Szłam wzdłuż ścieżki i wypatrywałam czegoś szczególnego. Jakiegoś ...znaku... błyszczącego, zielonego, złotego, czarnego, pierzastego. To musi gdzieś tu być. To jedyny park, w którym byłam w całym moim życiu, a rozpoznałam go wtedy w pokoju szpitalnym. Co ja wtedy zobaczyłam... krzaki. Tylko, że tu jest pełno krzaków. Halo. intuicjo. Pokaż mi cokolwiek. i jak na zawołanie koło mojego ramienia przeleciał czarny ptak i usiadł na pobliskim drzewie. Podeszłam do niego, a on zniknął. Tak po prostu rozpłynął się w powietrzu. Mój wzrok przyciągnął ciemny a zarazem błyszczący przedmiot. Nareszcie! Pewnie nie spodziewaliście się, że w końcu ją znajdę. Albo spodziewaliście się.... Nie wiem. W każdym bądź razie ja już myślałam, że wszystko skończy się źle i że Alexsis umarł na marne. Tak właśnie myślałam do puki jej nie zobaczyłam. Była piękna. Inna niż sobie ją wyobrażałam, ale podobna do tego co widziałam w myślach. Potem zaczęłam się zastanawiać. Co taka maska robi w środku parku. Normalnie leży na ziemi. Spokojnie ktoś mógł ją sobie zabrać. Na przykład ten facet, który zaraz przejdzie obok. On jednak szedł dalej prosto choć patrzył się pod nogi. Ślepy czy co? Jak można jej nie zauważyć? Taka piękna, błyszcząca. Podeszłam do niej. Nic się nie stało. Dalej leżała na swoim miejscu. ok. Nareszcie! Pochyliłam się by ją podnieść i wtedy poczułam wielki żar. Ogromne ciepło dochodziło właśnie od maski. Nie zważając na to spróbowałam ją podnieść. Jednak jakaś magiczna zasłona czy tarcza nie pozwalała mi tego zrobić. Odrzuciło mnie do tyłu na jakieś 2 metry. Ałć. To bolał. Całą rękę miałam poparzoną i stłukłam sobie tyłek. Co się do cholery dzieje? Dlaczego nie mogę jej podnieść? Obok mnie szła kobieta dziwnie się patrząc. " Przepraszam. Może mi pani podać moją maskę? Upuściłam ją niedaleko" Powiedziałam wskazując palcem w stronę czarnego przedmiotu. Kobieta spojrzała na mnie jak na idiotkę i poszła dalej. Ale o co jej chodzi? Czy ona nie widzi maski? W sumie jest zwykłym człowiekiem... Może nie widzieć. Tak mi się zdaje. Ale dlaczego ja jej nie mogę podnieść skoro należy do mnie i mojej rodziny mojego "królestwa". Boże! To się robi jak jakaś bajka. Jest księżniczka, jakiś zły i wgl... nie! o czym ja myślę. Tam giną ludzie. Muszę coś wymysleć. Wstałam i podeszłam do maski najbliżej jak się dało. Czuję pole siłowe. Parzy gdy za blisko się znajdę. Czy to jest rodzaj ochrony? Ale przed kim? Przecież to ja mam ją znaleźć. Dlaczego jest chroniona przede mną? A skoro zwykli ludzie ją nie widzą... to czy tacy jak ja ją widzą? Czy może tylko ja, jako że jestem tą wybranką losu. Stałam tak i zastanawiałam się jak ją zdobyć gdy nie wiadomo skąd wyłonił się jakiś facet. Nie był brzydki, ale urodą nie powalał. Miał na sobie czarną, skórzaną kurtkę, podarte jeansy, a w ręce trzymał kask najprawdopodobniej od motoru. Pewnie kolejny jakiś zwykły człowiek zastanawia się dlaczego jestem tak ubrana i dlaczego tak tu sobie stoję sama wpatrzona w jeden punkt gdzie nic nie leży. Tak jak się spodziewałam po chwili facet spytał się "Dlaczego tak tu stoisz?" W sumie nie wiem co mogłabym mu powiedzieć. Że zastanawiam się jak podnieść magiczną maskę, która jest otoczona parzącym polem siłowym? Śmieszne. "Posłuchaj... możesz uważać, że zwariowałam... ale..czy widzisz żeby tu na trawie coś leżało?" Spytałam niepewnie. Tak, tak... wiem co mógł sobie o mnie pomyśleć, ale jednak. Zaskoczył mnie. "Nie uważam byś zwariowała." Czyli widzi! Jest ode mnie. Jednym z moich ludzi. Jest nadzieja. Bo w sumie jak już ją podniosę i będę mieć przy sobie to jak dostanę się do tego drugiego świata? Po prostu zasnę? Serio? W samym środku parku... podziękuje. Raz, ktoś może mnie obudzić, dwa, może mnie zabić, trzy... tu za kilka godzin będzie cholernie zimno więc i tak umrę z wyziębienia. "Ale też nic tu nie widzę". Co?!Jak to.. To dlaczego uważa, że nie zwariowałam? Spojrzałam na niego i zaczęłam się bać. Zaczął się niebezpiecznie zbliżać. A ja nie mogłam się cofnąć. Bo wpadnę na pole siłowe. Coś mam przeczucie, że ten facet jednak nie jest ode mnie. "A ty? Widzisz tam coś?... Księżniczko?" Spytał i dodał to ostatnie słowo chwytając moje ramiona. W miejscach gdzie nasza skóra się spotkała poczułam ukłucia lodowatych igiełek. Jego oczy zaczęły ciemnieć. A mi zabrakło tchu. Nie potrafiłam nabrać oddechu ale też się nie dusiłam. "Musisz zginąć" szepnął mi na ucho. Nie potrafiłam się ruszyć. Zrobiło mi się strasznie zimno. Jakbym zamarzła bo nie mogłam w ogóle ruszyć ani ręką ani nogą. Czarnowłosy mężczyzna położył mnie na ziemi i zamknął mi oczy. Gdy usłyszałam ciche pyknięcie wszystko się zmieniło. Poczółam, że mogę się ruszać! Otworzyłam oczy i od razu wiedziałam, że to był błąd bo ujrzałam....
PIEKŁO
PIEKŁO
~*~*~*~*~*~*~
No witam wszystkich ;)
I jak się podoba?
Jeśli są jakieś rażące błędy to przepraszam :)
Mam nadzieję, że się podobało
Zapraszam do komentowania
A teraz lecę oglądać mecz Brazylia vs. Costaryka
Pa ;*
Li