- Halo! Pobudka. Chyba nie chcesz przespać całego dnia!- zawołał radosny głos odsłaniając zasłony. Otworzyłam oczy i oślepiły mnie jasne promienie słońca. Zdezorientowana zamrugałam i zobaczyłam Kiare.
-Kiara! Co ty tu robisz tak wcześnie?
- Wcześnie!- zaśmiała się- spójrz na zegarek. Tak też zrobiłam i okazało się że była 12:30. No ładnie. Spróbowałam w stać ale poczułam straszny ból głowy. dlaczego mnie bo... aha! tak. nieszczęsna wizyta u Tima.
-Co ci? - spytała kładąc się obok mnie.
- Powiem ci wszystko ale nie teraz- posłałam jej tajemniczy uśmiech i poszłam do łazienki. Ubrałam kolorowy kombinezon, włosy związałam w wysokiego koka i w wesołych podskokach pobiegłam do Kiary.
- Chodź na dół umieram z głodu! - zawołałam. Radosne jak małe dziewczynki wpadłyśmy do kuchni gdzie mama piła kawę i czytała gazetę. Spojrzała na nas i lekko się uśmiechnęła. Byłyśmy takie radosne. Na śniadanie zjadłam kilka tostów z serem. Po skończonym posiłku ubrałam sandałki i zawołałam
- Mamuś! Wychodzimy gdzieś i... nie wiem kiedy wrócę. Pa!
Już chciałam wyjść ale... No właśnie. Ale.
-A uścisk? -zawołała za mną. Zawahałam się, ale jednak odwróciłam się i spojrzałam na nią przepraszającym wzrokiem
-Nie teraz mamo.- powiedziałam smutno i wyszłam, żeby tylko nie myśleć o wczorajszych kłopotach. Później z nią pogadam. Nie chcę by wszystko wiedziała przez swój dar. Wszystko jej wyjaśnię. Tak wiem... zachowałam się jak ostatni cham.. ale ona na pewno rozumie. Bo przecież ile było takich sytuacji, że nie pozwalałam jej się mnie dotknąć. Później i tak wszystko jej mówiłam. Nie ma sensu naciskać.
Przez całą drogę do parku starałam się nie myśleć o kłopotach i innych sprawach, jednak mój humor diametralnie się zmienił. Z pełnej chęci życia na zrezygnowano pesymistkę.
-Nie Ola! Nie rób mi tego teraz. To nasz dzień. Wyznania i poważne rozmowy na poważne tematy potem.- popatrzyła mi w oczy. Miała je takie radosne i pełne blasku, że nie potrafiłam jej odmówić.
-Zgoda.- uśmiechnęłam się i poszłyśmy dalej.
Dotarłyśmy do parku. Usiadłyśmy na czerwonym kocu w kratę, który zabrałam z domu i zaczęłyśmy gadać, śmiać się z byle czego. To było piękne. Piękne jak wszystko co nas otaczało. Wokół rosło pełno różnokolorowych kwiatów, gdzieniegdzie wyrastały pojedyncze drzewa, a cały ten widok dopełniał wielki staw, w którym odbijało się piękne letnie słońce. A najlepsze w tej całej sytuacji jest to, że jestem tu z Kiarą. A jesli jestem z nią... to znaczy, że jestem na 100% sobą. Uwielbiam z nią spędzać czas, a zwłaszcza soboty gdzy mamy wolne i możemy robić co tylko nam się podoba.
-Kiedy są castingi?- spytała nagle Kiara całkowicie z innej
beczki.
-Że co! Jakie...
Aaaaa! Te castingi.
-No i?
-Chyba we wtorek.
Wybierasz się?
-No jasne. Ale i tak
głównej roli nie dostanę.
-Jak to? Czemu tak
mówisz? Przecież zawsze ty ją dostajesz. Jesteś najlepsza.
-Być może byłam...
Ale znam jedną lepszą ode mnie.
-Kogo niby. Przestań.
Przecież dobrze wiesz jak jest.
-Ale powiedz mi...
jak ja mam równać się z tobą. Kobieto! To ty będziesz mieć tą rolę jak w banku.
-Być może.... gdybym
startowała.... to kto wie...- na te słowa Kiarę zatkało.
-Jak to... zaraz
zaraz. Możesz powtórzyć co powiedziałaś?
-Być może gdybym
startowała to kto wie. Co jest w tym zdaniu dziwnego?
-CZEKAJ! WRÓĆ. "GDYBYM
STARTOWAŁA"??!!
-Yyyy.... no?
-Chyba Ci coś się
pomieszało w głowie. Przecież musisz startować.
-Nic nie muszę.
Sprzedawanie biletów lub odsłanianie i zasłanianie kurtyny w zupełności mi
wystarczy.
-Ola. Nie marudź mi tu.
Już w zeszłym semestrze mówiłaś, że nie. I rok temu... i dwa lata temu też. Ale
ja nie zapomniałam. Podczas premiery w zeszłym semestrze obiecałaś mi, że
chociaż weźmiesz udział w castingu.
-Ale...- zająknęłam
się. Rzeczywiście tak powiedziałam.- ale...Ale Kiara! To było pod wpływem
impulsu! Tak pięknie się prezentowałaś na tej scenie!
-To nic nie zmienia.
Obietnica to obietnica, a przyjaciele dotrzymują obietnic.- powiedziała z wyrzutami
w głosie bo była pewna, że się nie zgodzę. Nastała dłuuuga chwila ciszy. To
znaczy na zewnątrz śpiewały ptaszki, szumiały drzewa i w ogóle, ale we mnie
było baaardzo głośno. Aż chciało by się zatkać uszy. A najlepsze jest to,
że tylko jeden malutki, cichutki głosik
nie chciał brać udziału w przedstawieniu. Cała reszta mnie jednogłośnie chciała
stawiła czoło temu wyzwaniu. Bym w końcu zrobiła to co lubię, a nie chowała się
przed innymi.
-Nooo.... dobra.-
powiedziałam patrząc na szereg dziwnych procesów na twarzy Kiary. Najpierw
jakby "O co chodzi?" potem "Zwariowała" następnie "ona
chyba tak na serio" i w końcu końcowy efekt "na serio się
zgodziła". Kiara cała uśmiechnięta i szczęśliwa normalnie do łez żuciła
się mi na szyje i prawie udusiła.
-Dobra dobra! Bo mnie
udusisz!
-Sory.- powiedziała siadając
znowu na swoim miejscu.- Zobaczysz. Będzie świetnie.
-Zobaczymy.-
powiedziałam półgłosem dalej zastanawiając się dlaczego tak bardzo chciałam
wziąć udział w tym przedstawieniu. Może po prostu... chciałam uszczęśliwić
przyjaciółkę?
-No dobra. My tu gadu
gadu a ja jestem głodna.- stwierdziłam już na głos.
-Przecież niedawno
jadłaś śniadanie.
-Wiem. Co nie zmienia
faktu, że jestem strasznie głodna i okropnie chce mi się pić.- przełknęłam
slinę i poczułam ból suchego jak wiór gardła.
-ok... to proponuję jakąś
fajną restaurację w centrum.
-O nie! Mam lepszy
pomysł! Chodźmy do mojej babci
-Dobra- uśmiechnęła
się i już pomagała mi składać koc.
Po chwili wstałyśmy i
dalej śmiejąc się poszłyśmy w stronę domku babci Hellisti.
*****
Siedziała obok i
patrzyła jak jego prawa ręka pisze ładne, kształtne literki, układające się w
słowa. Za nimi siedział pan Dov i przeglądał jakieś papiery z biura i co jakiś
czas ukradkiem zerkał na swojego syna i jego towarzyszkę.
-Koniec.- Mark wstał
od ciemnego stołu i zaczął iść w stronę schodów.
-Może zaprosisz
koleżanką na górę? Tak nie ładnie ją zostawiasz.- spytał ojciec.
-Nie mam ochoty. Poza
tym to nie jest moja koleżanka.- powiedział idąc dalej.
-Nie przejmuj się nim
i idź- zachęcił blondynkę, która pozbierała swoje zeszyty do czarnej torby i
ruszyła jak cień za chłopakiem swoich marzeń.
-Powiedziałem Ci, że
nie życzę sobie, żebyś przebywała w moim pokoju.- warknął Mark, jednak Ariss
sprawiała wrażenie, jakby nie usłyszała jego nie miłej uwagi. Gdy doszli do
jego drzwi dziewczyna bez skrupułów weszła do jego pokoju .Rozejrzała się i
stwierdziła
-Masz ładny pokój.
-Nie wkurwiaj mnie.
Masz stąd natychmiast wyjść- zdenerwował się Mark zaciskając dłonie w pięści.
-Zmuś mnie- zaśmiała
się perfidnie i rzuciła w niego poduszką. Następnie sama walnęła się na jego
łóżko. Mark bez słowa zamknął drzwi do swojego pokoju i poszedł w kierunku
łazienki. Lekko zdziwiona Ariss wstała i zaczęła dokładniej przyglądać się pomieszczeniu, w którym się znajdowała. Na półkach znalazła
kilka ciekawych i głupich książek. Na szafce nocnej stało kilka ramek ze zdjęciami.
Na szczęście nie było ani jednego zdjęcia dziwadła. Pewnie od razu by je
zabrała i schowała gdzieś gdzie nikt by go nie znalazł. Ostatni mebel, który
najbardziej przykuł uwagę Ariss zostawiła sobie na koniec. Była to wielka
komoda z ciemnego drewna, z misternie zdobionymi rączkami i delikatnymi,
złotymi dekoracjami na całej powierzchni szuflad. Wszystkie siedem szuflad
miało dziurki na klucze. W każdej szufladzie poza jedną kluczyki były na
miejscu. Co Mark tu chowa? Blondynka rozejrzała się w poszukiwaniu kluczyka.
Nie musiała długo szukać bo kluczyk leżał niedbale na podłodze przy łóżku.
Musiał mu kiedyś wypaść.
Dziewczyna
pospiesznie podniosła kluczyk i wsadziła w dziurkę. Pasował idealnie. Lekko
przekręciła w prawo i usłyszała ciche kliknięcie oznaczające otwartą szafkę.
Szuflada po otwarciu nie wydawała się pod żadnym względem jakaś specjalna...
kilka albumów na zdjęcia, jakieś zeszyty, i ciemne pudełeczko. Ariss podniosła
je i delikatnie uniosła wieczko. Jej oczom ukazał się najpiękniejszy naszyjnik
jaki kiedykolwiek widziała. Był to delikatny złoty łańcuszek z zawieszką w
kształcie malutkiego kółeczka. A może to literka O? Kółeczko było również ze złota,
tyle że po prawej stronie w równych odstępach były maluteńkie białe
kryształki.. Ariss stała tak wpatrzona w biżuterię do puki nie przyszedł Mark.
-Zostaw to! -
zawołał.
-Ja... ja tylko....
tylko pa-patrzę.... To znaczy... To znaczy skąd TO masz Mark!
-Nie twój interes.
-Ale dla kogo?!-
dopytywała się.
-Nie ważne.
-powiedział zabierając jej pudełeczko, wkładając do szuflady, zamykając ją na
kluczyk i wsuwając kluczyk do kieszeni spodni.
-Ale...
-Ariss. Możesz już
sobie iść. Jeśli nie ma więcej zadań na prawdę nie musisz tu siedzieć.
Mark próbował
grzecznie ją wyprosić, ale ona była zbyt zszokowana tym co zobaczyła. Bo dla
kogo to może być? Dla mamy? Siostry? Dla niej? Ale przecież... kółeczko? A może
to rzeczywiście jest litera O.
-To pewnie dla tej
głupiej zdziry, za którą się tak uganiasz. Tak?!- zawołała Ariss i poczuła jak
fala wściekłości całą ją zalewa. Tak nie może być. Przecież....TAK! Ola
całowała się z tym blondynem! Dziewczyna nie wytrzymała wściekłości i użyła
swojego daru. Pokazała Markowi wszystko. Całą sytuację w Parku. Gdy skończyła
widząc przerażoną twarz Marka uśmiechnęła się triumfalnie.
-Widzisz! Ona wcale
Cię nie kocha!
-Kłamiesz!- zawołał z
rozpaczą w głosie. Dziewczyna wykorzystała to i pokazała mu jeszcze raz
pocałunek. Tym razem jak w kamerze zrobiła zbliżenie na ich twarze.
-Wynoś się z mojego
domu!-zawołał dygocąc z wściekłości.
Ariss wyszła za drzwi i usłyszała jak Mark woła coś w stylu "Cholera! Nie
wierzę!" I w coś uderza. Blondynka dobrze wie, że on jej nie wierzy. Ale
zasiała ziarno niepewności. Teraz wystarczy ciągnąć to i żeby w odpowiednim
momencie ten blondyn wkroczył do akcji.
*****
Po pysznym obiedzie i
długiej rozmowie z babcią Hellistią, powoli wracałyśmy do domu. Słońce zaczęło
zachodzić, a ja nic nie powiedziałam Kiarze. Ani słowa o Timie, piciu,
pocałunku. Czułam się okropnie.
W pewnym momencie nie
wytrzymałam. Coś we mnie pękło. Jakby woda przerwała tamę. Zatrzymałam się na
środku chodnika, a do oczu napłynęły mi łzy. Nie chciałam płakać. Nie. Nie chciałam.
A jednak. Znowu. Jestem taka słaba. Nie potrafię zapanować nad łzami co dopiero
nad uczuciami.
-Ola? Co się stało?
Widzę, że przez cały dzień coś Cię dręczy.
-Kiara...bo ja....ja
wczoraj zrobiłam coś strasznie, ale to bardzo głupiego. I bardzo bardzo tego żałuję.
I ogólnie nie radzę sobie z tym wszystkim. Jestem taka naiwna i głupia kochając
Marka.
-Czekaj. Zacznij od
początku.
Usiadłyśmy na
najbliższej ławce, otarłam łzy i zaczęłam mówić wszystko. Nie było to łatwe bo
większość rzeczy mi się mieszało lub nie wyraźnie pamiętam lub w ogóle nie
pamiętam. Zastanawiam się też, czy niektóre rzeczy, które jej powiedziałam nie
były snem. Kiara wysłuchała mnie popatrzyła w oczy i mocno przytuliła.
-Ola...- powiedziała
i zaczęła myśleć jak mi to powiedzieć.- nic złego nie zrobiłaś. Ten pocałunek
był spowodowany alkoholem i nadmiarem emocji, które trzymałaś w sobie od
dłuższego czasu. Jest ok.
Ta wypowiedź lekko
podniosła mnie na duchu, jednak dalej myśląc o pocałunku z Timem mam wrażenie jak bym zdradzała
Marka...
~*~*~*~*~*~*~
Patrzcie patrzcie i podziwiajcie!
Kto dodał rozdział?!
JA
heheheheheh
Cóż za miła niespodzianika co?
tak mnie znowu wzięło na tego bloga. I do pisania powróciły chęci... Może to dzięki wyróżnienieu w konkursie xD (Nieeee... wcale wam się nie chwale xP)
Pewnie w niedługim czasie to opowoiadanie znajdzie się na tym blogu.
Do rzeczy...
Rozdizał dedykuję Zuzie, Klaudii i Black :D
Mam nadzieje, że rozdział nie za krótki i że nie ma zbyt wielu błędów i co najważniejsze że wam, się spodoba ;)
Tak na końcu stała prośba o komenty :P
Jeśli są błędy to poprawię potem bo teraz muszę uciekać
Dzięki za przeczytanie
Pozdrawiam
Li <3