sobota, 1 czerwca 2013

10. Dobry początek dobrej znajomości - Wieczór

Siedziałam sobie przy biurku i właśnie kończyłam odrabiać swoją pracę domową gdy coś zastukało w okno. Był to piękny żółty ptaszek.
- A co ty tu robisz Sun?- ptaszek pokazał mi nóżkę, do której był przywiązany mały liścik. Sun to kanarek od Kiary. Zawsze gdy czegoś ode mnie chce a nie może przyjść wysyła go do mnie. Odwiązałam liścik i rozwinęłam go. "Jak tam było na spacerze?". Wzięłam długopis i na drugiej stronie odpisałam "Taak... na spacerze... Tak na prawdę to nie było spaceru. Nie przyszedł. Pewnie mu coś wypadło". Zwinęłam  w mały rulonik karteczkę i delikatnie przywiązałam do nóżki Sun'a.
-Leć do Kiary.- Powiedziałam i otworzyłam okno. Spojrzałam na zegarek. Było dość wcześnie. Poszłam do łazienki i nalałam wody do wanny. Wsypałam troszkę płatków róż i wlałam olejki do kąpieli. Rozebrałam się i  wskoczyłam do wanny. Położyłam się i zamknęłam oczy. Zaczęłam rozmyślać. Właśnie. Dlaczego nie przyszedł? A może on po prostu bawi się mną jak zabawką, którą w każdej chwili może wyrzucić jeżeli mu się znudzi? Nie... Myślę, że on taki nie jest. Na 100% coś mu wypadło. Jutro mnie przeprosi, a ja mu wybaczę bo w końcu nic się przecież nie stało. Tak! Tak na pewno będzie. Otworzyłam oczy. Nic kompletnie nie było widać bo wszędzie była para wodna. Umyłam się i jeszcze troszkę sobie poleżałam. Zaczęłam sobie podśpiewywać pod nosem. Nagle ktoś zawołał:
-Hej! Ola! Pomożesz mi?-był to ten sam głosik co rano na polance. Wyszłam z wanny troszkę przestraszona i owinęłam się ręcznikiem. Otworzyłam drzwi i poczułam zimno. No tak w łazience było strasznie gorąco i parno w porównaniu do reszty otoczenia. Co do tego głosiku to nigdzie nikogo nie widziałam. Jedynie przy drzwiach leżała Sisi i próbowała otworzyć pudełko z chrupkami.
-Sisi! Co ty robisz kochanie?- zapytałam i zabrałam jej pudełko.
-Ej to nie fer!- zawołał tajemniczy głosik. Ciekawe kto to. Mama?
Zeszłam na dół zostawiając za sobą ścieżkę mokrych stóp.
-Mamo! Czy coś się dzieje?- weszłam do salonu. Miny Ziree i jej szefa były bezcenne. Wyobrażacie sobie siedzieć w salonie z szefem i rozmawiać na ważne tematy firmy gdy nagle do pomieszczenia, w którym się znajdujecie wchodzi cała mokra dziewczyna z mokrymi włosami owinięta w ręcznik, który w każdej chwili może spaść na ziemię?
-Eee... Dobry wieczór.-powiedziałam nie pewnie. W głowie krzyczałam do siebie żeby jak najszybciej wyjść z tego pomieszczenia ale nie... Moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa ze strachu. Stałam tam dobre 30 sekund, gdy nagle usłyszałam biegnącą Sisi, a tak dokładniej mówiąc ślizgającą się Sisi na moich mokrych śladach. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Tajemniczy głosik krzyknął- UWAGA!-w tej samej chwili szczeniak skoczył i chciał chwycić pojemnik z chrupkami. Zamiast tego chwyciła mój niebieski ręcznik, którym byłam luźno owinięta. Piesek trzymając materiał upadł na ziemię i pociągnął go za sobą. Ręcznik spadł na ziemię a ja stałam naga przed mamą i jej szefem. Oczywiście ja głupia, zamiast zwiać szybko do łazienki na górę lub chociaż zakryć się rękami, albo chociaż kucnąć i chwycić ręcznik stałam ciągle w miejscu jak ściana. Widziałam przerażony i smutny wzrok mamy, która potem odwróciła głowę w inną stronę i wzrok szefa, który perfidnie spoczął na moich piersiach, potem niżej. To było okropne!. W końcu do mojego mózgu dotarło to co się przed chwilą stało i kucnęłam, chwyciłam ręcznik i pobiegłam na górę do łazienki. Tam osunęłam się na ziemię i zaczęłam płakać. Zawszę gdy działa na mnie jakiś silny stres lub strach albo wstyd płaczę. Po 10 minutach do drzwi łazienki zapukała Ziree.
-Oluś? Mogę wejść?- spytała się. Ja szybko wstałam i ubrałam się w piżamę. Po krótkim szczęknięciu drzwi do łazienki otworzyły się.
-Córciu! Strasznie mi przykro. Przepraszam. Powinnam ci powiedzieć o moim spotkaniu z panem Rogerem. Chciałaś coś ode mnie?- Zapytała zaniepokojona i smutna mama.
-Niee.- powiedziałam.-Już nic.Idę się położyć. Jestem bardzo zmęczona- i wyszłam z łazienki. Otworzyłam okno i zaczęłam wdychać świeże nocne powietrze. Po moim policzku zaczęły spływać pojedyncze łzy. Potem zamknęłam okno i położyłam się na łóżku.
Chyba na prawdę byłam zmęczona bo słyszałam głosy. Co za absurd. A nawet w naszym świecie to nie jest normalne...
~*~*~*~*~*~
Hej! 
I jak wam się podoba?
Mam nadzieję, że choć troszkę :)
Mam pytanie...
Nie przeszkadzały wam przekleństwa w poprzedniej notce?
I mam jeszcze prośbę. 
Jak czytacie to komentujcie! :P
A i mam jeszcze podziękowania za dużą liczbę wejść!
Jesteście wspaniali.
AAA!!
I jeszcze dziękuje Black, która ciągle wspiera mnie w swoich komentarzach :)
Pozdrawiam
Lila <3

8 komentarzy:

  1. masz talent *-* choć ten fragment był bardzo dziwny, to i tak świetnie piszesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe.. :) Z resztą jak wszystkie Twoje wpisy. pozdrawiam :))
    //Żania

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojeej. Bo się rumienię. *U* Co do rozdzialu to świetnie napisany i po nieprzespanej nocy znienawidziłam zboczonych chłopców czy tam mężczyzn. Ale jak nie zboczony, to albo gej, albo baba, więc... Przekleństwa mi nie przeszkadzają słonko, bo trza czasem się porzadnie wydrzeć.
    Kocham, pozdrawiam i czekam na NN.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne !!! A przekleństwami sie nie przejmuj bo dodają wiecej emocji. Pisz!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli jej moc to gadanie ze zwierzakami. Spoko. Ale co za scena. Dobrze ją opisałaś, bo przeczytałam szybko, lekko, tak wgl cały rozdział. Zawstydzenie i zdziwienie przeszlo na czytelnika. Lubię jak pisarze oddają emocje czytelnikowi ;D. No może nie takie xD. Co do błędów to większych nie zauważyłam :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, tak supcio to opisałaś że bardzo łatwo było zrozumieć ich emocje;]]]/Ania

    OdpowiedzUsuń