piątek, 27 czerwca 2014

6. Przeznaczenie

Coś mi się nie zgadzało. Dlaczego wszyscy są tak słabo widoczni? Wszystkie barwy jakby wyblakły. Zamrugałam kilkakrotnie, ale to nie był dobry pomysł. Od żaru w głowie zakręciło mi się w głowie i oparłam się ręką o drzwi. Wszystko się zaczęło nasilać. Zaczęłam krzyczeć, a oni nic nie robili. Patrzeli na mnie jak na idiotkę. Oparłam się plecami o drzwi i zsunęłam na dół. Zakryłam dłońmi oczy i starałam się uspokoić, co nie było łatwe. Ból powoli rozprzestrzeniał się po całej twarzy. Moje ciemne włosy zaczęły robić się rude, a policzki czerwienić. "Christin! Weź się w garść! Masz za mało czasu, żeby się cackać ze sobą!" Powoli wstałam, chwyciłam jakiś płaszcz z wieszaka i starałam się biec. Wyglądałam raczej jak pijany próbujący chodzić, ale co z tego. Starałam się. Gdy wyszłam z szpitala upadłam  na ziemię. Zamknęłam oczy i zaczęłam krzyczeć. Ludzie szkła wdarli się do mojej głowy. Zobaczyłam obraz wojny. Bardzo krwawej wojny. Wszędzie krzyki, krew, martwi ludzie, ogień. Ogłuszona wstałam i próbowałam walczyć z wizjami. Po raz pierwszy nie poddawałam się ich działaniu i nie czekałam aż miną. Tym razem starałam się wyjść stąd. Uciec. Kolory wizji gdy tylko pomyślałam o ucieczce lekko wyblakły. Tak! o moja szansa! Nie mogę się poddać i marnować cennego czasu. Muszę biec! I tak biegłam po ruinach Londynu ciągle przed siebie. Miałam wrażenie jakbym przed czymś uciekała. Im dalej byłam tym kolory słabsze. Gdy znalazłam się na jakimś skrzyżowaniu zobaczyłam dwójkę ludzi. Była to kobieta z mężczyzną. Najprawdopodobniej byli małżeństwem bo trzymali się za ręce. Jednak co innego przykuło moją uwagę. Oboje byli bardzo podobni do mnie. Te same oczy, usta, zadziorny nos ojca i długie włosy kobiety. Czy to są moi prawdziwi rodzice z tego świata? Zaczęłam biec w ich stronę. Oni jednak mnie nie zauważali. Zaczęłam krzyczeć im do ucha, jednak to nic nie dało. Nagle zobaczyłam nadlatujący samolot. Oni najwidoczniej go nie zauważyli bo dalej stali na ulicy i patrzyli sobie w oczy. "Uciekajcie! Biegnijcie! Oni zaraz was zabiją!" Wołałam bezskutecznie. Tak jak myślałam z samolotu zleciał grad ognia i moi biologiczni rodzice spłonęli żywcem. Ja oczywiście jakimś cudem przeżyłam i musiałam na to wszystko patrzeć. To mnie zagięło i chęć ucieczki wyparowała, a kolory wróciły na miejsce. Jednak ja nic nie robiłam. Klęczałam na środku ulicy i płakałam. Mijało mnie wiele zamaskowanych ludzi jednak nikt nie zwracał na mnie uwagi. Jakbym była niewidzialna. Koniec. Nie mogę rozpaczać nad moimi rodzicami. Może to tak naprawdę się nie zdarzyło... Może to tylko próba odwrócenia mojej uwagi? Muszę skupić się na celu. Maska Losu. Ona we wszystkim ma pomóc. Nie wiem jak, ale jeżeli strażnik tak twierdzi to tak jest. Rozejrzałam się po skrzyżowaniu. Ja wiem gdzie jestem. To skrzyżowanie Edgware i Pread Road. Ok... tylko co mi da to, że wiem gdzie jestem? Muszę znaleźć maskę Losu, czyli muszę się obudzić. Tylko jak... A może jeśli jestem tu... to jakimś cudem tu znajdę maskę.  Ale.. jeśli to jest tylko wizja... a może jednak znajduję się w tym świecie... może mnie przenieśli żeby mnie zabić? A skoro o zabiciu mowa.... Właśnie poczułam jak ogień schodzi mi po szyi w dół. Mam coraz mniej czasu. Przecież w każdej chwili mogę umrzeć. Jednak... Jestem niewidzialna. I mogę to wykorzystać. Mogę szukać maski tu. A potem się obudzić i ją wziąć. Tak!Tylko jak ja mam ją znaleźć? Jest w Londynie. Ale to miasto jest ogrom.. nie dokończyłam myśli bo ogarnęła mnie fala ciemności. Zamknęłam oczy i usłyszałam gwar ludzi. Zdezorientowana zobaczyłam cały Londyn. Nie zniszczony.... Czyli się obudziłam. Raczej sama tego nie dokonałam.. .więc ktoś mi musiał pomóc. Tylko kto? W sumie stwierdzam, że jestem w tym samym miejscu co w wizji. Czyli naprawdę się poruszałam... nieźle... i o dziwo... ból cofnął się do cebulek włosów. Czyli nie przegrywamy. Ktoś mnie urato... co si...zno..nie..mog...myś...eć.
Przed oczami zobaczyłam Arona. Był cały i zdrowy nie licząc lekkiego rozcięcia nad lewym okiem.
Christin... na razie udaje nam się odeprzeć atak co sama pewnie odczułaś. Uzyskaliśmy z tobą połączenie po tym jak ktoś przeniósł cię z powrotem na ziemię. Nie mamy pojęcia kto to zrobił. Ale wydłużył ci czas zanim Ludzie Szkła znowu przebiją się przez zaporę. Żeby znaleźć maskę musisz szukać czegoś charakterystycznego, czegoś co ma wspólne cechy z maską. Twoja intuicja powinna cię sama do niej zaprowadzić. Powodzenia... i pamiętaj! Nie masz dużo czasu!
Po tych słowach znowu wszystko widziałam normalnie i mogłam myśleć. Co jest charakterystyczne dla Maski? Ciemność, złoto, pióra... Rozejrzałam się dookoła. Nikt na mnie nie patrzył. Każdy szedł w swoją stronę. Jednak czułam się obserwowana. No nic. Przecież kto normalny chodzi w koszuli szpitalnej i za dużym płaszczu po mieście? Żeby nie rzucać się w oczy weszłam do pierwszego sklepu z ubraniami jaki spotkałam. Zabrałam kilka rzeczy do przymierzalni. Pierwszy raz od wyjścia z domu zobaczyłam się w lustrze. Zakryłam dłonią usta. Całkiem się zmieniłam. Mam rude włosy, złote oczy i coś dziwnego.... jakby małe czarne wzorki przy prawej kości policzkowej. Podeszłam bliżej do lustra. Te wzorki to nie byle co. "Destiny" W takie słowo układały się małe zawijaski. Czy moim przeznaczeniem jest to bym wyglądała...tak? I bym szukała maski i miała nienormalne życie? Aż w głowie mi się nie mieści, że jestem jakąś Księżniczką. Przymierzyłam pierwszą czarną sukienką, która zdawała się być zbyt strojna i na jakieś specjalne okazje, ale zbyt bardzo mi się podobała bym mogła jej nie kupić. Jakoś miałam wrażenie, że jest idealna. Długa do ziemi ze złotymi kryształkami. Przy ramiączkach przyszyto parę czarnych piór, dekolt ozdobiony czarnym tiulem a do tego czarna róża do włosów. Tak. Wszystko idealnie pasowało... do maski. Przeznaczenie? Chyba tak. Wychodząc ze sklepu ujrzałam ciemnowłosego mężczyznę z brązowymi oczami. Miałam wrażenie jakby mnie obserwował. Po czyjej jest stronie? A może to tylko przypadkowa osoba? Coś mi się zdaje, że gdyby to była przypadkowa osoba to nie szłaby za mną na dworzec metra. Kolejny pociąg pojedzie za 10 minut... Kurde. Nie dobrze. Ten facet ciągle mnie śledzi. Stanęłam oparta o filar i zaczęłam czuć ból. Tak. To znowu ogień. Znowu dostał się do mojej głowy. Co ja takiego zrobiłam przez ten czas, gdy go nie było? Przymierzałam jakąś durną sukienkę? Tak... Zmarnowałam czas, którego mam tak niewiele. Bez sensu. Co ja zrobiłam. Myśl Christin... Gdzie może być ta maska. Do którego metra musisz wsiąść? W którą stronę pojechać? Coś mi mówi, że tam gdzie leży Maska Losu jest zielono. Zobaczyłam to w trakcie pobytu w szpitalu gdzie zielony kubek zaczął błyszczeć. Gdzie jest najbliższy park?... No jasne! Hyde Park! Muszę tam się dostać jak najszybciej. Spojrzałam na zegar. Jeszcze tylko kilka minut. Rozejrzałam się po dworcu. Nigdzie nie widzę tajemniczego mężczyzny. Odwróciłam się w drugą stronę i .... myślałam, że dostanę zawału. Mój prześladowca stał kilka centymetrów za mną. Dałam mu w twarz i szybko odsunęłam się od niego. Ten szybko załapał mnie za ręce i zaciągnął w kierunku jakiegoś zaułku. Krzyczałam, to zasłonił mi dłonią usta, wyrywałam się, gryzłam i kopałam. Nic to jednak nie dawało. Do tego piekielne płomienie w głowie, które tym razem znacznie szybciej rozprzestrzeniały się po mojej głowie w kierunku szyi. Gdy facet przycisnął mnie do ściany odsłonił mi usta  i wywrzeszczałam
"Kim ty do cholery jesteś!?"
~*~*~*~*~*~*~
Hej wszystkim ;)
I jak?  Podoba się?
Nareszcie wakacje!
A propo wakacji... rozdziały będę starała się dodawać co tydzień. 
Pewnie nie zawsze mi to wyjdzie xpp
Rozdział dedykuje Black i Klaudii ;D
Pozdrawiam i życzę miłych wakacji ;D
Li

1 komentarz:

  1. ten facet mnie zdziwił, zaskoczył, był paskudny, jak panowie pedofile porywajacy małe dziewczynki by wykorzystać je seksualnie, oczymjakurwapisze?
    rozdział, kawałek opowiadania, bardzo mi się podobał, chociaż też nie ogarniam jak ona mogła zmarnować czas na przymierzanie sukienki...
    dobre, szkoda mi jej rodziców, lecę doczytać 7 część c:

    OdpowiedzUsuń