środa, 8 maja 2013

7. Dzień pełen zmian - Wieczór pełen myśli

Nie musiałam długo czekać. Ziree rzeczywiście wcześniej wróciła. Zrobiła pyszną obiadokolację i zawołała mnie na dół. Siadłam przy stole i zaczęłam bawić liściem sałaty. Moje myśli były bardzo daleko ode mnie. Mama chyba to zauważyła, bo ciągle się na mnie gapiła. W końcu przerwała tą idiotyczną ciszę:
-Ola? Coś się stało? Czemu nie jesz.- zaniepokoiła się.
-Co?... Przepraszam. Zamyśliłam się. 
-A nad czym, jeśli mogę wiedzieć?
-A tam... takie sobie o szkole... nie ważne- próbowałam przekonać mamę do tego co powiedziałam moim sztucznym i wymuszonym uśmiechem jednak coś mi nie wychodziło. Odwróciłam się w stronę okna, że niby coś odwróciło moją uwagę le tak naprawdę to chciałam jak najszybciej ściągnąć tę cholerną maskę z twarzy. Tak na prawdę nie wiem czemu nie byłam szczęśliwa. Czułam się tak jakby mi czegoś brakowało... chyba bardziej kogoś, ale to nie ważne.
-Jak zjesz to weź sobie z piekarnika babeczkę z jagodami.
-O! Moje ulubione. Dziękuję.- Powiedziałam z udawanym entuzjazmem i podeszłam do piekarnika. Wzięłam sobie 2 babeczki (drugą na później) i poszłam do swojego pokoju. Potem przypomniałam sobie, że w ogóle nie ruszyłam kolacji... teraz to mama na pewno zacznie się mnie wypytywać co się stało. Gdy weszłam do pokoju od razu rzuciłam się na łóżko. Babeczki wyleciały mi z rąk i leżały na ziemi. Podeszłą do mnie Sisi i zaczęła zjadać moje babeczki. Nawet nie chciało mi się wstać i kazać jej przestać. "A niech sobie je. I tak nie miałam ochoty ich zjadać"-pomyślałam i dalej leżałam na łóżku.Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o chłopaku, który mnie dziś uratował. Zastanawiałam się DLACZEGO? Dlaczego zaczął ze mną gadać? Dla ludzi wysoko położonych w randze jest to niebezpieczne, a on się do takich ludzi zalicza. Tłumaczy to, że gada ze mną bo będzie ze mną siedzieć, ale na tym powinno się zakończyć. Ktoś inny zapewne by siedział daleko ode mnie i w ogóle się nie odzywał. Mark jednak podszedł do mnie z uśmiechem i ODPROWADZIŁ MNIE DO DOMU? Jeszcze ten komplement na końcu... "Masz piękne oczy" kompletnie mnie zatkało. Zauważyłam również że dziwnie się zachowuję w jego towarzystwie. Nie dość, że ciągle się czerwienię to jeszcze jak się zbliża do mnie moje serce zaczyna wariować! To jest chore. W mojej głowie pojawiły się myśli: Może się zakochałaś? Może Mark ci się podoba? Nie miałam pojęcia co o tym myśleć. Nigdy wcześniej się nie zakochałam i nigdy nie rozmawiałam z nikim o miłości... Więc nie wiem jak to jest. Muszę kiedyś porozmawiać na ten temat z Kiarą, a może później z Ziree. W końcu ona jest moją mamą i powinna coś wiedzieć. Powinna wiedzieć ale w odpowiednim czasie. Nawiązując do Ziree ... Ktoś właśnie zapukał do pokoju. Drzwi uchyliły się i pojawiła się w nich moja mama. 
-Oluś? 
-Tak?-podniosłam szybko się z łóżka i schowałam pod nim resztki z babeczek.
-Nie zapomnij nakarmić szczeniaki. 
-O.k. Gdzie jest karma?
-Zaraz przyniosę.- i wyszła. Spojrzałam za okno. Było całkiem ciemno. " Która godzina?" Pomyślałam. Spojrzałam na zegarek. Okazało się, że chyba przysnęłam myśląc bo była 23:45. Do pokoju weszła Ziree.
-Proszę.-podała mi worek z karmą. Zauważyłam również, że chciała mnie dotknąć i spojrzeć w moje myśli i wspomnienia. odskoczyłam od niej jak oparzona i worek z karmą upadł na ziemię. Jako, że woreczek był bardzo słaby rozwalił się i po całej podłodze rozsypały się chrupki. Sisi i Ro skwitowali to głośnym szczeknięciem, a mama zdziwiona spytała się:
-Co ty wyprawiasz?
-Nie wiem....yyy... chyba zobaczyłam pająka-wymyśliłam na poczekaniu.
-Masz to wszystko posprzątać. Ja tam żadnego pająka nie widziałam. 
-A ja widziałam...- odpowiedziałam naburmuszona.
-Widać, że jesteś zmęczona... jak posprzątasz szybko połóż się spać. Dobranoc
-Kolorowych snów.
-Szufelka i zmiotka są w kuchni pod zlewem.
-ok.-Powiedziałam i zeszłam na dół. Było ciemno więc nic nie widziałam. zapaliłam światło i na stole zobaczyłam nie posprzątaną kolację. Mój talerz jak stał tak stoi. Jedyne co się zmieniło to to, że na stole leżała ramka ze zdjęciem mojego taty gdy był młody i cała mokra chusteczka. Domyśliłam się, że mama znowu miała wieczór smutków. Czasem jej się zdarza taki dzień, że ma dola i wspomina tatę. Wtedy dużo płacze, a ja pocieszam. Niekiedy również stara się to ukrywać. Tak więc, że nie byłam śpiąca po cichu, żeby nie obudzić mamy posprzątałam w kuchni, a potem w pokoju. Poszłam wykonać wieczorną toaletę i ubrałam moją ulubioną piżamkę- białą w serduszka. Poszłam do pokoju. Zgasiłam światło i położyłam się do łóżka. Jednak nie dane mi było spać. W głowie miałam znowu wiele myśli. Ciągle wierciłam się na łóżku i myślałam. Nawet nie wiedziałam kiedy minęło tyle godzin. Gdy spojrzałam na zegarek była 2:34. Ja myślałam, że dopiero będzie 00:15. Wstałam i poszłam do kuchni. Napiłam się wody i wróciłam do łóżka. Położyłam się i zaczęłam liczyć owce. Gdy doszłam do 200 pierwszy raz ziewnęłam. Sukces!Więc liczyłam od nowa i nie wiem kiedy zasnęłam...
*****
W tym samym czasie, gdy Ola liczyła baranki Mark również nie mógł zasnąć. Myślał o tym, czy dobrze zrobił. Na pewno musi o tym kiedyś powiedzieć ojcu, bo jak się dowie od kogoś innego, że spotyka się (dopiero ma taki zamiar, ale nie wie czy mu się uda kiedykolwiek z nią umówić) z Olą to na 100% go zabije. Myślał również o samej dziewczynie. O jej pięknych włosach, idealnych kształtach i hipnotyzujących oczach.  Mark leżał rozmarzony na łóżku i nie wiadomo kiedy wpadł w sidła morfeusza.
~*~*~*~*~*~*~

Hejo ludzie! 
Wstawiłam notkę dzisiaj ze względu na to, że w piątek wyjeżdżam z kraju na 3 dni.
Co do rozdziału... średnio mi się podoba, ale tak już jest.
Mam plan i się go trzymam. 
Miały być przemyślenia to są :)
Dziękuje wszystkim za komentarze!
Dobra... nie przynudzam xD
Do napisania myślę planowo w przyszłym tygodniu w piątek :)
Pozdrawiam
Lila <3

5 komentarzy:

  1. <3 i to jest moja opinia ;33

    OdpowiedzUsuń
  2. SIEMKA , WEJDZIESZ I PRZECZYTASZ CHOCIAŻ FRAGMENT http://wampir-justin.blogspot.com/ ? BŁAGAM , SZUKAMY ROZGŁOSU . A TY PISZESZ ŚWIETNIE NA PEWNO BĘDĘ CZYTAĆ DALEJ :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozmarzona Olcia... Hehehe. I to niefortunne upuszczenie karmy był takie dekoncentrujące pod względem ostrych przemyśleń matki. :3 Mam nadzieję, że nie za prędko się dowie. To samo myślę o ojcu Marka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Suuuuuuuuuper *-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma to jak nawet ta nie moc dotknięcia własnej matki. Ola i jej przemyślenia zawsze spoko. Nie ma to jak zbyt pewny swego Mark. Ach ta karma. Ale to trochę było, no bez sensu... przecież kazała jej nakarmić szczeniaki, ale karmę przyniosła xD. Gdzie logika? Mi by kazali wszystko zrobić, jak już. Ale to tam. A co do baranów, to guzik prawda. Po 5 minutach (nawet nie) cholernie się to nudzi, ale nie pomaga zasnąć xD.

    OdpowiedzUsuń