-Proszę!- odezwał się pan Dov.
Dziewczyna weszła do gabinetu. Klimat umeblowania był praktycznie taki sam jak korytarz. Pod ścianą stały wielkie regały z mnóstwem książek, w kącie stała wielka roślina, a przy oknie stało wielkie drewniane i zapewne bardzo drogie biurko. Podłoga i ściany były takie same jak na korytarzu.
-Dzień dobry- powiedziała Ariss do pana Dov'a.
-Witaj Ariss. Nie powinnaś być teraz w szkole?-zauważył mężczyzna.
-Tak, tak. Powinnam, ale nie mogłam pozwolić na to by Pan był okłamywany. Po prostu moje sumienie mi na to nie pozwala. To takie straszne. Muszę Panu o czymś powiedzieć . To bardzo ważne.
-Zamieniam się w słuch.-odpowiedział lekko zdenerwowany.
-Niestety. Z wielkim bólem serca, muszę złożyć skargę na pańskiego syna. Nie... Muszę donieść na pańskiego syna.-poprawiła się. Wszystko mówiła z udawanym smutkiem, a tak na prawdę bardzo starała się nie wybuchnąć śmiechem.
-Co takiego zrobił Mark?- zaniepokoił się jeszcze bardziej.
-Niech się Pan uspokoi. Wiem, że to nie będzie łatwe. To w końcu Pański syn.-tu pokręciła głową- co on najlepszego wyrabia. Mimo wszystko niech Pan będzie spokojny.
-Postaram się. No? To co się stało?
-No bo...- zająknęła się Ariss. Już tu jest. Nie może niczego spaprać. Dopiero teraz poczuła jak się jej ręce pocą, a serce wrzuciło na szybszy bieg.
-O co chodzi Ariss? To coś poważnego?
-markspotykasiępotajemniezoląlight.- powiedziała tak szybko i nie wyraźnie, że nawet sama siebie nie potrafiła zrozumieć.
-CO, co, co? Nie zrozumiałem... możesz powtórzyć?
-Mark....spotyka się... potajemnie z...- i już chciała powiedzieć imię tej cholernej dziewczyny, ale nie potrafiła.
-No z kim!
-...
-Aris Logh! Odpowiadaj natychmiast!
-MARK SPOTYKA SIĘ POTAJEMNIE Z OLĄ LIGHT!- wykrzyczała najgłośniej jak potrafiła. Poczuła wielką ulgę, a na sercu zrobiło się jej cieplej. Zrobiła to! Już nic i nikt jej nie przeszkodzi. Teraz spojrzała na ojca Marka. Pan Dov nic nie odpowiedział. Był w szoku. Nie mógł uwierzyć, że jego syn jest taki głupi i lekkomyślny. Był po prostu zaskoczony i przerażony tym co usłyszał. "No to teraz czas na moją tajną broń" Pomyślała Ariss. Z całych sił skupiła się i zaczęła wkładać swoje myśli do głowy taty Marka.
"Mark mnie okłamuje","Co jeżeli jeszcze coś ukrywa", "Mark spotyka się z tą dziwną dziewczyną", "Jeżeli ktoś się dowie lub ich razem zobaczy moja reputacja legnie w gruzach", On okrywa hańbą naszą rodzinę", Co jeżeli się całowali", "Muszę przerwać ten związek", "Muszę zakazać mu spotykać się z tą dziewczyną i jeżeli sam nie potrafi sobie wybrać dziewczyny to sam to zrobię i to będzie już do nie odwołania"," Gdyby nie Ariss to dalej by mnie okłamywał", "Ona jest dobrą kandydatką dla mojego syna". Pan Dov uśmiechnął się do "swoich" myśli. Ariss widząc, że jej plan się powiódł, postanowiła przerwać, w delikatny sposób, tę sesję.
-Wszystko w porządku?- spytała się zatroskanym głosem.
-Tak, tak. Wybacz, ale zamyśliłem się. Dziękuję Ci bardzo za tą cenną informacje. Teraz muszę Cię przeprosić, ale musisz wyjść.
-Oczywiście, proszę Pana. Do widzenia.
-Do widzenia, do widzenia...-odparł zamyślony nad czymś mężczyzna. Ariss już była przy drzwiach gdy nagle ją olśniło.
-Panie Dov?
-Tak?
-Czy mogłabym liczyć na dyskrecję z Pańskiej strony?
-Naturalnie młoda damo- uśmiechnął się do niej.
-Dziękuję bardzo. Do widzenia.
-Żegnaj.
Gdy Ariss tylko wyszła z biurowca podskoczyła radośnie. Jej plan zadziałał. "Oj czekaj kotek. Zobaczysz, że ja zawsze mam to co chcę". Z taką myślą dziewczyna zasnęła pod jakimś drzewem w Parku.
*****
Zajęcia skończyły się. Miałam nadzieję, że moi przyjaciele poszli sobie do domu. Wyszłam z kabiny i podeszłam do umywalki. Moja twarz wyglądała okropnie. Cały makijaż został rozmyty, a na moich policzkach były widoczne czarne stróżki łez. Wyszłam ze szkoły i niestety... przeliczyłam się. Przed budynkiem pod moim ulubionym drzewem czekali na mnie Mark i Kiara. Gdy tylko mnie zobaczyli podbiegli w moją stronę. Pierwszy przyleciał Mark.
-Ola!- wrzasnął i przytulił mnie. Ja próbowałam go odepchnąć i coś powiedzieć, ale on był silniejszy i nie pozwolił mi dojść do słowa. W końcu mnie puścił.
-Matko! Jak ty strasznie wyglądasz- zaśmiał się. Mi jednak nie było do śmiechu.
-Dzięki za komplement- gdy to powiedziałam od razu mina mu zrzedła.
-Ej no! Przecież wiesz, że żartowałem!- Ja jednak szłam dalej przed siebie. Musiałam bardzo się starać by przy nich się nie rozkleić po raz kolejny.
-Ola! Wracaj!- tym razem zawołała Kiara. Ona nawet nie wie jak bardzo bym chciała wrócić i rzucić się im w ramiona. Ale nie mogłam. Muszę pozbyć się tego chłopaka z mojej głowy. Tylko , że ja nie wiem jak.
Gdy byłam w parku usiadłam pod drzewem i zaczęłam płakać. Jeszcze wczoraj było wszystko dobrze. Gdybym kilka dni wcześniej wiedziała, że to się tak skończy nie zaczęłabym z nim gadać. Teraz ten chłopak zakorzenił się w moim sercu i nie wiem jak wyrwać tą piękną roślinę z serca. Rany pozostaną na zawsze bo jestem pewna, że nigdy go nie zapomnę na dobre. Na prawdę nie chciałam Markowi zepsuć życia. Dlaczego ja? Teraz muszę się do niego nie odzywać, unikać go, udawać,że go nie ma. Ma byś tak jak dawniej... Tylko czy ja będę to potrafiła zrobić? Niby znamy się 2 dni, a czuję jakby to była wieczność. Oj Mark, Mark... Coś ty ze mną zrobił.
Gdy tak rozmyślałam jakiś przechodnia zatrzymała się koło mnie. Ja nie spojrzałam na niego ani razu , dopóki nie usłyszałam jego głosu. Podniosłam głowę i moim oczom ukazał się wysoki mężczyzna. Miał blond włosy (prawie białe) i błękitne oczy. Uśmiechnął się przyjaźnie i spytał:
-Czemu płaczesz?
-Nie ważne.
-Jeżeli przez chłopaka to wiedz, że na pewno nie jest wart twoich łez.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz.
-Czyli powodem twojego płaczu jest chłopak... ach- westchnął i usiadł koło mnie.-Chcesz chusteczkę?- ja tylko kiwnęłam głową. Wyciągnął z kieszeni jakiś patyczek. Popatrzyłam na niego jak na kretyna. On tylko zaśmiał się i machnął patykiem. Nagle ni stąd ni zowąd w jego ręce pojawiła się chusteczka. Podał mi ją. Byłam w szoku. W jego oczach widziałam tą głupią satysfakcję, że udało mu się mnie zaskoczyć. Wtedy wpadło mi coś do głowy:
-Jesteś czarodziejem!
-Brawo! Czyli jednak uważasz na lekcjach.-zaśmiał się.
-Ha, ha, ha bardzo śmieszne. Co tu robisz...eee...jak masz na imię?
-Tim.
-Ja jestem Ola. No to co tutaj robisz Tim?
-Jestem na wycieczce z klasą i w sumie za 10 minut mamy zbiórkę.
-Na ile dni tu przyjechaliście?
-5 dni. Dziś jest trzeci.
-Aha...-odpowiedziałam głupio- w jakim hotelu mieszkacie?
-Akweny czekolady.
-Może wpadnę do Ciebie jutro po południu.
-Spoko. Do zobaczenia.-wstał i już miał odejść gdy odwrócił się do mnie powiedział:-Pamiętaj! Nie płacz już.- puścił mi oczko i odszedł w tylko sobie znanym kierunku.
~*~*~*~*~*~*~*~
Hej!
Jak już kiedyś mówiłam: Jestem zmienną osobą xD
Dodaję dziś rozdział na prośbę mojej przyjaciółki :D
A i oprócz tych sobót to może czasem wieczorem coś napiszę
Życzę miłej niedzieli
Pozdrawiam wszystkich
Wasza
Lila <3
P.S.
Rozdział dedykuje Zuzie :* Mojej przyjaciółce którą kocham! <3 :P