sobota, 16 listopada 2013

17. "On jest mój ty głupia dziewczyno-powiedziała wariatka" - Dziwne popołudnie cz. 1

Szłam dość długo bo niezbyt wiedziałam gdzie jest ten hotel. To śmieszne nie? Mieszkam tu tyle lat.... praktycznie od urodzenia.... i nie mam zielonego pojęcia gdzie to jest. Czemu nie spytałam o adres? Bo nie myślałam, że zdecyduje się pójść?.... byś może. Zrezygnowana chciałam gdzieś siąść... ale trudno w parku znaleźć coś suchego podczas ulewy. A zresztą ja też jestem cała mokre. Usiadłam na ławce i odgarnęłam z twarzy poprzylepiane do niej mokre kosmyki włosów. Zaczęłam intensywnie myśleć... Mam dwie opcje. Albo daję sobie spokój i wracam do domu albo szukam dalej. Serce coś mi podpowiadało bym wybrała tą drugą opcje. Ten czarodziej bardzo mnie zaintrygował tymi swoimi blond włosami i szarymi oczami. Hmmm.... to musi być gdzieś tu. Bo tylko w tej okolicy są hotele. Wstałam i poszłam tam gdzie mnie oczy poniosły. Szłam prosto, potem skręciłam w lewo, później w prawo i potem prosto.... minęłam już 4 hotele ale ani śladu "Akwenów". Tak szłam i szłam, aż w końcu postanowiłam z bólem serca odpuścić. Chciałam wrócić do domu.... ale pojawił się kolejny problem. Kompletnie zapomniałam drogi i nie wiedziałam gdzie jestem. Zatrzymałam się i spojrzałam na wysoki szklany budynek. To chyba był jakiś biurowiec. Z kilku okien popatrzyły na mnie jakieś kobiety. Spojrzały na mnie krytycznym okiem i wymieniły ze sobą kilka zdań. Miałam wrażenie jakby mnie znały i wcale nie miały o mnie dobrego zdania. Szybko opuściłam głowę w dół. Spojrzałam na szyby naprzeciwko mnie i się przeraziłam. Wyglądałam okropnie. Cała mokra jakbym przed chwilą wskoczyła do wanny pełnej wody. Włosy, które zazwyczaj są puszyste całkowicie oklapły ubrania były przemoknięte całkowicie i kurczowo przylegały do mojego ciała. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak mi zimno. To będzie cud jeśli jutro się nie obudzę z katarem. Przy okazji zobaczyłam tabliczkę z napisem "ul. Phenikusa". Przynajmniej wiem gdzie jestem.... Chociaż nie. Nie wiem. Dalej nie wiem gdzie jestem! i jak trafić do domu. I gdy tak stałam sobie przed wielkim biurowcem wpadł na mnie jakiś mężczyzna. O mały włos nie upadłam do wielkiej kałuży. Gdyby nie jego dłoń, którą w ostatniej chwili chwyciłam to by było wielkie "plum". W sumie to by nie zmieniło mojego stanu suchości bo bardziej mokrym to się chyba być już nie da... ale by to wyglądało na 100% głupio. Będąc blisko ziemi pozbierałam zakupy nieznajomego i dopiero spojrzałam na jego twarz. Cała ochota wygarnięcia mu, że nie patrzy jak chodzi mi minęła. Na prawdę doznałam szoku. To była ta osoba, której szukałam od ponad 30 minut.
-Ola! Cześć! Już myślałem, że nie przyjdziesz.
-Hej Tim!. Przepraszam, że czekałeś ale...- zaśmiałam się na co on podniósł prawą brew do góry.- nie mogłam trafić.- na te słowa blondyn parsknął śmiechem. Jego wybuch skwitwałam obrażoną miną. Skrzyżowałam ręce na piersiach i odwróciłam się do niego tyłem jak mała dziewczynka. Ten przytulił mnie i lekko cmoknął w policzek na co lekko się zarumieniłam.
-Chodź ty moja zmokła kuro... bo wyglądasz okropnie- znowu się zaśmiał.
-Ej! No wiesz! To nie moja wina, że od ponad 30 minut szukam pewnego blondyna o imieniu Tim...
-On to musi byś szczęściarzem, że taka ładna dziewczyna się tak dla niego poświęca.- wywróciłam oczami i nagle... poczułam dziwne uczucie w  brzuchu, a cały świat zaczął się kręcić. Zrobiło mi się niedobrze. Zamknęłam oczy i to chyba była najlepsza decyzja, którą podjęłam dzisiejszego dnia. Gdy je otworzyłam znajdowaliśmy się w całkiem innym miejscu. Przed moimi oczami znajdował się wielki złoty budynek, który był otoczony wielkim i pięknym ogrodem. Centralnym punktem ogrodu była wielka fontanna. 
-Witaj w "Akwenach czekolady"- powiedział puszczając mi perskie oczko i otworzył drzwi. Podeszliśmy do recepcji... to znaczy on podszedł bo ja stałam przy drzwiach ociekając z wody i chłonąc wszystko wzrokiem. Ściany tego pomieszczenia były kremowo zielone, sofy, na których siedziało kilka osób.... tak na oko siedemnastolatków, były czarne z białymi poduszkami. Podłoga była wykładana ciemnymi panelami, a gdzieniegdzie były otworki w kształcie kwadratów, w których znajdowało się mnóstwo tycich bursztynków. Z sufitu zwisały trzy kryształowe żyrandole. Na recepcji nie zabrakło również roślin i tyciej fontanny czekolady. No i gdy tak na wszystko się gapiłam Tim podszedł do mnie i włożył mi w dłoń truskawkę w czekoladzie. Od razu wepchnęłam ją do buzi.... Normalnie niebo w gębie! Pyszna
-To co teraz robimy?- spytałam oblizując wargi i palce ubrudzone czekoladą.
-Idziemy do mojego pokoju. Ale najpierw przedstawię Cię moim znajomym.- na te słowa poczułam jak w moim żołądku coś się przewraca. Zaczęłam się stresować, ale starałam się tego nie okazywać. Tim chyba jednak zauważył to co staram się ukryć więc chwycił mnie za dłoń i razem podeszliśmy do sofy. Jako pierwszy odezwał się czarnowłosy przystojniak z brązowymi oczami.
-Tim! Jesteś. No nareszcie.... a to kto?- spytał patrząc na mnie swoimi radosnymi oczami- nie mówiłeś, że przyprowadzisz towarzyszkę- dodał patrząc znacząco na nasze splecione dłonie. Automatycznie puściłam dłoń i odsunęłam się najdalej jak mi na to pozwalała sofa stojąca po mojej lewej stronie. Czarnowłosy chłopak podszedł do mnie i podał mi dłoń.
-Travis.- powiedział. Ja również podałam mu swoją dłoń. On... co mnie zaskoczyło.... pochylił się delikatnie musnął ustami. Nieśmiało uśmiechnęłam się pokazując swoje białe zęby. Ciekawe czy wszyscy czarodzieje są tacy szarmanccy.
-Ola- odpowiedziałam czerwieniąc się. Trzy dziewczyny widząc to zaśmiały się.
-On tak zawsze-powiedziała ta z czarnymi włosami. Była bardzo podobna do Travisa. Tak samo brązowe oczy, ten samy jasny odcień skóry.- Diana. Siostra bliźniaczka tego debila- zaśmiała się wstając. Przytuliła mnie i stanęła koło brata, który obdarzył ją lekkim kuksańcem w bok. To wszystko wyjaśnia czemu są tacy podobni.
-Amanda- powiedziała blondynka podając mi dłoń. Lekko ją uścisnęłam. Amanda wyglądała na miłą ale i ostrą zarazem. 
-Amanda to moja kuzynka- dopowiedział Tim, który stał za mną.- nie radzę Ci jej stawać w drodze gdy jest zła bo może to się źle skończyć.- zachichotał. Spojrzałam na blondynę, która próbowała nieudolnie ukryć swoje rozbawienie.
-Także jak zrobisz coś nie tak mojemu kuzynkowi to wiesz z kim będziesz mieć do czynienia.- zaśmiała się blondynka posyłając mi buziaka.
-A ja jestem Mija.... ale często nazywają mnie Ruda- uśmiechnęła się wskazując na swoje piękne długie włosy. Zaśmiałam się bo mina, którą zrobiła była na prawdę zabawna. Piegowata piękność podeszła do mnie i przytuliła mnie .
W sumie cała paczka składa się z pięciu siedemnastolatków.
-Ej Tim... to wpadnij do nas za 10 minut.
-Ok- w tym momencie czwórka czarodzieji zniknęła.
-Umiecie się teleportować?!- spytałam z lekkim podziwem.
-Każdy dobry czarodziej to potrafi- chwycił mnie za rękę... znowu. Ja automatycznie starałam się wyswobodzić z uścisku lecz on nie puszczał. Znowu to dziwne uczucie w brzuchu i ...pojawiliśmy się na którymś piętrze przed drzwiami z numerem 254. Przekręcił kluczyk i otworzył drzwi.  Moim oczom ukazał się nieduży pokoik. No... pokoik był może mały ale bałagan w nim był ogromny. Wszędzie walały się butelki, puszki i inne opakowania. Oprócz tego było tu mnóstwo walizek i ubrań. Kolejna rzecz, która mnie zdziwiła to to, że nie było tu łóżek. Z tego co widzę na rozmiary pokoju powinny tu stać dwa.
-Tim?- zawołałam do chłopaka, który był w łazience.
-Tak?
-Gdzie są łóżka? I w ogóle kto tu mieszka?- na te pytania blondyn się zaśmiał. 
-Łóżka są piętro wyżej. W pokoju nikt nie mieszka, ale należy do mnie i Travisa.
-Piętro wyżej? Ale jak?
-Zaraz zobaczysz.... potrzymasz?- otworzyły się drzwi od łazienki i podał mi reklamówkę.
-Tak...- chwyciłam i zajrzałam do środka. Zawartość była dość dziwna. Jakieś krakersy ciastka i.... dużo puszek z piwem. OK.... nie skomentuje tego co się w tej chwili stało w moim brzuchu. Troszkę się zdenerwowałam. Mówiąc troszkę mam na myśli bardzo. Bo szczerze powiedziawszy nigdy nie piłam piwa. Raz czy dwa skosztowałam wina od mamy i trochę szampana na jej przyjęciu. Zdenerwowałam się.... bo domyślam się, że szykuje się impreza... i to z moim udziałem.
-Tim? Po co Ci te wszystkie.... yyyy... Piwa?- spytałam się trochę przejętym głosem.
-Na spotkanie. Jak chcesz to sobie wybierz. Tylko zostaw kilka tych zielonych.... bo to ulubione Amandy a wiesz jaka ona jest. Poczekaj jeszcze chwilkę.- odpowiedział tak beztroskim głosem jakby to była normalka. 
-Ok.- zawołałam siadając na szafce. Czyli jednak się szykuje impreza i moje początkowe przypuszczenia się sprawdzają. W mojej głowie zapanował wielki chaos. Mianowicie miałam mnóstwo pytań i niepewności. W co ja się wpakowałam?! Nie wiem czy te towarzystwo jest dla mnie odpowiednie...ale już za późno żeby sie wycofać. Co tam... może mi się spodoba. Raz się żyje. Spróbuję się dobrze bawić. Chociaż tyle mi sie chyba należy po tych wszystkich problemach z Ariss.
Tim wyszedł z  łazienki i wyglądał... olśniewająco. W przeciwności do mnie.
-Tim...-zaczęłam.
-Hmm...?
-Dasz rade może jakoś przywrócić mój wygląd..... żebym wyglądała jakoś normalnie?
-Pewnie! Poczekaj.... - podszedł do mnie i szepnął mi do ucha- zamknij oczy.-gdy poczułam jego oddech na swoje szyi po moich plecach przebiegł dziwny dreszcz. Nie był on tak samo przyjemny jak ten gdy stoję blisko Marka... nie! Miałam o nim nie myśleć.
Posłusznie zamknęłam oczy. Po kilku cichych świstach i niezrozumiałych słowach usłyszałam prośbę otworzenie oczu. Podeszłam do lustra i wyglądałam na prawdę bardzo ładnie.
-Dzięki... widzę, że magia na prawdę ułatwia życie.
-No jak widzisz... a teraz chodź.- powiedział i chwycił mnie za rękę. Po raz kolejny się teleportowaliśmy. pojawiliśmy się jak mówił piętro wyżej, koło pokoju z numerem 299. Tim nie pukając otworzył drzwi i ruchem ręki zaprosił mnie do środka. Pomieszczenie było duże... Miałam wrażenie jakby było powiększone. W pokoju stało 5 łóżek. Domyśliłam się, że dwa z nich należą do chłopaków. Wszystkie łóżka były złączone ze sobą tworząc wielkie łoże. Był też stolik, na którym stało czarne radio. Ogólnie był porządek. Zaczęłam się stresować... mam tylko nadzieję.... że będzie ok.
Spojrzałam w stronę balkonu. i  zobaczyłam Travisa z dziewczynami. mieli już puszki piwa w ręce.
-Ładnie to tak bez nas?- zaśmiał się blondyn trzymający mnie za rękę. Nawiasem mówiąc nie mam pojęcia kiedy ją chwycił. Mija podeszła do nas i dała nam po czerwonej puszce.
wszyscy weszli do środka i zamknęli balkon. wyjrzałam przez okno. Za oknem lało dalej... spojrzałam na czarodziei...i  zorientowałam się że nie są wcale mokrzy. Druga rzecz, która mnie zaskoczyła była sofa, której jeszcze chwilę temu tu nie było. Wszyscy usiedli i Diana poklepała miejsce obok siebie. Podeszłam i usiadłam obok niej. dziewczyna widząc, że się stresuje próbowała mi dodać otuchy swoim pięknym uśmiechem.
-No to powiedz nam coś o sobie.- Powiedziała Amanda otwierając zieloną puszkę. Wszyscy poszli w jej ślady. Wszyscy... tylko nie ja. Tak jakoś nie byłam pewna czy tego właśnie chce. Zastanawiałam się teraz i zastanawiałam. Miałam wrażenie, że minęła już godzina, a tak na prawdę tylko  kilka sekund.
-Coś się stało Ola?- zapytała Diana widząc moje niezdecydowanie.
-Nieee.... tylko widzicie...- spuściłam głowę w dół- ja nigdy wcześniej nie piłam - poczułam jak robi mi się gorąco i jak moje policzki robią się cale czerwone. Bałam się, że zaraz wszyscy spojrzą na mnie jak na idiotkę albo zaczną się po prostu śmiać. Nic jednak takiego nie nastąpiło. Tim siedzący po mojej drugiej stronie objął mnie ramieniem... ładnie pachniał.
-Nie masz  się czego bać. To Ci pomorze zapomnieć chociaż na jakiś czas.- szepnął do ucha... znowu zadrżałam.... mam nadzieję, że tego nikt nie zauważył.
Hmmm... tak głębiej się zastanawiając.... kusząca propozycja. Bo problemy mam... i to duże... moje opory zmalały. Wzięłam głęboki oddech i lekko drżącymi rękami otworzyłam swoją puszkę.... otrzymałam wielkie brawa, usłyszałam mnóstwo głośnych okrzyków i cichy szept Tima.... niestety był tak cichy, że w morzu hałasu się gdzieś zgubił. Zaśmiałam się.... i już chciałam zrobić pierwszego łyka gdy czyjaś ręka mnie powstrzymała. Popatrzyłam na Tima niezrozumiałym wzrokiem... bo to była jego dłoń.
-Chciałbym wznieść toast.- na te słowa niektórzy się zaśmiali, Diana uderzyła się w czoło, a Travis skomentował "Jak zwykle".
-Za to by to popołudnie było udane i byśmy nie mieli już więcej problemów.- wszyscy wstali i stuknęli się puszkami co wyglądało dość komicznie.
Taaak.... Zero problemów to byłby cud. Upiłam łyka. Smak był dziwny taki.... niespotykany. Wzięłam kolejnego i kolejnego. Lekko się skrzywiłam bo ten napój nie należał do słodkich... lecz do gorzkich... ale było dobre. Piłam dalej. Nie żeby było jakieś pyszne. Piłam bo... no tak po prostu. Może w podświadomości chciałam pozbyć się ciążących na mnie problemów. i tak piłam jedną puszkę po drugiej. Gadając i śmiejąc się z wszystkiego.
Po jakimś czasie rozglądnęłam się i zauważyłam, że wszystko ma jakieś żywsze...a może zawsze takie były. Nie wiem. Jakoś ciężej mi się teraz na tym skupić i dokładniej pomyśleć. Wpadały mi do głowy różne pomysły. Nie wiem jak znalazłam się na ziemi i patrzyłam się na sufit. Potem zaczęłam tańczyć w dziwny sposób. Na koniec wykonując piruet potknęłam się o puszkę stojącą na ziemi i wpadłam na Tima.
-Ej! nie rozlewaj- zawołała Amanda i wyrwała mi puszkę z ręki.
-Oddaj.
-Później-powiedział Tim przytulając mnie do siebie.
-Trzeba tu trochę ogarnąć- stwierdziła Mija.
Spojrzałam na nią i zaczęłam się śmiać. Nie wiem dlaczego. Dziwnie się poruszała. Jakoś w zwolnionym tempie.
-Co cie znowu bawi?- spytał Tim. Bo tylko on i ja zostaliśmy na kanapie.
-To, że wszyscy się śmiesznie ruszają.- Tim rozejrzał się, przechylił głowę...
-Rzeczywiście- zaśmiał się.
Siedziałam tak wtulona w niego przez jakieś 10 minut. Naszła mnie jakaś dziwna ochota. Spojrzałam na Tima. Miał takie piękne blado-niebieskie oczy. W pewnym momencie nasze głowy zbliżyły się do siebie. Dalej wpatrywałam się w szare tęczówki chłopaka... i już kompletnie nad sobą nie panowałam. Pocałowaliśmy się. Ale nie krótko tylko długo i zachłannie. W tamtej chwili nie myślałam o niczym. Ani o tym, że teraz się całuję, ani o tym, że inni się na nas gapią, ani o tym, że widzę tego chłopaka drugi raz w życiu. W tym momencie miałam w głowie całkowitą pustkę i cieszyłam się chwilą. Zamknęłam oczy i dalej cieszyłam się chwilą. Zatraciłam się całkowicie w marzeniach. Gdy brakowało nam powietrza delikatnie odsunęliśmy się od siebie. Otworzyłam oczy i przez chwilę widziałam... Marka. Potrząsnęłam głową i znowu zobaczyłam Tima. Jak zwykle się zaczerwieniłam i odwróciłam wzrok od uśmiechniętej twarzy czarodzieja. Potem poczułam się strasznie zmęczona więc przytuliłam się do Tima i zasnęłam.
~*~*~*~*~*~*~*~
Hej wam wszystkim!
Po pierwsze witajcie po dłuuuuugiej przerwie! Matko nie byłam tu od wakacji.
To znaczy byłam ale.... nie dodawałam rozdiału opowiadania głównego.
Po drugie dziękuję baaardzo wszystkim osobom czekajacym na nowy rozdiał... z tego co widzę codziennie ktoś wchodził :D Jest mi niezmiernie miło!
Mam nadzieję że się wam podoba.
nie wiem kiedy pojawi się kolejna część tego rozdziału. Nie dodałam całości bo jest on na prawdę długi.
Proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza.... opinię czy coś ;P 
Pozdrawiam
Wasza
Lila <3