Gdzie są wszyscy?
Dlaczego akurat teraz wszyscy zniknęli? Czy to na prawdę jest takie
straszne? To, że mam kłopoty ze sobą? Czy to wszystkich odstraszyło? A może
nigdy nie byli ze mną szczerzy i mówiąc „zawsze” mieli na myśli….”tylko na
jakiś czas”…. Czy Te najważniejsze osoby
w moim życiu mówiły prawdę ? Czy według nich „kocham cię” było tylko pustymi
słowami? Bo jeśli nie… to dalej kochają. A jeśli teraz nie kochają…. To znaczy,
że nigdy tak naprawdę nie kochali. I teraz właśnie widzę jacy wszyscy są. I
okazuje się, że nie mogę nikomu ufać. Bez wyjątku. Bo to, że zostałam sama
wcale nie pomaga mi w mojej sytuacji. Dalej się boje. Dalej jestem sama. Dalej
słyszę i widzę to czego nie trzeba. Wszyscy mnie zostawili. Nawet rodzice, od
czasu ostatniego napadu histerii jakoś mniej ze mną rozmawiają. Nie pamiętam.
Nie pamiętam co robiłam, co mówiłam, gdzie byłam, co mną kierowało. I to jest
najgorsze. Halo! To ja! JA! Dalej taka sama, jak wcześniej. Bo ja zawsze taka
byłam. Tylko dopiero teraz wszyscy to zauważyli i co? Odeszli. I raczej nie
wrócą. Nawet jeśli zostawili po sobie jakieś rzeczy w postaci… no nie wiem…
załóżmy… w postaci nie dokończonych spraw…. Nie wrócą. Na zawsze zostaną
niedokończone. Za cztery dni wyjeżdżam.
Boję się. Nie chcę tam jechać. Nie chcę
skończyć w białym pokoju z metalowym łóżkiem i kamerą, by wszyscy mogli
patrzeć jak się męczę. By wszyscy mogli
patrzeć czy czasem nie postanawiam sobie odebrać życia, co próbowałam dwa razy
uczynić. Ale za każdym razem mi się nie udawało. Zawsze znalazł się ktoś kto
mnie ratował. Ale po co?! Skoro nikt się mną nie zajmuje to po co mam być?
Zapytacie dlaczego próbowałam się zabić? Powodów jest wiele… mogłabym wymieniać
i wymieniać… ale po co? To przecież nikogo nie interesuje. Powiecie pewnie
„lekarzy interesuje, bo chcą ci pomóc”…. Gówno prawda. Im chodzi o kasę. I
nawet jeśli jest lepiej nie powiedzą tego. Będą utrzymywać, że istnieje szansa,
że postanowię się zabić po raz kolejny… Ale czy oni wierzą w Boga? Tak w sumie…
mogę sobie sama zadać to pytanie. Czy ja wierzę w Boga. Odpowiedź nie jest
łatwa. Ale odczuwam wyraźny znak. Jeśli już dwa razy nie pozwolił mi zginąć to
znaczy, że po coś tu jestem. Mam jakiś cel w życiu, o którym nie wiem. I tu
jest problem. Jak mam realizować swoją misję, skoro nie wiem jaka ona jest, na
czym polega… Wracając do mojego wyjazdu do wariatkowa, jak to nazywam, uważam,
że to jest całkowicie bez sensu. Nikogo nie zabiłam. Nawet siebie mi się nie
udało to co dopiero kogoś. Czy nie uważacie, że jestem głupia? Może powinnam…
właściwie co powinnam? Przestać to widzieć? Przestać to słyszeć? I zawsze tak
samo… Powinnam przestać tracić świadomość i przestać robić rzeczy, których
potem nie pamiętam? Jak? Ja się pytam jak do kurwy! Czego wy ode mnie
wymagacie. Że od tak nagle powiem sobie „Dobra Christin. Koniec z tymi dziwnymi
jakby wizjami. Bądź normalna i zachowuj się tak jakby nic się nie wydarzyło”.
Myślicie, że nawet jak jakimś cudem mnie wyleczycie to będę taka jak kiedyś?
Niee… to grubo się mylicie. Tamtej Christin już nie ma i w sumie nigdy nie
było. To był tylko chory wymysł waszej wyobraźni. Widzieliście mnie taką jaką
chcieliście zobaczyć a nie jaką byłam. I gdy nagle moje … można powiedzieć …
dotychczas mało widoczne dziwactwo pokazało się w całej okazałości udajecie, że
mnie nie znacie. Spierdalajcie mi z takimi przyjaciółmi. To nie ja jestem chora. To wy. Może w innym
sensie. Może nie… źle to ubrałam w słowa. Ja może jestem chora, ale wy
bardziej. Jesteście ślepi! Nie widzicie pewnych jasnych i logicznych
rzeczy. Od momentu, gdy obudziłam się po
drugiej nie udanej próbie samobójstwa zaczęłam patrzeć na świat innymi oczami.
Może moje widzenia (mogę to tak nazwać?)
się nie skończyły. Ale ja już nie chcę się zabić. Czy wy tego nie potraficie
zrozumieć?! Jasne… bo po co mnie słuchać. Bo przecież wszyscy dookoła wiedzą lepiej co czuje, co myśli Christin. Dlatego
za dni wyjeżdżam. Do wariatkowa. I jak tam mi się nie pogorszy to będzie cud.
Bo oni mi nie pomogą. Jestem tego święcie przekonana. Będą mi wmawiać jakieś
niezliczone rady, sentencje, opowiadania o życiu… ale jaki to ma cel? Jak ma mi
to pomóc?
~*~*~*~*~*~*~
Witam :P
Jako, że jest piątek ♥
mam wstawić notkę. Rozdział głównego opowiadania nie jest gotowy. Dlatego wstawiam rozdział czegoś co napisałam wczoraj o 1:30. A tak właściwie to dzisiaj xD
Jest to dziwne i będzie tylko pięć lub sześć rozdziałów tej miniaturki.
Kolejnej notki spodziewajcie się za tydzień bo raczej na stałe wróciłąm na blogosferę xp
Nie wiem czy wstawie główne opowiadanie czy jakąś miniaturkę np kolejny rozdział kryminału (pamiętacie go jeszcze choć trochę? xddd) albo właśnie tego opowiadania
Rozdział dedykuję zmarłym komarom, które w nocy zginęły i leżą na moim parapecie xD
Pozdrawiam miłego weekendu
Wasza Lee :*
Bardzo ładna dedykacja, na pewno się ucieszą :3
OdpowiedzUsuńWięc miniaturka jak najbardziej mi się podoba i kojarzy mi się ze zdaniem 'świat wymyślony przez umysł zmęczonej dziewczynki'.
Tak mi się wydaje, że to nawet pasuje.
Mimo to każdy ma problemy i ty to tutaj zawarłaś.
Bardzo ładny wstęp do miniaturki, zabieram się za część kolejną c:
Dedykacja oryginalna, ale może te komary miały plany na przyszłość? XD
OdpowiedzUsuńPokazujesz wszystko oczami dziewczyny, która zwariowała. Wstęp mi się podoba, godny jest pochwały. Idę czytać kolejną część.