piątek, 16 maja 2014

19. Miły weekend- Sobota

- Halo! Pobudka. Chyba nie chcesz przespać całego dnia!- zawołał radosny głos odsłaniając zasłony. Otworzyłam oczy i oślepiły mnie jasne promienie słońca. Zdezorientowana zamrugałam i zobaczyłam Kiare.
-Kiara! Co ty tu robisz tak wcześnie?
 - Wcześnie!- zaśmiała się- spójrz na zegarek. Tak też zrobiłam i okazało się że była 12:30. No ładnie. Spróbowałam w stać ale poczułam straszny ból głowy. dlaczego mnie bo... aha! tak. nieszczęsna wizyta u Tima.
-Co ci? - spytała kładąc się obok mnie.
 - Powiem ci wszystko ale nie teraz- posłałam jej tajemniczy uśmiech i poszłam do łazienki. Ubrałam kolorowy kombinezon, włosy związałam w wysokiego koka i w wesołych podskokach pobiegłam do Kiary.
 - Chodź na dół umieram z głodu! - zawołałam. Radosne jak małe dziewczynki wpadłyśmy do kuchni gdzie mama piła kawę i czytała gazetę. Spojrzała na nas i lekko się uśmiechnęła. Byłyśmy takie radosne. Na śniadanie zjadłam kilka tostów z serem. Po skończonym posiłku ubrałam sandałki i zawołałam
 - Mamuś! Wychodzimy gdzieś i... nie wiem kiedy wrócę. Pa!
Już chciałam wyjść ale... No właśnie. Ale.
-A uścisk? -zawołała za mną. Zawahałam się, ale jednak odwróciłam się i spojrzałam na nią przepraszającym wzrokiem
-Nie teraz mamo.- powiedziałam smutno i  wyszłam, żeby tylko nie myśleć o wczorajszych kłopotach. Później z nią pogadam. Nie chcę by wszystko wiedziała przez swój dar. Wszystko jej wyjaśnię. Tak wiem... zachowałam się jak ostatni cham.. ale ona na pewno rozumie. Bo przecież ile było takich sytuacji, że nie pozwalałam jej się mnie dotknąć. Później i tak wszystko jej mówiłam. Nie ma sensu naciskać.
Przez całą drogę do parku starałam się nie myśleć o kłopotach i innych sprawach, jednak mój humor diametralnie się zmienił. Z pełnej chęci życia na zrezygnowano pesymistkę.
-Nie Ola! Nie rób mi tego teraz. To nasz dzień. Wyznania i poważne rozmowy na poważne tematy potem.- popatrzyła mi w oczy. Miała je takie radosne i pełne blasku, że nie potrafiłam jej odmówić.
-Zgoda.- uśmiechnęłam się i poszłyśmy dalej.
Dotarłyśmy do parku. Usiadłyśmy na czerwonym kocu w kratę, który zabrałam z domu i zaczęłyśmy gadać, śmiać się z byle czego. To było piękne. Piękne jak wszystko co nas otaczało. Wokół rosło pełno różnokolorowych kwiatów, gdzieniegdzie wyrastały pojedyncze drzewa, a cały ten widok dopełniał wielki staw, w którym odbijało się piękne letnie słońce. A najlepsze w tej całej sytuacji  jest to, że jestem tu z Kiarą. A jesli jestem z nią... to znaczy, że jestem na 100% sobą. Uwielbiam z nią spędzać czas, a zwłaszcza soboty gdzy mamy wolne i możemy robić co tylko nam się podoba.

-Kiedy są castingi?- spytała nagle Kiara całkowicie z innej beczki.
 -Że co! Jakie... Aaaaa! Te castingi.
 -No i?
 -Chyba we wtorek. Wybierasz się?
 -No jasne. Ale i tak głównej roli nie dostanę.
 -Jak to? Czemu tak mówisz? Przecież zawsze ty ją dostajesz. Jesteś najlepsza.
 -Być może byłam... Ale znam jedną lepszą ode mnie.
 -Kogo niby. Przestań. Przecież dobrze wiesz jak jest.
 -Ale powiedz mi... jak ja mam równać się z tobą. Kobieto! To ty będziesz mieć tą rolę jak w banku.
 -Być może.... gdybym startowała.... to kto wie...- na te słowa Kiarę zatkało.
 -Jak to... zaraz zaraz. Możesz powtórzyć co powiedziałaś?
 -Być może gdybym startowała to kto wie. Co jest w tym zdaniu dziwnego?
 -CZEKAJ! WRÓĆ. "GDYBYM STARTOWAŁA"??!!
 -Yyyy.... no?
 -Chyba Ci coś się pomieszało w głowie. Przecież musisz startować.
 -Nic nie muszę. Sprzedawanie biletów lub odsłanianie i zasłanianie kurtyny w zupełności mi wystarczy.
 -Ola. Nie marudź mi tu. Już w zeszłym semestrze mówiłaś, że nie. I rok temu... i dwa lata temu też. Ale ja nie zapomniałam. Podczas premiery w zeszłym semestrze obiecałaś mi, że chociaż weźmiesz udział w castingu.
 -Ale...- zająknęłam się. Rzeczywiście tak powiedziałam.- ale...Ale Kiara! To było pod wpływem impulsu! Tak pięknie się prezentowałaś na tej scenie!
 -To nic nie zmienia. Obietnica to obietnica, a przyjaciele dotrzymują obietnic.- powiedziała z wyrzutami w głosie bo była pewna, że się nie zgodzę. Nastała dłuuuga chwila ciszy. To znaczy na zewnątrz śpiewały ptaszki, szumiały drzewa i w ogóle, ale we mnie było baaardzo głośno. Aż chciało by się zatkać uszy. A najlepsze jest to, że  tylko jeden malutki, cichutki głosik nie chciał brać udziału w przedstawieniu. Cała reszta mnie jednogłośnie chciała stawiła czoło temu wyzwaniu. Bym w końcu zrobiła to co lubię, a nie chowała się przed innymi.
 -Nooo.... dobra.- powiedziałam patrząc na szereg dziwnych procesów na twarzy Kiary. Najpierw jakby "O co chodzi?" potem "Zwariowała" następnie "ona chyba tak na serio" i w końcu końcowy efekt "na serio się zgodziła". Kiara cała uśmiechnięta i szczęśliwa normalnie do łez żuciła się mi na szyje i prawie udusiła.
 -Dobra dobra! Bo mnie udusisz!
 -Sory.- powiedziała siadając znowu na swoim miejscu.- Zobaczysz. Będzie świetnie.
 -Zobaczymy.- powiedziałam półgłosem dalej zastanawiając się dlaczego tak bardzo chciałam wziąć udział w tym przedstawieniu. Może po prostu... chciałam uszczęśliwić przyjaciółkę?
 -No dobra. My tu gadu gadu a ja jestem głodna.- stwierdziłam już na głos.
 -Przecież niedawno jadłaś śniadanie.
 -Wiem. Co nie zmienia faktu, że jestem strasznie głodna i okropnie chce mi się pić.- przełknęłam slinę i poczułam ból suchego jak wiór gardła.
 -ok... to proponuję jakąś fajną restaurację w centrum.
 -O nie! Mam lepszy pomysł! Chodźmy do mojej babci
 -Dobra- uśmiechnęła się i już pomagała mi składać koc.
 Po chwili wstałyśmy i dalej śmiejąc się poszłyśmy w stronę domku babci Hellisti.
 *****
 Siedziała obok i patrzyła jak jego prawa ręka pisze ładne, kształtne literki, układające się w słowa. Za nimi siedział pan Dov i przeglądał jakieś papiery z biura i co jakiś czas ukradkiem zerkał na swojego syna i jego towarzyszkę.
 -Koniec.- Mark wstał od ciemnego stołu i zaczął iść w stronę schodów.
 -Może zaprosisz koleżanką na górę? Tak nie ładnie ją zostawiasz.- spytał ojciec.
 -Nie mam ochoty. Poza tym to nie jest moja koleżanka.- powiedział idąc dalej.
 -Nie przejmuj się nim i idź- zachęcił blondynkę, która pozbierała swoje zeszyty do czarnej torby i ruszyła jak cień za chłopakiem swoich marzeń.
 -Powiedziałem Ci, że nie życzę sobie, żebyś przebywała w moim pokoju.- warknął Mark, jednak Ariss sprawiała wrażenie, jakby nie usłyszała jego nie miłej uwagi. Gdy doszli do jego drzwi dziewczyna bez skrupułów weszła do jego pokoju .Rozejrzała się i stwierdziła
 -Masz ładny pokój.
 -Nie wkurwiaj mnie. Masz stąd natychmiast wyjść- zdenerwował się Mark zaciskając dłonie w pięści.
 -Zmuś mnie- zaśmiała się perfidnie i rzuciła w niego poduszką. Następnie sama walnęła się na jego łóżko. Mark bez słowa zamknął drzwi do swojego pokoju i poszedł w kierunku łazienki. Lekko zdziwiona Ariss wstała i zaczęła dokładniej przyglądać się pomieszczeniu,  w którym się znajdowała. Na półkach znalazła kilka ciekawych i głupich książek. Na szafce nocnej stało kilka ramek ze zdjęciami. Na szczęście nie było ani jednego zdjęcia dziwadła. Pewnie od razu by je zabrała i schowała gdzieś gdzie nikt by go nie znalazł. Ostatni mebel, który najbardziej przykuł uwagę Ariss zostawiła sobie na koniec. Była to wielka komoda z ciemnego drewna, z misternie zdobionymi rączkami i delikatnymi, złotymi dekoracjami na całej powierzchni szuflad. Wszystkie siedem szuflad miało dziurki na klucze. W każdej szufladzie poza jedną kluczyki były na miejscu. Co Mark tu chowa? Blondynka rozejrzała się w poszukiwaniu kluczyka. Nie musiała długo szukać bo kluczyk leżał niedbale na podłodze przy łóżku. Musiał mu kiedyś wypaść.
 Dziewczyna pospiesznie podniosła kluczyk i wsadziła w dziurkę. Pasował idealnie. Lekko przekręciła w prawo i usłyszała ciche kliknięcie oznaczające otwartą szafkę. Szuflada po otwarciu nie wydawała się pod żadnym względem jakaś specjalna... kilka albumów na zdjęcia, jakieś zeszyty, i ciemne pudełeczko. Ariss podniosła je i delikatnie uniosła wieczko. Jej oczom ukazał się najpiękniejszy naszyjnik jaki kiedykolwiek widziała. Był to delikatny złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie malutkiego kółeczka. A może to literka O? Kółeczko było również ze złota, tyle że po prawej stronie w równych odstępach były maluteńkie białe kryształki.. Ariss stała tak wpatrzona w biżuterię do puki nie przyszedł Mark.
 -Zostaw to! - zawołał.
 -Ja... ja tylko.... tylko pa-patrzę.... To znaczy... To znaczy skąd TO masz Mark!
 -Nie twój interes.
 -Ale dla kogo?!- dopytywała się.
 -Nie ważne. -powiedział zabierając jej pudełeczko, wkładając do szuflady, zamykając ją na kluczyk i wsuwając kluczyk do kieszeni spodni.
 -Ale...
 -Ariss. Możesz już sobie iść. Jeśli nie ma więcej zadań na prawdę nie musisz tu siedzieć.
 Mark próbował grzecznie ją wyprosić, ale ona była zbyt zszokowana tym co zobaczyła. Bo dla kogo to może być? Dla mamy? Siostry? Dla niej? Ale przecież... kółeczko? A może to rzeczywiście jest litera O.
 -To pewnie dla tej głupiej zdziry, za którą się tak uganiasz. Tak?!- zawołała Ariss i poczuła jak fala wściekłości całą ją zalewa. Tak nie może być. Przecież....TAK! Ola całowała się z tym blondynem! Dziewczyna nie wytrzymała wściekłości i użyła swojego daru. Pokazała Markowi wszystko. Całą sytuację w Parku. Gdy skończyła widząc przerażoną twarz Marka uśmiechnęła się triumfalnie.
 -Widzisz! Ona wcale Cię nie kocha!
 -Kłamiesz!- zawołał z rozpaczą w głosie. Dziewczyna wykorzystała to i pokazała mu jeszcze raz pocałunek. Tym razem jak w kamerze zrobiła zbliżenie na ich twarze.
 -Wynoś się z mojego domu!-zawołał  dygocąc z wściekłości. Ariss wyszła za drzwi i usłyszała jak Mark woła coś w stylu "Cholera! Nie wierzę!" I w coś uderza. Blondynka dobrze wie, że on jej nie wierzy. Ale zasiała ziarno niepewności. Teraz wystarczy ciągnąć to i żeby w odpowiednim momencie ten blondyn wkroczył do akcji.
 *****
 Po pysznym obiedzie i długiej rozmowie z babcią Hellistią, powoli wracałyśmy do domu. Słońce zaczęło zachodzić, a ja nic nie powiedziałam Kiarze. Ani słowa o Timie, piciu, pocałunku. Czułam się okropnie. 
 W pewnym momencie nie wytrzymałam. Coś we mnie pękło. Jakby woda przerwała tamę. Zatrzymałam się na środku chodnika, a do oczu napłynęły mi łzy. Nie chciałam płakać. Nie. Nie chciałam. A jednak. Znowu. Jestem taka słaba. Nie potrafię zapanować nad łzami co dopiero nad uczuciami.
 -Ola? Co się stało? Widzę, że przez cały dzień coś Cię dręczy.
 -Kiara...bo ja....ja wczoraj zrobiłam coś strasznie, ale to bardzo głupiego. I bardzo bardzo tego żałuję. I ogólnie nie radzę sobie z tym wszystkim. Jestem taka naiwna i głupia kochając Marka.
 -Czekaj. Zacznij od początku.
 Usiadłyśmy na najbliższej ławce, otarłam łzy i zaczęłam mówić wszystko. Nie było to łatwe bo większość rzeczy mi się mieszało lub nie wyraźnie pamiętam lub w ogóle nie pamiętam. Zastanawiam się też, czy niektóre rzeczy, które jej powiedziałam nie były snem. Kiara wysłuchała mnie popatrzyła w oczy i mocno przytuliła.
 -Ola...- powiedziała i zaczęła myśleć jak mi to powiedzieć.- nic złego nie zrobiłaś. Ten pocałunek był spowodowany alkoholem i nadmiarem emocji, które trzymałaś w sobie od dłuższego czasu. Jest ok.
 Ta wypowiedź lekko podniosła mnie na duchu, jednak dalej myśląc o pocałunku  z Timem mam wrażenie jak bym zdradzała Marka...

~*~*~*~*~*~*~
Patrzcie patrzcie i podziwiajcie!
Kto dodał rozdział?!
JA
heheheheheh
Cóż za miła niespodzianika co?
tak mnie znowu wzięło na tego bloga. I do pisania powróciły chęci... Może to dzięki wyróżnienieu  w konkursie xD (Nieeee... wcale wam się nie chwale xP)
Pewnie w niedługim czasie to opowoiadanie znajdzie się na tym blogu.
Do rzeczy...
Rozdizał dedykuję Zuzie, Klaudii i Black :D
Mam nadzieje, że rozdział nie za krótki i że nie ma zbyt wielu błędów i co najważniejsze że wam, się spodoba ;)
Tak na końcu stała prośba o komenty :P
Jeśli są błędy to poprawię potem bo teraz muszę uciekać
Dzięki za przeczytanie
Pozdrawiam 
Li <3

4 komentarze:

  1. Jest dużo błędów interpunkcyjnych, kilka językowych, jeszcze dużo przed Tobą, ale powiem, że ciekawie piszesz, tylko w niektórych miejscach za dużo się rospisujesz. Całkiem fajnie piszesz i widać, bardzo się starasz :)) zapraszam do mnie, na bloga fotograficznego: galeroom.blogspot.com pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, dopiero zaczęłam czytać Twojego bloga, ale bardzo mi się podoba. Ciekawie piszesz:) Czekam na nn;*
    Zapraszam: http://prawdziwa-tozsamosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję ci kochanie za dedykację :3
    Poza tym nienawidzę Ariss, a Mark... Mark jest po prostu biedny.
    Ola mimo że go zdradziła to tego żałuje i powinien to wziąć pod uwagę.
    Cholera, przynajmniej Kiara wydaje się być w porządku.
    Przepraszam, że tak długo nie komentowałam, miałam urwanie głowy ze szkołą.
    Czekam na następny rozdział z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za dedykację.
    Ariss jaka jędza i... kiedy ona zrozumie, że Mark jej nie trawi. Zatruwa życie każdemu, a sama nie dostrzega, że nikt nie chce mieć z nią nic do czynienia. No tylko Tim. Mark ma taki fajny naszyjnik dla Oli, a Ariss pokazała mu przeinaczoną prawdę... Co racja Ola się całowała z Timem, ale pod wpływem alkoholu. On zaś powinien dostrzec fakt, że ma spadać na drzewo, a dziewczyna jest po prostu pijana.
    Kiara wydaje się z tego wszystkiego najnormalniejsza.
    Oczywiście mi się podobało :).
    Idę dalej :D.

    OdpowiedzUsuń