Aron spojrzał na mnie najpierw zaskoczony, ale potem uśmiechnął się i bez słowa wyjaśnienia przytulił mnie. "Kim jest Alexis!" powtórzyłam pytanie. "Spokojnie. Już mówię. Alexis... to był wspaniały chłopak. Gdy tylko zniknęłaś... on był jednym z nielicznych, którzy od razu ruszyli Ci na ratunek." odpowiedział, a z jego twarzy nie schodził uśmiech. "Kiedy zniknęłam?" spytałam i tak jakoś nie mogłam nabrać powietrza. Chwyciłam Arona za ramię i powoli osunęłam się na ziemię. "Rosie? Wszystko w porządku? Rosie? Rosie! Co się dzieje!" wołał mnie, ale ja słyszałam go jak przez mgłę. Jestem zmęczona. Za dużo tego wszystkiego. Chcę odpocząć. "Rosie! Nie odchodź. Nie teraz? Tak nie powinno być. Czy ty umierasz?" spytał... płacz. Tak. Aron płakał. A ja? Jak samolubna istota chcę odpoczywać. "A...Aro..n" nie potrafiłam z siebie wykrztusić normalnego słowa. Coś się działo nie tak. Spróbowałam odchrząknąć... poczułam ból w gardle. "Co się kurwa dzieje!" zawołałam w myślach. Nagle poczułam jakby ktoś zgniatał mi mózg i zaczęłam wrzeszczeć. Ból był ogromny. Jeszcze gorszy od ognia w żyłach. Nawet nie myślałam, że takie coś istnieje. Wtedy wreszcie jakimś cudem zrobiłam głęboki wdech i w głowie usłyszałam głosy. "Panie doktorze czy wszystko będzie dobrze?" spytał jakiś kobiecy głos. "Nie wiem, ale stan jest krytyczny! Zabieramy ją na salę operacyjną!" Co to miało być? Nagle wszystko zniknęło. Nie byłam już zmęczona, nie słyszałam głosów i nie czułam bólu. "Aron!" wrzasnęłam. Musimy szybko wszystko tu załatwić. "Aron! Dlaczego słyszałam to co działo się na Ziemi?! Ale nie tej twojej tylko od Christin! Dlaczego! Co się dzieje!" zaczęłam panikować. On podbiegł i przytulił mnie mocno i poczułam się bezpiecznie. Tak jak za pierwszym razem gdy mnie obejmował. To wszystko wydaje się jakby było bardzo dawno temu... a jak się spojrzy dokładniej okazuje się, że to było zaledwie kilka dni temu. Tak wiele się wydarzyło... Tak wiele się zmieniło... "Aron... ja chcę go znaleźć. Muszę go znaleźć." powiedziałam ocierając łzy. On tylko kiwnął głową. Westchnęłam i znowu zabrałam się za ożywianie ludzi. Zamknęłam oczy i w głowie zobaczyłam jego twarz. Miał takie piękne oczy, delikatne rysy twarzy. I kochał mnie. Dlaczego ja go nie znam? Dlaczego on wiedział kim jestem, a ja nie miałam pojęcia kim on jest. To nie sprawiedliwe. Potem oczami wyobraźni zobaczyłam jak kładzie mnie na ławce, potem drgania powietrza i on. Stojący w płomieniach. Przyłożyłam dłonie do twarzy i spróbowałam stłumić szloch. A co jeśli go nie znajdę? "Nie poddawaj się." Szepnął mi na ucho Aron. Spojrzałam na niego i lekko uśmiechnęłam się. Od tego momentu próbowałam wyłączyć wszystkie myśli i emocje. Jeśli ich nie ma pracuje się lepiej, szybciej. Nie wiem ile czasu mi zajęło uzdrawianie umarlaków, ale po jakiejś godzinie zostało tylko parę osób. A Alexisa nie znalazłam. Bałam się podejść do tych ostatnich osób. Bałam się, że go tam nie ma. Że przepadł już na zawsze. "Rosie. Musisz to zobaczyć!" zawołał machając ręką. Wstałam i na drżących nogach podeszłam tam gdzie stał mój opiekun. A to co mi pokazał nie mieściło się w mojej głowie. Poczułam uderzenie gorąca, zakręciło mi się w głowie, a potem moje serce zaczęło szybciej bić. Oddech stał się płytki i urywany, jakby ktoś walczył o najmniejszą drobinę tlenu. Nie mam pojęcia co się ze mną w tym momencie stało, ale jedno jet pewne. To wszystko przez i dzięki tym trzem osobom. "Alexis? Mama? Tata!" zawołałam i podbiegłam do trzech ciał leżących na ziemi. Ich kończyny były powyginane na wszystkie strony, a pusty wzrok przerażał. Delikatnie chwyciłam Tatę za głowę i zamknęłam oczy. po chwili poczułam jak jego skóra pod moimi palcami ogrzewa się. W żyłach znów zaczyna płynąć krew. A oczy? Znowu mają ciepły blask bijący z każdego spojrzenia. Wspomnienia zalały moją głowę. Każde wspomnienie z ojcem gdy byłam mała. Jak bawił mnie w kołysce, jak próbował ochronić przed swoim bratem, jak płakał gdy mu mnie odebrano i jak umierał na moich oczach. "Tato" szepnęłam i przytuliłam się do niego. A on mnie objął. Poczułam jak przyjemny dreszcz przebiegł mi wzdłuż kręgosłupa. To niesamowite. Nigdy nie myślałam, że spotkam swoich rodziców. Tych prawdziwych. Bo może Olavo jest moim biologicznym ojcem... nie jest godzien tego tytułu. Nienawidzę tego człowieka i żal mi go. Żal, że ma tak zepsutą duszę i zniszczony charakter. A to wszystko przez żądzę władzy, która zaślepiła go totalnie. "Rosalie" wyszeptał mój ojciec. "Już myślałem, że Cię nigdy nie zobaczę" i zaczął płakać. A ja razem z nim, bo jak mogę nie płakać gdy taka radość mnie rozpiera. Po chwili przypomniałam sobie o mamie. Natychmiast chwyciłam ją za głowę i poczułam identyczne ciepło pod opuszkami palców, a do oczu napłynęły świeże łzy. "Mamo" wyszeptałam. Jakieś magiczne ciepło rozlało się po mojej klatce piersiowej, a dłonie drżały z przejęcia. "Kochanie tęskniłam" wyszeptała mama. I tak trwaliśmy w objęciach gdy Aron chrząknął. "Wasza wysokość... myślę, że musi pan wracać do królestwa." stwierdził kłaniając się mojemu ojcu. "Aron nie wygłupiaj się. Dobrze wiesz, że teraz to moja córka jest wiele ważniejsza niż ja." Powiedział wstając i obejmując Arona. "Dobrze Cię widzieć." Powiedział i odsunął się. Pomógł wstać swojej małżonce i skinął głową. "Komu w drogę temu czas" powiedziała mama ocierając policzki z łez i uśmiechając się do mnie. Ja nabrałam powietrza dotknęłam palcami ich oczu. Zamknęłam im powieki i zniknęli. "Jeszcze się zobaczymy" szepnęłam i odwróciłam się przodem do Alexisa. Przed oczami znowu ukazało mi się wspomnienie o Nim... gdy poświęcał swoje życie. Z łzami w oczach i drążącymi dłońmi dotknęłam jego skroni. Po raz kolejny pod palcami poczułam ciepło. Alexis powoli budził się do życia. Gdy otworzył oczy aż zaparło mi dech... jego oczy. Są takie piękne i ciepłe. "Część" wyszeptał i spróbował usiąść. "Hej, nie płacz" uśmiechnął się ocierając moje łzy z policzków. "Dziękuję" powiedziałam. Na razie tylko tyle jestem w stanie mu powiedzieć. Na jego twarzy znowu pojawił się uśmiech. Chyba był to najwspanialszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam.Patrzył na mnie i się uśmiechał. A ja? Co ja mogłam zrobić? Nie potrafiłam się ruszyć, nic powiedzieć... jak nie ja kurwa... śmieszne co jeden człowiek potrafi zrobić z moją osobowością. "Powiesz coś?" spytał jednocześnie dotykając dłonią mojej skroni. Poczułam fale gorąca. Ale to nie było takie gorąco od zielonego płynu... to było coś całkiem innego. Coś czego nie czułam od dawien dawna. Spojrzałam na swoje stopy. Co się ze mną dzieje?! Po policzku zaczęła mi płynąć łza. " Ej." Powiedział, uniósł moją głowę tak abym znowu spojrzała mu w oczy i tak po prostu przytulił mnie. Przed oczami znowu zobaczyłam jak pierwszy raz zobaczyłam go na dworcu... wtedy tak bardzo się bałam. Potem jak płonął. Dla mnie. Nie znam go, a On zna mnie. I mnie kocha. Nie zasługuję na taki rodzaj miłości. "Co teraz będzie?" Spytałam bardziej siebie niż Alexisa... Jedno co wiem to to, że muszę wrócić tam na dół i zrobić porządek. "Olavo musi zapłacić za swoje postępowanie" powiedział Aron. Aż się wzdrygnęłam gdy usłyszałam jego głos. W ramionach Alexisa całkowicie zapomniałam o jego obecności. "Rosalie... musisz mnie odesłać" powiedział Alexis. "Nie!" powiedziałam i jeszcze mocniej objęłam chłopaka, który mnie uratował. Nie pozwolę, żeby znowu odszedł. Nie chcę go już więcej stracić. "Rosalie przecież zaraz się zobaczymy" powiedział całując mnie w czoło i głaskając po głowie. "Nie chcę Cię znowu stracić" powiedziałam do niego przykładając głowę do jego klatki piersiowej. Na moje policzki wskoczył gorący rumieniec. Powiedziałam to. Przyznałam się kurwa do swoich obaw i uczuć. Za dużo tu się dzieje! Zaczęłam szybciej i ciężej oddychać. Świat zaczął wirować i jedyne co było stałe to On obejmujący mnie. Pochyliłam głowę i po prostu nabierałam powietrza, a nie czułam ulgi jaką przynosi każdy oddech wypełniający płuca tlenem. To było tak jakbym oddychała ale nie nabierała powietrza! Co się kurwa dzieje... "Ja pierdole" powiedziałam i ostatkiem sił dotknęłam oczu Alexisa. Bo w ostatnim momencie przyszło mi do głowy, że skoro umrę to on zostanie tu. Na górze w tak zwanym niebie. Bez możliwości powrotu. O Aronie zapomniałam. Ale on mi wybaczy. Ale Alexisa to Ja bym sobie nie wybaczyła. On zasługuje na życie. Tak wiele dla mnie zrobił. Tak bardzo się o mnie troszczył. Z oddali słyszałam dwa różne rodzaje krzyków. Z jednej jakby jeden, przerywany szlochem, a z drugiej mnóstwo głosów bredzących coś w jakimś dziwnym nie zrozumiałym języku. Spróbowałam otworzyć oczy. Zobaczyłam zapłakanego Arona, a potem nastała ciemność.
~*~*~*~*~*~
Witam :)
Po roku nieobecności wpadam na chwilkę z nowym rozdziałem
Mam nadzieję, że fajny... że ktokolwiek pamięta...
że ktokolwiek ma jakiekolwiek chęci przeczytać to co napisałam
Nie wiem kiedy znowu się pojawię
Rozdział dedykuję Klaudii i Black <3 Moje blogowe wsparcie duchowe
Minęło dużo czasu od naszego ostatniego kontaktu... hmmm
Dobra, miłego dnia... i życia
Do napisania wkrótce
Li
*komentujcie* :*
~*~*~*~*~*~
Witam :)
Po roku nieobecności wpadam na chwilkę z nowym rozdziałem
Mam nadzieję, że fajny... że ktokolwiek pamięta...
że ktokolwiek ma jakiekolwiek chęci przeczytać to co napisałam
Nie wiem kiedy znowu się pojawię
Rozdział dedykuję Klaudii i Black <3 Moje blogowe wsparcie duchowe
Minęło dużo czasu od naszego ostatniego kontaktu... hmmm
Dobra, miłego dnia... i życia
Do napisania wkrótce
Li
*komentujcie* :*
Siemka, nabrała mnie ochota na przeczytanie czegoś, jak grom z jasnego nieba spadł mi twój rozdział, nie ważne, że dopiero dzisiaj się za to zabrałam XD wybaczysz mi, prawda? :D
OdpowiedzUsuńRozdział oparty na wielu retrospekcjach oraz jakby nocy żywych trupów, wybacz, od razu mi się to rzuciło XD
Jeejku, to cudownie, że znalazła swoich rodziców i wybawiciela :D Tylko, żeby jednak żyła długo i chociaż przez moment szczęśliwie, o tyle proszę c:
Pozdrawiam i całuję, Black.