... Ktoś właśnie zapukał do pokoju. Drzwi uchyliły się i pojawiła się w nich moja mama. 
-Oluś? 
-Tak?-podniosłam szybko się z łóżka i schowałam pod nim resztki z babeczek.
-Nie zapomnij nakarmić szczeniaki. 
-O.k. Gdzie jest karma?
-Zaraz przyniosę.- i wyszła. Spojrzałam za okno. Było całkiem ciemno. " Która godzina?" Pomyślałam. Spojrzałam na zegarek. Okazało się, że chyba przysnęłam myśląc bo była 23:45. Do pokoju weszła Ziree.
-Proszę.-podała mi worek z karmą. Zauważyłam również, że chciała mnie dotknąć i spojrzeć w moje myśli i wspomnienia. odskoczyłam od niej jak oparzona i worek z karmą upadł na ziemię. Jako, że woreczek był bardzo słaby rozwalił się i po całej podłodze rozsypały się chrupki. Sisi i Ro skwitowali to głośnym szczeknięciem, a mama zdziwiona spytała się:
-Co ty wyprawiasz?
-Nie wiem....yyy... chyba zobaczyłam pająka-wymyśliłam na poczekaniu.
-Masz to wszystko posprzątać. Ja tam żadnego pająka nie widziałam. 
-A ja widziałam...- odpowiedziałam naburmuszona.
-Widać, że jesteś zmęczona... jak posprzątasz szybko połóż się spać. Dobranoc
-Kolorowych snów.
-Szufelka i zmiotka są w kuchni pod zlewem.
-ok.-Powiedziałam i zeszłam na dół. Było ciemno więc nic nie widziałam. zapaliłam światło i na stole zobaczyłam nie posprzątaną kolację. Mój talerz jak stał tak stoi. Jedyne co się zmieniło to to, że na stole leżała ramka ze zdjęciem mojego taty gdy był młody i cała mokra chusteczka. Domyśliłam się, że mama znowu miała wieczór smutków. Czasem jej się zdarza taki dzień, że ma dola i wspomina tatę. Wtedy dużo płacze, a ja pocieszam. Niekiedy również stara się to ukrywać. Tak więc, że nie byłam śpiąca po cichu, żeby nie obudzić mamy posprzątałam w kuchni, a potem w pokoju. Poszłam wykonać wieczorną toaletę i ubrałam moją ulubioną piżamkę- białą w serduszka. Poszłam do pokoju. Zgasiłam światło i położyłam się do łóżka. Jednak nie dane mi było spać. W głowie miałam znowu wiele myśli. Ciągle wierciłam się na łóżku i myślałam. Nawet nie wiedziałam kiedy minęło tyle godzin. Gdy spojrzałam na zegarek była 2:34. Ja myślałam, że dopiero będzie 00:15. Wstałam i poszłam do kuchni. Napiłam się wody i wróciłam do łóżka. Położyłam się i zaczęłam liczyć owce. Gdy doszłam do 200 pierwszy raz ziewnęłam. Sukces!Więc liczyłam od nowa i nie wiem kiedy zasnęłam...
*****
W tym samym czasie, gdy Ola liczyła baranki Mark również nie mógł zasnąć. Myślał o tym, czy dobrze zrobił. Na pewno musi o tym kiedyś powiedzieć ojcu, bo jak się dowie od kogoś innego, że spotyka się (dopiero ma taki zamiar, ale nie wie czy mu się uda kiedykolwiek z nią umówić) z Olą to na 100% go zabije. Myślał również o samej dziewczynie. O jej pięknych włosach, idealnych kształtach i hipnotyzujących oczach.  Mark leżał rozmarzony na łóżku i nie wiadomo kiedy wpadł w sidła morfeusza.
~*~*~*~*~*~*~

Hejo ludzie! 
Wstawiłam notkę dzisiaj ze względu na to, że w piątek wyjeżdżam z kraju na 3 dni.
Co do rozdziału... średnio mi się podoba, ale tak już jest.
Mam plan i się go trzymam. 
Miały być przemyślenia to są :)
Dziękuje wszystkim za komentarze!
Dobra... nie przynudzam xD
Do napisania myślę planowo w przyszłym tygodniu w piątek :)
Pozdrawiam
Lila <3

piątek, 3 maja 2013

6. Dzień pełen zmian - Feralna przerwa i ekscytujący lunch

Podeszła do mnie grupka chłopaków z 4 poziomu. Wtedy od razu wiedziałam, że kłopoty są nieuniknione.
-Hej odmieniec! Chcesz zobaczyć jak na rozszerzeniach podszkoliłem swoje napięcie? Buahahahahahah- powiedział jeden z nich. i chwycił mnie. Ja się nawet nie wyrywałam bo wiedziałam, że to nic nie da. Raz na jakiś czas przeżywam takie właśnie ataki. Czasem mi złamią nogę albo rękę... Zaczęli mnę szarpać i popychać. W ten sposób znaleźliśmy się za szkołą.Byłam już cała poobijana.
-To co? Chcesz poznać bliżej moją moc?- Zaszydził ten co potrafi razić prądem i po chwili poczułam straszny ból w ręce. Wstrząsnęły mną deszcze i osunęłam się na ziemię. W duchu modliłam się o to by przestali, albo żebym już zemdlała. Jak mdleje to tak bardzo nie boli. Byłam na skraju wytrzymałości, ale usłyszałam jak inny woła do mnie:
-Ja i bez rozszerzeń mam super siłę!- Wtedy się przeraziłam i z mojego gardła wydobył się pisk
-AAAAAaaaaaaaa!- oni tylko się roześmiali i jeden z nich kopnął mnie z całych sił w brzuch. Poczułam ostatni raz ból i zemdlałam.W sumie z jednej strony cieszyłam się,że już zemdlałam, ale z drugiej... byłam sparaliżowana strachem, bo znowu mi coś zrobią okropnego! A moje wołania i piski jak zwykle nie będą brane pod uwagę, bo poco pomagać ,,innej".
*****
-AAAAAaaaaaaaa!-Mark usłyszał jakiś przestraszony głos. Nie musiał się długo zastanawiać. Od razu poznał do kogo należy. Pobiegł za szkołę najszybciej jak się da. Gdy dobiegł zobaczył przerażoną blondynkę leżącą na ziemi. Dookoła niej stali chłopaki z 4 poziomu. Jeden z nich właśnie kopał ją w brzuch. To było okropne. Mark kompletnie nie wiedział jak ich powstrzymać. Wpadło mu coś do głowy:
-Hej! Chłopaki! Zelda tu idzie(nauczycielka WF-u)-zawołał brunet. Grupka osiłków uciekła z placu zostawiając Olę samą. Mark podszedł do Niej i delikatnie podniósł. Zaniósł ją do pani pielęgniarki-pani Ros. Ola była nieprzytomna i poobijana.
-Ttttttttrrrrrrrrrrrrrrrrrrr- dźwięk dzwonka oznajmił kolejny raz koniec przerwy. Mark zmuszony przez panią Ros poszedł na tajniki naszego umysłu.
*****
Obudziłam się w gabinecie pani Ros. Dziwne bo zawsze budzę się sama na placu za szkołą. Poruszałam rękami. Nic. Nogami... Nic. Nie miałam nic złamane. Kolejny cud. Z tego co pamiętam porazili mnie prądem w rękę, upadając walnęłam się w głowę, a potem kopnęli mnie w brzuch... i tyle. Tylko to mnie bolało. Tak jakby po tym jak zemdlałam nic mi nie zrobili. Takie wyjaśnienie jest nierealne! Skołowana spytałam się:
-Jak ja się tu znalazłam?
-O już się obudziłaś?-pokiwałam głową- przyniósł Cię tu jakiś chłopak z twojego poziomu.Bardzo chciał tu zostać aż się obudzisz, ale kazałam mu iść na lekcje. Zaraz zadzwoni dzwonek i na pewno tu przyjdzie.-byłam zaskoczona. Kolejny cud. Jakiś chłopak z mojego poziomu uratował mnie od złamania nogi lub ręki.
-Jak miał na imię?
-Ma...ck, Ma...rkus, Ma...rk, Ma...rey...Nie wiem, nie pamiętam.
-Ale coś na Ma?- spytałam się bardziej trzeźwo. Pielęgniarka kiwnęła głową. Do mojego umysłu zaczynało docierać, kto uratował mnie od chłopaków z 4 poziomu. To Mark! Mój nowy kolega z ławki na mocoznastwie, z którym będę siedzieć nie wiadomo ile! Super! Muszę mu podziękować! Czyli wtedy po lekcji na prawdę nie chciał mnie obrażać! Wtedy mu nie wierzyłam. Czyli Mark mnie lubi? Czy to możliwe? Jeżeli tak to znalazłam 2 osobę, która mnie lubi!  Jakie to wspaniałe uczucie.
Rozległ się dzwonek na lunch. Przypomniałam sobie propozycje Marka o wspólnym lunchu... Ciekawe czy dalej chce ze mną go zjeść...
-OLA! Znowu? Co cię boli? Przepraszam,że Cię zostawiłam.- Przybiegła do mnie Kiara i od razu zaczęła się o wszystko wypytywać. Jest taka troskliwa i kochana. Kiedyś gdy ataki stały się czymś stałym powiedziałam jej, że jak nie ma mnie na lekcji to znaczy, że jestem u Pani Ros. 
-Chodź Ola! Musisz mi wszystko powiedzieć podczas lunchu.
-Ale czekaj...-nie zdążyłam dokończyć bo porwała mnie i wyprowadziła z gabinetu pielęgniarki
*****
Dzwonek był zbawieniem dla pewnego bruneta. Przez całą lekcję martwił się o Olę. Po skończonych zajęciach Mark pobiegł do gabinetu Pani Ros. Zastał tam nie miłą niespodziankę. Blondynki już tam nie było. Z wyjaśnień pielęgniarki wynika, że została "porwana" przez przyjaciółkę na lunch. Mark postanowił też tam się udać.
*****
Siadłyśmy z Kiarą przy naszym stałym stoliku. Opowiedziałam jej dokładnie o tym co się wydarzyło od momentu, w którym mnie opuściła. Oczywiście zaczęła się obwiniać, że gdyby nie poszła to by się nic złego nie stało. Próbowałam jej to wybić z głowy. Po jakimś czasie nasza rozmowa przeszła na tor pt: "Mark"
-Wiesz jaka ta Ariss jest okropna?! Próbuję się skupić na lekcji, a Ona wkłada mi w głowę myśli jaka ona jest biedna, że nie siedzi z Markiem. Obserwowałam ją kiedyś i zauważyłam, że ona się zaleca i w ogóle, a on ją zbywa. Chyba po prostu nie jest nią zainteresowany. Dobra... koniec mojej gadaniny! Opowiadaj jak Ci się z nim siedzi?- spytała się. Była taka wesoła. Zawsze. Mi jednak dobry humor przyjaciółki się nie udzielił. Ciekawa byłam gdzie jest ten przystojny, zielonooki brunet. Chciałam mu bardzo podziękować.
-Co mówiłaś?
-Jak ci się z nim siedzi? Ty mnie  w ogóle słuchasz?
-Tak, tak. Jak mi się z nim siedzi? hmmm... dobrze. Jest całkiem miły.-odpowiedziałam bez entuzjazmu. 
-Całkiem miły? Kobieto! On cię uratował!...- Kiara coś tam jeszcze mówiła ale nie wiem co bo jej nie słuchałam. Byłam zajęta. Rozglądałam się po stołówce niby od niechcenia, lecz tak na prawdę szukałam wzrokiem Marka. Ciekawe czy pamięta o propozycji o wspólnym lunchu. Zaraz, zaraz... Co mnie obchodzi czy pamięta... co się ze mną dzieje. Zachowuję się tak jakby mi zależało na tym wspólnym lunchu.
-Ola-potrząsnęła mną Kiara-jeżeli szukasz tego bruneta to popatrz za siebie. Właśnie bierze jedzenie i ... jejku! On do nas idzie- zaświergotała podekscytowana Kiara. Za to ją kocham. Zawsze tryska pozytywną energią. Ale... przecież ...kurde on na prawdę do nas idzie. Jego ruchy, uśmiech, włosy...oczy.Na nich zatrzymałam się dłużej. Są takie piękne. Po chwili skapłam się, że gapię się na niego  tak jakbym zobaczyła ufo. Odwróciłam się speszona. i zarumieniłam się. Na szczęście Kiara tego nie zauważyła. 
*****
Na stołówkę wszedł przystojny brunet. Wziął tace i nakładał sobie jedzenie. Zaczął słuchać.,,Wiesz jaka ta Ariss jest okropna?!" ,,Znalazłem"-pomyślał Mark i mimowolnie się uśmiechnął. Patrzył się akurat w stronę stolika jakichś dziewczyn z 2 poziomu i jedna z nich myślała, że uśmiechnął się do niej więc mu pomachała. Mark pokręcił głową  i zaśmiał się bezgłośnie.Gdy skoczył nakładać sobie jedzenie poszedł w stronę, z której słyszał głos Kiary. Zobaczył ją. Rozglądała się po sali. Po pewnym czasie zauważyła go. Mark uśmiechnął się uwodzicielsko do niej i poszedł prosto w jej stronę. Na policzkach dziewczyny pojawiły się urocze rumieńce więc odwróciła głowę. Jednak nie udało jej się ukryć ich przed nim.
-Hej dziewczyny! Ola pamiętasz moją propozycję? 
*****
Kiara popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem ,,O jaką propozycje mu chodzi?" 
-Tak!-wrzasnęłam- Znaczy tak. Siadaj. Kiara to jest Mark. Mark to jest Kiara moja przyjaciółka.
-Hej Mark! Miło mi Cię poznać.
-Witaj. Mi również. 
Jeszcze chwilę temu bardzo chciałam by koło mnie usiadł i pogadał, a teraz nie potrafiłam nic powiedzieć. 
-Eee... Mark-Jak dziwnie mi się wypowiada jego imię! To jest takie dziwne uczucie... jakby coś działo się w moim brzuchu-dzięki za uratowanie. Gdyby nie ty miałabym na pewno coś złamane, a to strasznie boli.-uśmiechnęłam się krzywo do niego. On odwzajemnił uśmiech.
-Nie ma sprawy. Gdyby nie mój super słuch to bym Cię nie usłyszał.-Popatrzyłam na niego i to był błąd bo On ma takie nieziemskie oczy. Kompletnie nie wiedziałam gdzie się patrzeć więc spuściłam głowę  w dół i patrzyłam się w ziemię. Niesforne włosy zsunęły mi się na twarz.Mark wziął ręką odgarnął mi je za uszy. Gdy dotknął mojego policzka miły dreszcz przeszedł po moim ciele. To było dziwne. Kiara widząc, że jestem cała czerwona wkroczyła do akcji. Zaczęła z nim gadać. Wtedy ja doprowadziłam się do porządku, ochłonęłam, napiłam się wody i włączyłam się do rozmowy.
~~~~~~~~
Po lunchu wszyscy w trójkę nie mieliśmy już lekcji. Ja z Kiarą postanowiłyśmy, że wrócimy do domu.
-Mogę iść z wami?-Spytał się Mark.
-Jak dla mnie spoko. Co o tym myślisz Ola?
-No... O.k. To chodźmy.
Szliśmy razem i gadaliśmy o szkole, i innych błahostkach. Śmialiśmy się jak trzech dobrych znajomych. Kiara chyba polubiła tego bruneta. Ja z resztą też. Może trochę za mocno jak na pierwszy dzień znajomości, ale co ja mam poradzić.On jest taki miły, uprzejmy i przystojny...
Przez cały powrót do domu czułam na sobie jego spojrzenie... Zaraz, zaraz... Mam! Rozwiązałam zagadkę (chyba) tajemniczego spojrzenia z wczoraj! To On! Albo nie? Nie wiem... hahahah. Doszliśmy do domu Kiary.
-Hejka! Do zobaczenia jutro w szkole.-pożegnała się z nami Kiara.
-Hej! Do jutra- zawołałam.
-Cześć!-powiedział Mark. Brunetka pomachała nam i weszła do swojego domu. Dalszą drogę przebyliśmy razem gadając. Nie była to jakaś rozbudowana rozmowa bo ciągle byłam onieśmielona jego towarzystwem. W końcu skończyły nam się pomysły na rozmowę więc nastała cisza. Jednak ona mi nie przeszkadzała. Podobno tylko z dobrym przyjacielem da się pomilczeć i nie być skrępowanym. Gdy dochodziliśmy do mojego domu zrobiłam się spięta. Co jeśli on zamierza mnie odprowadzić pod sam dom? Ziree od razu by się wypytywała kto to? i dlaczego przyszedł mnie odprowadzić? i czy może mi się podoba? Nienawidzę takich pytań. Jestem osobą skrytą i nie lubię rozmawiać o swoich uczuciach jeżeli ktoś mnie o nie wypytuje. Wole sama zacząć temat i sama opowiadać. No więc zaciekawiłam się gdzie On mieszka.
-Gdzie mieszkasz?- spytałam.
-Skrzyżowanie temu powinienem skręcić w prawo i iść prosto. Ogrodowa 15- powiedział i puścił mi oczko. Ja odwróciłam się do tyłu. Kurde! Przecież to jest kawałek drogi! Zaśmiałam się
-To czemu ze mną idziesz?
-Bo chcę cię odprowadzić pod sam dom. Nie mogę dopuścić by coś się złego stało takiej pięknej pannie jak ty- i ukłonił się teatralnie. Znowu mnie rozbawił.-patrząc na dzisiejsze wydarzenia jestem zmuszony odprowadzić Cię pod drzwi.
-A ten mus nie jest dla Ciebie przykrym obowiązkiem?
-W żadnym wypadku.
-A skąd wiesz,że chcę, żebyś mnie odprowadzał?
-A nie chcesz?
-Hmmmmm.....
-Czyli chcesz?
-Fajnie jest iść z kimś. Nie lubię chodzić sama bo boję się samotności- kurde... czemu ja mu to powiedziałam? O tym wie tylko Kiara... no i teraz jeszcze Mark.
-No to jestem do usług wasza królewska mość- i znowu się ukłonił. Podałam mu rękę i razem szliśmy i śmialiśmy się. Wyglądało to komicznie, a moja nieśmiałość i onieśmielenie kompletnie wyparowało. Gdy doszliśmy do mojego domu staliśmy pod bramką i gadaliśmy chyba przez 15 minut. Nagle tak jakoś znalazły się tematy do rozmowy.
-Muszę już iść.-powiedział Mark. Zrobiło mi się przykro bo bardzo miło mi się z nim spędza czas. Znowu nastała cisza. Staliśmy tak naprzeciwko siebie i patrzyliśmy się na siebie. Jakie ON MA PIĘKNE OCZY! No ale przecież skoro musi iść to musimy się pożegnać, a nie stać i się gapić, tylko nie do końca wiem jak to zrobić. Czy po prostu powiedzieć hej i się rozejść, czy znowu się powygłupiać. Gdy tak się zastanawiałam opuściłam głowę i patrzyłam na ziemię. Po chwili jednak Mark delikatnie podniósł ręką moją brodę tak by nasze oczy patrzyły na jego. Okazało się, ze wtedy gdy nie patrzyłam On zbliżył się do mnie i byliśmy bardzo blisko siebie. Chyba trochę za blisko. Z zamyślenia wyrwała mnie jego miękki głos:
-Masz piękne oczy- powiedział i delikatnie objął mnie ramieniem. Po moim ciele przebiegło stado przyjemnych dreszczów. Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam Marka już przy mnie nie było. Widziałam go tam w oddali jak idzie sobie do domu. Gapiłam się i gapiłam gdy nagle mnie olśniło. Już prawie go nie było widać, ale jednak zawołałam. A nóż widelec mnie usłyszy:
-MARK!-odwrócił się. Czyli słyszy.-Do zobaczenia jutro!- wrzasnęłam najgłośniej jak potrafię. Pomachał mi na pożegnanie i skręcił w swoją ulicę. Gdy już go nie było stałam jeszcze w tym samym miejscu gdzie mnie zostawił przez 5 minut. Byłam w szoku. Po raz pierwszy usłyszałam komplement od płci przeciwnej. Z tego stanu wyrwała mnie myśl:"Co jeżeli Ziree wszystko widziała?" Chwiejnym krokiem podeszłam do drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem i ze strachem czekałam na to co mi mama powie. Jednak się nie doczekałam. Nikt mi nie otwierał. Słyszałam jedynie ciche szczekanie szczeniaków. Wyjęłam klucze z torby i otworzyłam drzwi. Od razu poszłam do lodówki gdzie mama ma wywieszony grafik pracy. Gdy przeczytałam plan na wtorek podskoczyłam z radości. Ziree nie ma w domu bo ma pracę do wieczora! Czyli o niczym się nie dowie! O jak dobrze! Chyba, że mnie dotknie. Nie! Jeżeli będę chciała jej o tym powiedzieć to powiem, tylko, że w odpowiednim czasie. Na razie muszę unikać kontaktu dotykowego z Ziree jak ognia. Ciekawe kiedy przyjedzie... może dziś wcześniej skończy pracę? Mam nadzieję bo mi nudno.
Tak sobie myślałam. A skoro było mi nudno to poszłam się pobawić w pokoju z Sisi i Ro.
~*~*~*~*~*~
Hejo wszystkim!
Przepraszam was za zamieszanie!
Najpierw mówiłam, że notka będzie w 1 maja, potem, że w sobotę, a w końcu wyszło, że jest planowo w piątek!
Podoba wam się? 
Jest dość długa...
Muszę was pochwalić bo pojawiła się większa liczba komentarzy, za które serdecznie dziękuje!
Ale nie osiadajcie na laurach i dalej komentujcie bo wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna!
Myślę, ze kolejna notka pojawi się planowo w piątek! 
Jak coś szukajcie ogłoszeń na tablicy bieżących informacji ;)
Do napisania w piątek!
Pozdrawiam
Wasza Lila <3