-To jest twoja dziewczyna?- spytała się Mija.
-Nie- odpowiedziałem, a po namyśle dodałem- jeszcze.
-A kiedy się poznaliście?- spytała podekscytowana tą sytuacją Diana.
-Wczoraj.
-Jak to wczoraj?!- zawołała Amanda.
-Cii! Normalnie. Siedziała w parku pod drzewem cała zapłakana to podszedłem.
-A czemu płakała?- zdziwił się Travis.
-Przez jakiegoś chłopaka.
-Myślisz, że ją zostawił?- zmartwiła się Diana.
-Być może.... Dlatego potrzebuje teraz MOJEGO wsparcia. I zobaczycie, że za niedługo będziemy razem.- mówiąc to pogłaskałem Olę po ramieniu. Jest taka delikatna i piękna. Jak ktoś mógł ją zostawić?
No i siedzieliśmy tak chyba godzinę gdy Ola się obudziła. Popatrzyła na mnie zaspanymi oczami i wymamrotała:
-Mark?
-CO?!- zdziwiła się Diana. Ja w sumie też bo o co jej chodzi? Jaki Mark?
-O...Gdzie ja jestem?- spytała zbita z tropu.
-Z nami- zaśmiał się przyjaźnie Travis.
-Aha! Tim- spojrzała na mnie dość przenikliwie i wyszeptała - już pamiętam.- Ola lekko pobladła i zamknęła oczy.
********
Gdy tylko się obudziłam poczułam, że jestem w czyichś ramionach. Uśmiechnęłam się do siebie i nie myśląc palnęłam
-Mark?- chłopak nie miał głosu jak Mark. Otworzyłam szerzej oczy.
-CO?!- zawołała jakaś dziewczyna. Niespokojnie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Gdzie ja jestem i z kim?! Kto to jest? Jej twarz zdaje mi się znajoma ale nie potrafię sobie przypomnieć skąd. Jakoś ciężko mi się myśli. Spojrzałam jeszcze raz po pokoju.
-O... Gdzie ja jestem?
-Z nami- zaśmiał się czarnowłosy chłopak. Tego też pamiętam. Zaraz, zaraz... jak on miał na imię? Tra... Travis? Tak! Już pamiętam. Przypomniałam sobie wszystkich. Travis, Diana, Amanda, Mija i mnie trzyma... Tim. Przez chwilę w głowie pojawił mi się obraz mnie całującej się z blondynem. Co?! To chyba nie stało się naprawdę? Może to był tylko sen?
-Aha! Tim. Już pamiętam.- Popatrzyłam na niego i poczułam jak mi się robi słabo. Usłyszałam wokół śmiechy... ale mi wcale do śmiechu nie było. Poczułam jak zalewa mnie fala gorąca i nie wiem czemu po policzkach zaczęły płynąć mi łzy. Czułam się tak okropnie smutna jak nigdy wcześniej. Nawet nie wiem kiedy Tim przytulił mnie mocniej, Diana podeszła i chwyciła mnie za rękę, a ja zaczęłam się im żalić ze wszystkiego. Wyrzuciłam z siebie wszystko co leżało mi na sercu, z czym nie mogłam sobie poradzić i co mnie od zawsze smuciło. Niewiele myśląc, co tego popołudnia zdarza mi się dość często, chwyciłam jakąś butelkę i zaczęłam pić. Płyn w środku był ohydny! Całe gardło zaczęło mnie palić i myślałam, że zaraz zwymiotuję.
Po jakimś czasie, gdy już w miarę się ogarnęłam zwróciłam uwagę, że świat wiruje. Spojrzałam na zegarek. Nie wierzyłam własnym oczom dlatego pomrugałam chwilę i godzina była dalej taka sama.
-Tim.... musimy.... to znaczy ja muszę już iść.- nie mogłam się wysłowić i to było bardzo denerwujące.
-Ok. odprowadzę cię bo sama nie dasz radę dojść- powiedział całując mnie w czoło.
-Nie musisz.... dam radę.... spokojnie trafię- popatrzyłam na niego i spróbowałam wstać. Gdy tylko się podniosłam i spróbowałam zrobić krok zaczęłam się chwiać i upadłam z powrotem na sofę. Co się ze mną dzieje. To bardzo denerwujące, że nie mogę sama wstać i chodzić.
-Na pewno sobie poradzisz?_ spytał z kpiącym uśmiechem podając mi rękę. Nerwowo zachichotałam i chwyciłam jego dłoń. Tim pociągnął mnie tak, że znowu wylądowałam w jego ramionach. Cicho zachichotałam i się do niego przytuliłam. Nie chciałam znowu upaść przy wszystkich. To żenujące. Nagle poczułam jak Tim odsuwa mnie od siebie, patrzy mi w oczy i zaczyna całować do puki nie kończy nam się oddech. Zaskoczona jego posunięciem próbowałam wyplątać się z jego objęć. Po jakimś czasie sam mnie puścił i poleciałam w tył prosto na kolana Travisa i Mije. Oni zaczęli się śmiać, a mi zrobiło się nie dobrze i duszno.
-Chodź do mnie księżniczko. Muszę Cię trochę ogarnąć.- podszedł do mnie i wziął na ręce.
-Jeszcze tu wrócimy- powiedział przez ramię i zniknęliśmy.
Tak jak myślałam pojawiliśmy się piętro niżej. Tim dał mi jakąś fiolkę i kazał wypić. Posłusznie wykonałam jego prośbę. Płyn był ohydny! Ale muszę przyznać, że poczułam się nieco lepiej. Później dał mi gumę do żucia i spryskał mnie perfumami jednej z dziewczyn. Na koniec cmoknął mnie w czoło i znowu podniósł, a ja nie miałam już siły protestować. Znowu się teleportowaliśmy.
-Uchu.... moje perfumy- zaśmiała się Diana. Uśmiechnęłam się przyjaźnie i dalej kurczowo trzymałam się Tima, żebym mu czasem nie spadła.
-Przyszliśmy się pożegnać.- powiedział blondyn. Na te słowa wszyscy wstali i podeszli do nas. Chłopak lekko opuścił mnie na ziemię. Zostałam wyściskana jak należy i od każdego usłyszałam coś w stylu "miło było cię poznać" lub "trzymaj się" albo "mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy". Potem Travis powiedział coś Timowi ściszonym głosem na co blondyn wybuchnął śmiechem. Potem spoważniał i powiedział:
-Pomyślę. -potem razem zaczęli się śmiać.
Ok... nie wiem o co chodzi, ale Travis od tego momentu jakoś inaczej na mnie patrzył.
-Hej wszystkim!- Zawołałam i zniknęliśmy. Usłyszałam ciche pyknięcie i pojawiliśmy się w tym samym miejscu gdzie wczoraj rozmawialiśmy. Miałam wrażenie jakby od tego czasu minęło kilka lat. Ale... dlaczego pojawiliśmy się tutaj a nie od razu pod moim domem? Przecież pada deszcz.
-Pamiętasz to miejsce? Tu się wczoraj poznaliśmy.
-Jak bym mogła zapomnieć.- zaśmiałam się. W sumie to dobrze, że go poznałam. Czuję się... w miarę ok. To znaczy.... byłam w tym momencie ogarnięta pustką. W mojej głowie nie było kompletnie nic. Szufladka z napisem Mark w końcu ucichła. Zadziwiające jak alkohol wpływa na człowieka. Nagle zapragnęłam takiej nicości na zawsze. Nic mi nie przeszkadza. Nikt i nic nie rani. Po prostu jestem. Jak roślinka egzystuje na świecie do puki nie skończy się mój czas. Do puki nie przeminę. Po prostu jestem. Nikt i nic mnie nie obchodzi. Nie ma żadnych głosów w mojej głowie co mam robić a czego nie powinna. Co należy a czego nie wypada. Nic. Jest jedna wielka cisza. Nic się nie liczy. czyż to nie piękne? I tak ogarnięta pustką stałam w deszczu z Timem twarzą w twarz i patrząc sobie w oczy. Nie czułam nic. Ani smutku z wcześniej, ani radości z chwili obecnej. Ale co się dzieję obecnie? Mianowicie Tim całuje moje usta i dotyka moich włosów i pleców. Całuje mnie z taką namiętnością i zachłannością ale ja.... nie czułam nic. Ta chwila i każda wcześniejsza nic dla mnie nie znaczyła. Zwykła odskocznia od codzienności. Wiem, że potem będę tego żałować. Że jutro wszystko wróci być może ze zdwojoną siłą... ale co tam. Pogłębiłam pocałunek i wplotłam dłonie w jego platynowe włosy. Dałam się ponieść. Ale nic nie czułam. Beznadziejna sytuacja. Mam nadzieję, że on sobie nic nie pomyśli. Że też traktuje to tak jak ja. Że nic dla niego nie znaczę bo będzie kolejną osobą, którą zranię. Która będzie przeze mnie cierpiała. Gdy po jakimś czasie się od siebie odkleiliśmy miałam wrażenie, że on promienieje szczęściem. Chwycił mnie pod rękę i poszliśmy dalej. To znaczy potem się go uczepiłam i szłam zawieszona na nim bo nie potrafiłam sama ustać na nogach. Doszliśmy do mojego domu. Bezmyślnie weszłam od razu do środka nie kłopocząc się tym czy mama jest w domu czy jej nie ma. Poszłam prosto na górę bo już w miarę trzymając się ściany potrafiłam chodzić. Tim był jak cień i podążał tuż za mną najpewniej mnie asekurując i będąc gotowym w każdej chwili mnie złapać. Chyba coś do mnie mówił jak wchodziliśmy do mojego pokoju. Ogólnie to chyba całą drogę coś do mnie mówił, ale ja całkowicie go olewałam. Miałam dość wszystkiego. Nawet pustki, która mnie ogarniała jak na mój gust już trochę za długo. Bolała mnie głowa i miałam wrażenie, że wszystko się rusza. A problemy wracają. Nie tylko te stare ale i te nowe, których sobie narobiłam przez ostatnie godziny.
-OLA!- wrzasnął Tim bo dopiero teraz dostrzegł, że do mnie nic nie dociera.
-CO!- zawołałam zdenerwowana. Dlaczego na mnie krzyczy? Jakim prawem. Nawet go nie znam. Jakim prawem wszedł do mojego domu. Dlaczego minie całował kilkakrotnie. Dlaczego mnie poznał. Dlaczego tego cholernego dnia podszedł do mnie w parku? Co się dzieje?
-Ej! Spokojnie. Bez nerwów. Nic się złego nie dzieje.
-Przepraszam. Jestem jakoś rozchwiana emocjonalnie. -stwierdziłam ziewając.
-Spokojnie. Nic się nie stało- próbował mnie uspokoić i pogłaskał mnie po ramieniu. Nagle poczułam jak strasznie mi zimno i zaczęłam się trząść.
-Zimno mi. I jest mi niedobrze.
-Zaraz ci pomogę. To normalne w twoim stanie. Niczym się nie przejmuj. Ja się wszystkim zajmę. A teraz Ci radzę wziąć porządną kąpiel, umyć się dokładnie, wziąć eliksir, który postawiłem tu na szafce i iść spać.- powiedział i pogłaskał mnie po głowie. Poczułam się osaczona. Nie chcę już by tu był. Pospiesznie pokiwałam głową i poszłam wykonać te czynności.
-Chodź do mnie księżniczko. Muszę Cię trochę ogarnąć.- podszedł do mnie i wziął na ręce.
-Jeszcze tu wrócimy- powiedział przez ramię i zniknęliśmy.
Tak jak myślałam pojawiliśmy się piętro niżej. Tim dał mi jakąś fiolkę i kazał wypić. Posłusznie wykonałam jego prośbę. Płyn był ohydny! Ale muszę przyznać, że poczułam się nieco lepiej. Później dał mi gumę do żucia i spryskał mnie perfumami jednej z dziewczyn. Na koniec cmoknął mnie w czoło i znowu podniósł, a ja nie miałam już siły protestować. Znowu się teleportowaliśmy.
-Uchu.... moje perfumy- zaśmiała się Diana. Uśmiechnęłam się przyjaźnie i dalej kurczowo trzymałam się Tima, żebym mu czasem nie spadła.
-Przyszliśmy się pożegnać.- powiedział blondyn. Na te słowa wszyscy wstali i podeszli do nas. Chłopak lekko opuścił mnie na ziemię. Zostałam wyściskana jak należy i od każdego usłyszałam coś w stylu "miło było cię poznać" lub "trzymaj się" albo "mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy". Potem Travis powiedział coś Timowi ściszonym głosem na co blondyn wybuchnął śmiechem. Potem spoważniał i powiedział:
-Pomyślę. -potem razem zaczęli się śmiać.
Ok... nie wiem o co chodzi, ale Travis od tego momentu jakoś inaczej na mnie patrzył.
-Hej wszystkim!- Zawołałam i zniknęliśmy. Usłyszałam ciche pyknięcie i pojawiliśmy się w tym samym miejscu gdzie wczoraj rozmawialiśmy. Miałam wrażenie jakby od tego czasu minęło kilka lat. Ale... dlaczego pojawiliśmy się tutaj a nie od razu pod moim domem? Przecież pada deszcz.
-Pamiętasz to miejsce? Tu się wczoraj poznaliśmy.
-Jak bym mogła zapomnieć.- zaśmiałam się. W sumie to dobrze, że go poznałam. Czuję się... w miarę ok. To znaczy.... byłam w tym momencie ogarnięta pustką. W mojej głowie nie było kompletnie nic. Szufladka z napisem Mark w końcu ucichła. Zadziwiające jak alkohol wpływa na człowieka. Nagle zapragnęłam takiej nicości na zawsze. Nic mi nie przeszkadza. Nikt i nic nie rani. Po prostu jestem. Jak roślinka egzystuje na świecie do puki nie skończy się mój czas. Do puki nie przeminę. Po prostu jestem. Nikt i nic mnie nie obchodzi. Nie ma żadnych głosów w mojej głowie co mam robić a czego nie powinna. Co należy a czego nie wypada. Nic. Jest jedna wielka cisza. Nic się nie liczy. czyż to nie piękne? I tak ogarnięta pustką stałam w deszczu z Timem twarzą w twarz i patrząc sobie w oczy. Nie czułam nic. Ani smutku z wcześniej, ani radości z chwili obecnej. Ale co się dzieję obecnie? Mianowicie Tim całuje moje usta i dotyka moich włosów i pleców. Całuje mnie z taką namiętnością i zachłannością ale ja.... nie czułam nic. Ta chwila i każda wcześniejsza nic dla mnie nie znaczyła. Zwykła odskocznia od codzienności. Wiem, że potem będę tego żałować. Że jutro wszystko wróci być może ze zdwojoną siłą... ale co tam. Pogłębiłam pocałunek i wplotłam dłonie w jego platynowe włosy. Dałam się ponieść. Ale nic nie czułam. Beznadziejna sytuacja. Mam nadzieję, że on sobie nic nie pomyśli. Że też traktuje to tak jak ja. Że nic dla niego nie znaczę bo będzie kolejną osobą, którą zranię. Która będzie przeze mnie cierpiała. Gdy po jakimś czasie się od siebie odkleiliśmy miałam wrażenie, że on promienieje szczęściem. Chwycił mnie pod rękę i poszliśmy dalej. To znaczy potem się go uczepiłam i szłam zawieszona na nim bo nie potrafiłam sama ustać na nogach. Doszliśmy do mojego domu. Bezmyślnie weszłam od razu do środka nie kłopocząc się tym czy mama jest w domu czy jej nie ma. Poszłam prosto na górę bo już w miarę trzymając się ściany potrafiłam chodzić. Tim był jak cień i podążał tuż za mną najpewniej mnie asekurując i będąc gotowym w każdej chwili mnie złapać. Chyba coś do mnie mówił jak wchodziliśmy do mojego pokoju. Ogólnie to chyba całą drogę coś do mnie mówił, ale ja całkowicie go olewałam. Miałam dość wszystkiego. Nawet pustki, która mnie ogarniała jak na mój gust już trochę za długo. Bolała mnie głowa i miałam wrażenie, że wszystko się rusza. A problemy wracają. Nie tylko te stare ale i te nowe, których sobie narobiłam przez ostatnie godziny.
-OLA!- wrzasnął Tim bo dopiero teraz dostrzegł, że do mnie nic nie dociera.
-CO!- zawołałam zdenerwowana. Dlaczego na mnie krzyczy? Jakim prawem. Nawet go nie znam. Jakim prawem wszedł do mojego domu. Dlaczego minie całował kilkakrotnie. Dlaczego mnie poznał. Dlaczego tego cholernego dnia podszedł do mnie w parku? Co się dzieje?
-Ej! Spokojnie. Bez nerwów. Nic się złego nie dzieje.
-Przepraszam. Jestem jakoś rozchwiana emocjonalnie. -stwierdziłam ziewając.
-Spokojnie. Nic się nie stało- próbował mnie uspokoić i pogłaskał mnie po ramieniu. Nagle poczułam jak strasznie mi zimno i zaczęłam się trząść.
-Zimno mi. I jest mi niedobrze.
-Zaraz ci pomogę. To normalne w twoim stanie. Niczym się nie przejmuj. Ja się wszystkim zajmę. A teraz Ci radzę wziąć porządną kąpiel, umyć się dokładnie, wziąć eliksir, który postawiłem tu na szafce i iść spać.- powiedział i pogłaskał mnie po głowie. Poczułam się osaczona. Nie chcę już by tu był. Pospiesznie pokiwałam głową i poszłam wykonać te czynności.
*****
Po około godzinie byłam gotowa do spania. Położyłam się na łóżku i Tim przykrył mnie kołdrą.
-Śpij dobrze skarbie. Niedługo się zobaczymy. Obiecuję- powiedział całując mnie na pożegnanie.
-Dobranoc.- i tyle bo tylko na tyle pozwalała mi wielka gula w gardle. Gdy tylko usłyszałam, że wyszedł już się nie powstrzymywałam. Zaczęłam ryczeć do poduszki. Bo to nie sprawiedliwe. Jak ja mogłam się tak zachować. Nawet nie zauważyłam, że ciągle powtarzam "co ja zrobiłam". Nie nie nie nie. Jak ja mogłam. Co ja zrobiłam. Muszę zasnąć.
Niech ten okropny dzień w końcu się skończy! Nie chce. Nic już nie chce. Tylko spać. Spaaać...- i odpłynęłam.
*****
Dziewczyna z ciemnoblond włosami siedziała sobie na ławce. Ni to smutna ni to zła. Kompletnie nie wiedziała jak się czuje. Bo.... on był w szkole. I potraktował ją... źle. Przecież... czemu on tego nie rozumie, że ona to robi dla jego dobra. W pewnym momencie zobaczyła jakiegoś blondyna obejmującego jakąś dziewczynę, której twarz aż do złudzenia przypominała twarz.... NIE. To przecież nie możliwe. Doznała szoku. Przed nią stał jakiś przystojny blondyn i ...Ola Light. Obiekt, którego szczerze nienawidzi z całego serca. A co najdziwniejsze w tej sytuacji było? To, że nieznajomy całował blondynkę, a ona to odwzajemniała. Nie uciekała z piskiem jak by to był jakiś pedofil czy coś.... Wyglądała na szczęśliwą. Zielonooką lekko zatkało. Nie spodziewała się takiego czegoś. A może jej się to zdaje? Zamknęła oczy, policzyła do trzech. Po czym znowu je otwarła i dalej widział tą samą, dziwną scenkę. Podeszła bliżej chowając się za krzakami. Podsłuchała trochę.
-Chodź. Zaprowadzę cię do domu.
Chwyciła go pod rękę i poszli. Ariss postanowiła pójść za nimi. Szła w bezpiecznej odległości więc nie udało jej się nic usłyszeć, za to jednak obserwacje robią swoje. Ola szła, a właściwie to chłopak ją ciągnął, a ona tylko nieudolnie włóczyła nogami jakby była pijana. To do niej w ogóle nie pasowało więc ... więc co? Co jej się stało? Wysoki blondyn ciągle coś do niej mówił, a ona go olewała. To do niej też całkowicie nie pasowało.
Gdy weszli do domu panny Light Ariss czekała cierpliwie aż chłopak wyjdzie. Po jakimś czasie znudzona chciała zrezygnować gdy obiekt o blond czuprynie pojawił się na horyzoncie.
Podeszła do niego i najzwyklej w świecie zapytała
-Skąd znasz Light?
-A co cię to obchodzi?- spytał mierząc ją wzrokiem.
-Pytam bo widziałam jak się całujecie. Jesteście razem?
-Na razie nie.
-Na razie? Hahahah- zaśmiała się najgłośniej jak potrafiła.- Jesteś kretynem jeśli tak mówisz.Nie wiesz, że ona jest zakochana w niejakim Marku?
-Wiem, że coś tam są jakieś przeciwności, że jakaś dziewczyna też go kocha i w jakiś sposób udowadnia swą miłość-Ta..
-Czekaj! Pozwól dokończyć. Szczerze? Chciałbym, żeby tej dziewczynie w końcu udało się im wybić siebie z głowy. Bo myślę, że Ola nie będzie chciała ze mną być do puki o nim nie zapomni.
-Ta dziewczyna to ja. Jestem Ariss Logh.
-Miło mi. Tim Wodsoon. Zapraszam na kawę. Może uda nam się coś wymyślić - puścił do niej oczko.
-Przykro mi, ale jestem umówiona. Proszę to mój adres. Napisz do mnie.- powiedziała Ariss i skierowała się w stronę domu Marka by przekazać mu notatki z dzisiaj.
~*~*~*~*~*~*~*~*~
Ta dam... :D
Witam wytrwałych i cierpliwych... zapewne nie dużo was zostało.
Tak że... DO WSZYSTKICH CO ZOSTALI
przepraszam i kocham.
Oto druga część rozdziału który miałam dodać... kurwa nie wiadomo kiedy xD
No nie ważne
Pewnie żeby wiedzieç o co chodzi będziecie musieli przeczytać poprzedni...
No nic... przepraszam
Taki czas... że albo nie ma czasu albo nie ma weny albo nie ma tego i tego.
No...ludki...
Rozdział dedykuje Klaudii, która nie straciła we mnie wiary ; )
Pozdrawiam i dziki
Plis... komenty ;)
Jestem i ja, siedząc w koszulce z Danielsa komentuję twój rozdział.
OdpowiedzUsuńWybacz, że tak późno, ale wracajac do tego u góry.
Ola zachowała się dziwnie, nie podoba mi się to, że pozwoliła Timowi ja całować, nie wiem... Szkoda mi Marka, do tego to imie mi się tak dobrze kojarzy...
Szkoda mi go dwukrotnie, poza tym jak Ariss i Tim będą spskować to wszystko pójdzie w pizdu.
Kurde, czekam na następny rozdział :o
Strasznie cię przepraszam, ale już się ogarnęłam.
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację.
Przeczytałam rozdział jak zwykle, szybko, bo wciągnął.
Taka literówka: póty i póki, piszę się przez "ó" :).
Ogólnie polubiłam tą bandę dziwnych czarodziei.
Nie wiem czemu, ale nawet Tim przypadł mi do gustu. Jednak zna się z Olą tylko jeden dzień, a już się całowali xd.
Nawet ją upił.
Mark będzie cierpiał, a Ola zrobiła taką głupią rzecz. Pozwoliła sobie na zachowanie: pierwszej lepszej.
Ariss ta dziewczyna jest nie do zniesienia.
Lecę dalej.