piątek, 4 lipca 2014

7. Gubię się. Kim jesteś?

On nie odpowiedział. Patrzył się na mnie jak na obrazek. Zmieszałam się. Byliśmy zdecydowanie za blisko siebie. Ja tego człowieka nie znam! A zwłaszcza w takich okolicznościach nie mam pojęcia czy chce mnie zabić, czy pomóc.Ponowiłam pytanie. Tym razem spokojniej "Kim jesteś?" Z jego oczu popłynęły łzy i wyszeptał "Alexis" Nie mam pojęcia kim on jest, ale ma przepiękny głos. Taki ciepły. Jedno jest pewne. Nie ma zamiaru mnie skrzywdzić. Chyba. Delikatnie mnie przytulił i staliśmy tak do puki nie przyjechał pociąg. Kupiłam dwa bilety, skasowałam i usiadłam obok niego. Kim on jest i dlaczego tak na mnie zareagował. Raczej nie powinno się rozmawiać z nieznajomymi. On jednak miał coś w sobie. Po kilku stacjach musiałam wysiąść. Pociągnęłam go za sobą. W tak krótkim czasie przyzwyczaiłam się do jego obecności i nie chcę znowu być sama. Stanęłam pod filarem i czekałam na kolejne metro, które zawiezie mnie do Hyde Parku. On tylko stał na przeciwko mnie i patrzył mi w oczy. Może powinnam się o coś spytać? A może to pomyłka? "Wiesz kim jestem?" Spytałam się. On tylko kiwnął głową. Dlaczego on wie kim jestem, a ja nie wiem kim on jest? To nie sprawiedliwe. "Kim jesteś." Spytałam. "Alexis". No kurwa to już wiem. Dlaczego on tak mówi. Moje rozmyślania przerwał piekielny ból, który wcześniej ignorowałam. Dochodził z mojej klatki piersiowej. Zaczęłam upadać. On jednak mnie złapał. Ból przyćmił wszystko. Tym razem to on wprowadził mnie do metra, on kupił nam bilety po czym  wziął mnie na swoje kolana i przytulił gdy ja trzęsłam się od dreszczy. Tak. Koniec jest blisko. Tym razem naprawdę umrę. i nikt mnie nie uratuje. Nawet ten chłopak. Ból był coraz silniejszy. Ominął serce i szedł dalej w dół.... taaa. Bo serce musieli sobie zachować na koniec. Bez sensu. Nie lepiej mnie dobić od razu? "Alexis. Zabij mnie!" Zawołałam. To zapoczątkowało serię krzyków i jęków bólu. Alexis wziął mnie na ręce i wyszedł z pociągu. świeże powietrze wcale mnie nie ocuciło. Nagle poczułam, że on mnie kładzie na ziemi. Spróbowałam otworzyć oczy. Zobaczyłam, że jesteśmy gdzieś w parku, a ja leżę na jakiejś ławce. Do moich uszu dobiegł jego szept "Jesteś taka piękna" wtedy ból wzmocnił się jeszcze bardziej. Ostatkiem sił spojrzałam na niego co robi. To całkowicie zbiło mnie z tropu. Co on robi z tą zapalniczką w ręce? Nie! Gubię się. Kim jesteś! Tak. Właśnie teraz pragnę się go o to zapytać. Ale nie potrafię. Ból odebrał mi już prawie wszystkie zmysły, siły. Nie potrafię już nic zrobić. Zaraz spłonę. Bo jak zwykle zaufałam nie tej osobie co trzeba. Po kilku sekundach dalej nie czułam ognia na sobie. Nie mogłam otworzyć oczu choć bardzo chciałam. Poczułam jego delikatną dłoń na swoim policzku. Potem jakaś magiczna siła zaczęła wibrować. Mogłam otworzyć oczy. Spojrzałam w górę. Dostrzegłam miliony cząsteczek powietrza wibrujących wokół nas. Nagle zaczęły się palić. A ja? Mnie powoli ból opuszczał. Przerażający krzyk przerwał głuchą ciszę. Spojrzałam na chłopaka, który... stał w płomieniach. NIE! Alexis! Ból zniknął. Tym razem cały. Nie było go nawet przy cebulkach włosów. A Alexis płonął. i tym razem to była rzeczywistość, choć wyglądała jak wizja. Chłopak spojrzał na mnie i poruszył ustami. Wyczytałam, że powiedział "Kocham cię" I płomienie stawały się coraz wyższe. W końcowym efekcie stały się 2 metrowe zakrywając całego chłopaka. Tak. Alexis poświęcił dla mnie swoje życie. A ja nawet nie wiem kim był. Tak jak szybko płomienie się pojawiły tak szybko zniknęły. Po Alexisie została kupka popiołu i krwi.Uklękłam przy... tym.... i zaczęłam płakać. Bo nie zasługuję na to by ktoś poświęcał za mnie swoje życie. Swój najcenniejszy dar jaki otrzymał. Dlaczego, ktoś kogo nie znałam kochał  mnie i zginął? Kim on był? Nie! Znowu mam mentlik w głowie. A nie mam czasu. Muszę znaleźć tą pierdoloną maskę bo takie jest to cholerne przeznaczenie. Kurwa! I że za mnie giną ludzie. Tylko po to bym mogła znaleźć tą głupią maskę! Muszę ją znaleźć. Dla Alexisa. Dla chłopaka, którego nie znałam, a który mimo wszystko mnie kochał. To takie niesprawiedliwe, że on zginął. Nie! Wstałam dalej płacząc. Hyde Park. Jestem tu. Co mi mówi intuicja? Nic. Siedzi cicho. Gdzie są jakiekolwiek znaki? A może to wszystko mi się zdaje i naprawdę jestem tylko popierdoloną nastolatką? Która wcale nie ma wizji i nie spotkała żadnego Alexisa. Może to wszystko się dzieje w mojej głowie. i tak naprawdę leżę teraz podpięta do jakichś maszyn. Nie. Nie chcę w to wierzyć. Wszystko mi się pomieszało w głowie. Przez jedną śmierć. A przecież pełno ludzi umarło. oni pewnie tez mnie kochali, ale z tym mnie coś łączyło. Jestem tego pewna. Tylko co? Tak bardzo żałuję, że byłam z nim tak krótko. Chcę by wrócił. Nie nie nie. Nie mogę przestać o tym myśleć. Widok palącego się Alexisa ciągle jest przed moimi oczami. Muszę znaleźć tą maskę. I pomścić go.
Szłam wzdłuż ścieżki i wypatrywałam czegoś szczególnego. Jakiegoś ...znaku... błyszczącego, zielonego, złotego, czarnego, pierzastego. To musi gdzieś tu być. To jedyny park, w którym byłam w całym moim życiu, a rozpoznałam go wtedy w pokoju szpitalnym. Co ja wtedy zobaczyłam... krzaki. Tylko, że tu jest pełno krzaków. Halo. intuicjo. Pokaż mi cokolwiek. i jak na zawołanie koło mojego ramienia przeleciał czarny ptak i usiadł na pobliskim drzewie. Podeszłam do niego, a on zniknął. Tak po prostu rozpłynął się w powietrzu. Mój wzrok przyciągnął ciemny a zarazem błyszczący przedmiot. Nareszcie! Pewnie nie spodziewaliście się, że w końcu ją znajdę. Albo spodziewaliście się.... Nie wiem. W każdym bądź razie ja już myślałam, że wszystko skończy się źle i że Alexsis umarł na marne. Tak właśnie myślałam do puki jej nie zobaczyłam. Była piękna. Inna niż sobie ją wyobrażałam, ale podobna do tego co widziałam w myślach. Potem zaczęłam się zastanawiać. Co taka maska robi w środku parku. Normalnie leży na ziemi. Spokojnie ktoś mógł ją sobie zabrać. Na przykład ten facet, który zaraz przejdzie obok. On jednak szedł dalej prosto choć patrzył się pod nogi. Ślepy czy co? Jak można jej nie zauważyć? Taka piękna, błyszcząca. Podeszłam do niej. Nic się nie stało. Dalej leżała na swoim miejscu. ok. Nareszcie! Pochyliłam się by ją podnieść i wtedy poczułam wielki żar. Ogromne ciepło dochodziło właśnie od maski. Nie zważając na to spróbowałam ją podnieść. Jednak jakaś magiczna zasłona czy tarcza nie pozwalała mi tego zrobić. Odrzuciło mnie do tyłu na jakieś 2  metry. Ałć. To bolał. Całą rękę miałam poparzoną i stłukłam sobie tyłek. Co się do cholery dzieje? Dlaczego nie mogę jej podnieść? Obok mnie szła kobieta dziwnie się patrząc. " Przepraszam. Może mi pani podać moją maskę? Upuściłam ją niedaleko" Powiedziałam wskazując palcem w stronę czarnego przedmiotu. Kobieta spojrzała na mnie jak na idiotkę i poszła dalej. Ale o co jej chodzi? Czy ona nie widzi maski? W sumie jest zwykłym człowiekiem... Może nie widzieć. Tak mi się zdaje. Ale dlaczego ja jej nie mogę podnieść skoro należy do mnie i mojej rodziny mojego "królestwa". Boże! To się robi jak jakaś bajka. Jest księżniczka, jakiś zły i wgl... nie! o czym ja myślę. Tam giną ludzie. Muszę coś wymysleć. Wstałam i podeszłam do maski najbliżej jak się dało. Czuję pole siłowe. Parzy gdy za blisko się znajdę. Czy to jest rodzaj ochrony? Ale przed kim? Przecież to ja mam ją znaleźć. Dlaczego jest chroniona przede mną? A skoro zwykli ludzie ją nie widzą... to czy tacy jak ja ją widzą? Czy może tylko ja, jako że jestem tą wybranką losu. Stałam tak i zastanawiałam się jak ją zdobyć gdy nie wiadomo skąd wyłonił się jakiś facet. Nie był brzydki, ale urodą nie powalał. Miał na sobie czarną, skórzaną kurtkę, podarte jeansy, a w ręce trzymał kask najprawdopodobniej od motoru. Pewnie kolejny jakiś zwykły człowiek zastanawia się dlaczego jestem tak ubrana i dlaczego tak tu sobie stoję sama wpatrzona w jeden punkt gdzie nic nie leży. Tak jak się spodziewałam po chwili facet spytał się "Dlaczego tak tu stoisz?" W sumie nie wiem co mogłabym mu powiedzieć. Że zastanawiam się jak podnieść magiczną maskę, która jest otoczona parzącym polem siłowym? Śmieszne. "Posłuchaj... możesz uważać, że zwariowałam... ale..czy widzisz żeby tu na trawie coś leżało?" Spytałam niepewnie. Tak, tak... wiem co mógł sobie o mnie pomyśleć, ale jednak. Zaskoczył mnie. "Nie uważam byś zwariowała." Czyli widzi! Jest ode mnie. Jednym z moich ludzi. Jest nadzieja. Bo w sumie jak już ją podniosę i będę mieć przy sobie to jak dostanę się do tego drugiego świata? Po prostu zasnę? Serio? W samym środku parku... podziękuje. Raz, ktoś może mnie obudzić, dwa, może mnie zabić, trzy... tu za kilka godzin będzie cholernie zimno więc i tak umrę z wyziębienia. "Ale też nic tu nie widzę". Co?!Jak to.. To dlaczego uważa, że nie zwariowałam? Spojrzałam na niego i zaczęłam się bać. Zaczął się niebezpiecznie zbliżać. A ja nie mogłam się cofnąć. Bo wpadnę na pole siłowe. Coś mam przeczucie, że ten facet jednak nie jest ode mnie. "A ty? Widzisz tam coś?... Księżniczko?" Spytał i dodał to ostatnie słowo chwytając moje ramiona. W miejscach gdzie nasza skóra się spotkała poczułam ukłucia lodowatych igiełek. Jego oczy zaczęły ciemnieć. A mi zabrakło tchu. Nie potrafiłam nabrać oddechu ale też się nie dusiłam. "Musisz zginąć" szepnął mi na ucho. Nie potrafiłam się ruszyć. Zrobiło mi się strasznie zimno. Jakbym zamarzła bo nie mogłam w ogóle ruszyć ani ręką ani nogą. Czarnowłosy mężczyzna położył mnie na ziemi i zamknął mi oczy. Gdy usłyszałam ciche pyknięcie wszystko się zmieniło. Poczółam, że mogę się ruszać! Otworzyłam oczy i od razu wiedziałam, że to był błąd bo ujrzałam....
PIEKŁO
~*~*~*~*~*~*~
No witam wszystkich ;)
I jak się podoba?  
Jeśli są jakieś rażące błędy to przepraszam :)
Mam nadzieję, że się podobało
Zapraszam do komentowania
A teraz lecę oglądać mecz Brazylia vs. Costaryka 
Pa ;*
Li